ducha” 1, oraz z roku na rok monotonnie powtarza}: „zamiar działania natychmiast... widzę być przeciwnym woli Bożej”.
Częściej jednak Towiański pojęcie pracy wewnętrznej odgraniczał od pojęcia czynu. Praca wewnętrzna miała dopiero do czynów prowadzić i je umożliwiać. Nie wystarczało tedy „słowo uczuć”, „przyswoić duchowi” i „wytrzymać ton”. Należało je również „wydać w ciele” i „złożyć na ziemi”. Na tym zaś akcie ucieleśnienia wartości duchowych polegać miał właściwy czyn. Oczywiście samo działanie, w swojej zewnętrznej i zmysłowo-naocznej postaci, nie posiada żadnej wartości. Wartość tę nadaje mu dopiero duchowa treść czyniącego. W ten sposób została zakwestionowana potoczna hierarchia ważności ludzkich czynów. Bliższe Bogu są zawsze czyny spełnione w czystości intencji i uczucia pokornej miłości do Stwórcy, choćby były one drobne i codzienne, niźli tak zwane czyny wielkie, kierowane chęcią sławy czy aktem dumy. Nie tylko zresztą bliższe Bogu, ale i ważniejsze dla historii. Wszelki bowiem, znaczący prawdziwie dla postępu, czyn musi być rezultatem osiągniętej doskonałości wewnętrznej. Do czasu zaś osiągnięcia doskonałości nie należało wychodzić na światło dzienne, lecz „w duchu pustelniczym żyć na święcie”, a więc pracować nad sobą, dążyć do Boga i wyczekiwać jego znaku; czekać zatem na warunki konieczne do czynienia. A w ten sposób teoretyczna alirmacja działania sprzęgła się w praktyce z nawoływaniem do kwietyzmu. „Nie idzie — rezonował Towiański — aby zrobić, ale idzie, aby zrobienie ideałem zrobienia na wieki dla człowieka było” 2. Człowiek powinien nieustannie gotować się do czynu, ale
też nie czynić samowolnie, lecz czekać, ai >$og sam otworzy pole do spełnienia czynu... Frasunek o to, aby koniecznie czynić, zdejmie s człowieka naznaczony i Jedynie owocny frasunek o to, aby stanąć w warunkach potrzebnych do czynu” ł>. Dlatego właśnie Towiański domagał się od swoich zwolenników, żeby zamykali się we własnym kręgu, i wzbraniał im nawet działalności misjonarskiej. „Do nawracania innych — powiadał — potrzeba naprzód w sobie samym wyrobić zupełną czystość". I dlatego nawoływał braci do pracy nad sobą i cierpliwości. „Musimy — tłumaczył — być gotowi do pełnienia czynu. Inaczej Bóg nie może otworzyć woli swojej, aż będzie widział taką gotowość”. W swojej odezwie do Koła pisał: „Bracia! Jeszcze wytrzymania nam w tonie naszym, bez jawienia tonu w pełnym czynie naszym... Żołnierz w gotowości chowa ogień na punkt naznaczony i służy, bo w pokorze służy. Czekajmy hasła najwyższego Szefa Sprawy; bez hasła czynić nie będziemy”13. Wtórował mu Goszczyński w jednym ze swoich przemówień W 5i°*e: ”Pami<Stajmy na to bez przestanku, że dla każdego czynu, choćby najświętszego, jest tylko jedna chwila... tylko w takiej chwili czyn spełnia się z błogosławieństwem i daje zwycięstwo. Bez poczucia tej chwili daremna jest niecierpliwość działania, rwanie się naprzód, najstraszliwsza energia, najlepsza chęć... każde takie wyrwanie śmierć tylko przyniesie; dlatego my nie będziemy stawiać pomników braciom, którzy poginą; śmierć ich będzie karą od Boga”,4. Należało zatem zamykać się w sobie i separować się od aktualnej historii, sprawić, ażeby zwolennicy Sprawy odsunęli się od „życia publicznego” i nie uczestniczyli w bataliach społeczno-politycznych swojego czasu.
,i A Towiański: Pisma wybrane, t. I, wyd. cyt., s. 72.
>« A. Mickiewicz: Dzieła wszystkie, t. XI, s, 160. u Tamie, s. 291.
»® Tamże, g. 247.
u S. Szpotaftski: Adam Mickiewicz i ienn
Warszawa—Kraków 1021, g. H9. epoka, t.