ni pobyt, inni cudzoziemcy, portreciści — obieżyświaty, bawiący dziś w Wiedniu, jutro w Dreźnie, pojutrze w Warszawie, za miesiąc w Petersburgu i t. d. Świadczą oni przedewszystkiem o niesłychanym popycie na portret — wśród karnawału warszawskiego, poprzedzającego upadek kraju. Głębszych wpływów na losy malarstwa polskiego nie wywarli, jednakże zostawili pewną ilość wybitnych prac i podnosili poziom wymagań artystycznych.
Do tej grupy należy TAUBERT GUSTAW. Niemiec z Berlina, który tu najwcześniej przyfrunął (około 1785 r.), pastelista i minjaturzy-sta, — dalej — ADAM KRAFFT — „Szwed”, autor portretów olejnych, dość suchych w stylu i technice. Dalej Lampi, Grassi, Pietschmann i inni mniej godni uwagi.
JAN CHRZCICIEL LAMPI (1751—1830) — Włoch, od wczesnej młodości zamieszkały w Wiedniu, zjawił się w Warszawie 1787 r. Miał pewne oko, miłą, miękką, zarazem bardzo dokładną manierę malowania, umiał kończyć z bezprzykładną cierpliwością koronki, perły, medaljony, ordery i t. p. na piersiach, szyjach i rękach osób portretowanych. Z prac jego warszawskich wyróżnia się portret biskupa Sołtyka o prześlicznych, wypieszczonych, kobiecych rękach. Sołtyk w czarnej aksamitnej szacie z niebieską wstęgą orderową, siedzi na fotelu z piórem w dłoni. Dobrze utrzymana w charakterze głowa modeluje się jasno na tle ciepłej, błękitnawo-szarej zasłony. Lampi malował także króla, ks. Józefa, Kościuszkę, Stanisława Szczęsnego Potockiego w pancerzu, który mało pasuje do tej pięknej, ale zniewie-ściałej twarzy, — i wiele innych znakomitości. Po czterech latach wyjechał do Petersburga po dalsze sukcesy na dworze Katarzyny.
JÓZEF GRASSI (1757—1838) jako trzydziestoparoletni młody artysta zjechał do Warszawy i, mimo burzliwy nastrój epoki Sejmu Wielkiego, zdobył sobie wstępnym bojem warszawski high-lifei zrobił taką konkurencję Lampiemu, że ten wyjechał zaraz w następnym roku. Grassi jest dość nierówny w swych pracach, naogół jednak mniej w nim drobiazgowości kończenia niż u Lampiego — jest w technice swobodniejszy i szerszy, w układzie ma więcej smaku, pomysłowości i wytworności — a w kolorze w najlepszych swych pracach umie być czarującym. Niewiadomo, czy był on w Anglji,—zdają się jednak przemawiać za tern pewne reminiscencje z dzieł Gainsborough: np. jeden z portretów ks. Józefa, wspartego na białym koniu, jest dość wiernem powtórzeniem dzieła tego angielskiego malarza.1)
') Portret pułkownika S. Leger. Jedna ze słabszych prac Gainsborough. Malarstwo polskie—2 17
_