144
144
U5
porcji pomiędzy pj&ąrom zdatteń i peniurnTT •kc jeszcze powieść o całej biografii bonatej
lisze się od uro-ipomnla-
“•"J fT",kU d0 Id2r“ń «WW. si, feeria wyp.dk2. J zupełniej nie krępowane względami na „Życiowe podobZJ Powieść minia być fascynująca, karkołomna, niezwykła i, śyciowo prawdopodobna.9 Jeszcze w Przypadkach Idziego fl-J Lefage'a (1735) a takie w Mai)on Lescaut Prćvosta (1733) do czynienia z Zabulą, w której ogrom przygód bohaterów tly lowych starczyłby późniejszym powieśeiopisarzom realistycj na wyposażenie co najmniej kilku wcale niezwyczajnych y grafit.
Już Defoe przeczuwał konieczność proporcjonalnego dal ku pomiędzy zdarzeniami i czasem, skoro w Robinsonie (llld rozciągnął pobyt bohatera na bezludnej wyspie na okres 28 ■ gdy tymczasem samotna przygodę Aleksandra Selkirka na Jual Fernandez trwała dokładnie cztery łata i cztery miesiące.M Z cdj świadomością zadanie przeczuwane przez Defoe'ego podjął Fiełjj ding, W Tomie Jonesie (1749) pomieścił dziesiątki przygód, M rych literacki rodowód sięga powieści pikarejskiej (jej wowi miały znaczenie przez całe stulecie, a spośród Fieldingowi mjM czesnych stosunkowo najmocniej ulegał im w Anglii T. C. lett), ale równocześnie rozłożył je tak, by tworzyły łańcuch pra czyn i skutków podległy prawom „normalnego” ludzkiego czai On też daleko pieczołowiciej niż Defoe roztoczył narratora2 czuwanie nad czasem, tłumacząc czytelnikowi, że nie powiną się dziwić, kiedy znajduje w Jego utworze rozdziały obejmująca dzień i rozdziały ogarniające całe łata. Ewidencja prowadzoflj przez Fieldinga i zasługująca na miano dojrzałego już wiflcij obowiązującego wszystkich późniejszych realistów, z reguły uprzedzał2 potencjalne pytania czytelnika, przyzwyczajonego dęl mieszczańskiego spoglądania na zegar i kalendarz. By górował na swą romansowo-awanturniczą poprzedniczką poszanoWł2 i Prawd°podobieństwa, by pozbawić fabu2]
gonitwy
na mniejszą od tej oońrtgjiJ!n<?f€^nie nie skazac slM wodu ubóstwa elementu proeoAn C2kl a tra k CF J n °ŚĆ ZpO2 „rozgęścić” zdarzenia, P nowa powieść musiała
do .rMttttywMSe
tabularnego. W tym stadium usuwania dyapro-
fkli
[8xnii po osiągnięcie pełnej tUibiUzacjt życiowej. nej powieści Fieldinga będzie to 21 łat.
Jeśli przy beztroece o czas w tradycyjnym romansie przy2 godowo-milosnym ogromna liczba przeszkód pokonywanych przez kochanków nie przeszkadzała kończyć fabuły motywem ich poleczenia się w ciągle młodzieńczym wieku, to po doświadczeniach powieści angielskiej Wolter -• parodiując awanturnicze fabuły — ukazuje Kandyda i Kunegundę, przeprowadzony ch przez gmatwaniny przypadków, w momencie „szczęśliwego” ślubu Jako zupełnie sędziwych staruszków.11
Rozciąganie czasu fabularnego na długi wycinek życiorysu, nierzadko na lat kilkadziesiąt, obowiązywało takie w naszej po-| wieści oświeceniowej, przy czym powieść ta — ze względów dydaktycznych eksploatująca różne tradycje (w tym i tradycję | romansu utopijnego) — w niewielkim Jeszcze stopniu sięgała po Fieldingowską dyscyplinę obrachunku czasowego. Dodatkową okolicznością sprawiającą (i swoiście usprawiedliwiającą) brak oczególnej troski o kontrolowanie przebiegu temporalnego akcji • wspomnieniowa konwencja narracyjna. O ile ze stanowiska iuktonalnego narratora trzecioosobowego, z Jak im mamy do czyńi2oia u Fieldinga, istnieje „bieżąca” homologia rytmu nar-racJi 1 rytmu czasowo-zdarzeniowego fabuły (narrator jakby towarzyszy wypadkom i „na bieżąco” je kontroluje), o tyle w utworach typu Mikołaja Doiwiadczyńskiego przypadki Krasickiego czy Wojciech Zdarzyński (1785) Michała Dymitra Krajewskiego z pozycji pamiętnikarza całkowicie dopuszczalna jest niedokładność czy prowizoryczność „notowań” czasu. Z tych względów osiemnastowieczna powieść polska zasadniczą troskę
0 empiryczne prowadzenie gospodarki czasowej pozostawiła z pokaźnym kontem pasywów stuleciu następnemu. To zresztą zrozumiałe. Krasickim i Krajewskim chodziło o moralizm, nie o realizm. Interesował ich etyczny, a nie historyczny aspekt tycia.
Zupełnie inną możliwość konstruowania czasu fabularnego
1 wypełniania poszczególnych odcinków czasowych stwarzała po-
u Zob. M. Bachtin. Czoj ł przestrzeń u> powieści, s. 21.
H_ j. Bachftr2
ypać Je po długiej linijj
Zob. M. SUkSed, Wariaci2 « warszawa 1073,1. 167. "• lt2W wnoieici r».
Zob. J. Kott, Szkota Wazyk^ Tlum- d, Sieroszewski