Na początku było zdziwienie.
Jeszcze dokładniej — zdumienie: zdziwienie, jak wiele można dokonać za pomocą dotyku.
Z jednej strony mówi się: „dotknięty przez los”. Z drugiej: „za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”. Często też: „jakiś problem jest bardzo dotkliwy”. A tu właśnie wszystko zbiegło się jednocześnie: dotkliwy problem kogoś dotkniętego przez los został rozwiązany jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na dodatek - wrażenie, jakie temu towarzyszyło, było tak wielkie i tak piorunujące, że mogło się wydawać, iż na własnej skórze odczuwa się dotknięcie nieznanego...
Jak na raz za dużo dobrego? Mnie także się tak wydawało. Tym bardziej że sprawcą tej serii niespodzianek był Dmitrij Mo-rozow — nie jakiś nawiedzony magik, czarodziej, szaman, lecz... najprawdziwszy lekarz pediatra - lekarz z akademickim wykształceniem!
O przyjeździe do Polski tego znanego (uff, język można sobie połamać) mikrokinezyterapeuty dowiedziałem się całkiem przypadkiem. Spotkałem się z nim w Gdańsku w domu państwa Gabrieli i Ryszarda Berdychowskich, na zaproszenie których ten mistrz masażu terapeutycznego trafił na Wybrzeże. Była jesień 2001 roku. Morozow prowadził wtedy jedno z pierwszych w Polsce szkoleń mikrokinezyterapii, a następnie - żeby praktycznie zademonstrować, na czym rzecz polega - wykonał kilka pokazowych zabiegów.
W - a właściwie - pod jego ręce trafili chorzy z najrozmaitszymi dolegliwościami: od neurastenii, depresjii, poprzez alergie, po nowotwory. Po godzinnym delikatnym, wykonywanym przez ubranie masażu, każdy z nich z wąskiej kozetki wstawał zadowolony, czując się znacznie, ale to znacznie lepiej niż przed godziną. Poprawa, jaka następowała po takim seansie, była czę-
12
Biblioteka Zdrowaoo Człowieka
in większa niż ulga odczuwana po latach leczenia konwencji >
Sprawa była bardziej niż fascynująca. Zwłaszcza że Morozow, wykonujący delikatne mchy, u boku swych pacjentów bardziej pi/.ypominal muzyka grającego na harfie niż masażystę z krwi I kości. Nie ukrywam, że nie mogłem doczekać się, by z nim po-m/nuiwiać, bo na usta mimowolnie cisnęło mi się bardzo wiele pyl mi: Z czego wynika tak wielka skuteczność tego delikatnego muskania? Na czym polega jego mechanizm? Czy przynoszone przezeń efekty są trwałe, czy przemijają po pewnym czasie? Wreszcie - gdzie owego „grania na ludzkim ciele” można się nauczyć?
Morozow okazał się wdzięcznym rozmówcą. Ani ze swego fachu, ani z umiejętności nie próbował czynić tajemnicy. Okazało llę, że o istnieniu mikrokinezyterapii dowiedział się stosunkowo niedawno: w 1992 roku, gdy do Kijowa - gdzie przez pewien czas mieszkał - przyjechali francuscy mikrokinezyterapeuci mający pomóc w leczeniu dzieci poszkodowanych w wyniku katastrofy w Czarnobylu.
Byłem wtedy świeżo upieczonym pediatrą — opowiadał. — Wszystkiemu mogłem przyjrzeć się z bardzo bliska. Zawsze entuzjastycznie reagowałem na wszelkiego rodzaju medyczne nowinki, a Francuzi bardzo zaimponowali mi profesjonalizmem i nowatorstwem. Gdy okazało się, że dzieci, które zostały poddane ich zabiegom, powracały do zdrowia znacznie szybciej niż (pozostali mali pacjenci, postanowiłem, że i ja zostanę mikroki-fcezyterapeutą.
Po naukę pojechał do Francji, bo właśnie stamtąd wywodzi się ta technika lecznicza. Jej zręby w ciągu 20 lat żmudnych badań stworzyli Daniel Grosjean i Patrice Benini. Nad Sekwaną jest to już w pełni zaakceptowana i coraz częściej dopuszczana do szpitali technika terapeutyczna. Jej stosowanie przynosi bardziej niż zadziwiające rezultaty.
BE:- Mikrokinezyterapia to - opowiadał dalej Morozow - jak określają Francuzi - masaż terapeutyczny. Mikromasaż. Masaż,
13
Jak wyleczyłem dziecko z dysleksji