♦
remu powierzał wyjeżdżając całe gospodarstwo, i ten prowadził je w nieobecności pana wzorowo. Chłopi go uwielbiali — mieli za ojca i króla.
Umiał doskonale połączyć sztukę z gospodarstwem. We dworach w majątkach swych pourządzał sobie „malarnie”, i malował w nich więcej niż kiedykolwiek. Wspaniałe byki i woły. przepyszne konie arabskie, portrety przyjaciół konno, epizody rycerskie, husarzy, li-sowczyków, Żydów w strojach szabasowych, wesołych chłopów krakowskich w Krzyżtoporzycach, — Rusinów w Bolestraszycach — innym majątku w Przemyskiem. Praca na roli i praca w malarni nie przeszkadzały mu wieczorami czytywać Cervantesa w oryginale, albo Krasińskiego, Sadyka Paszę i t. d.
Kres tej pracy ogromnej kładą burzliwe lata ruchów europejskich. Rok 1848 zastał go w Paryżu, dokąd świeżo wyjechał na czas dłuższy, — ale pod wrażeniem wypadków wraca do kraju, rozumiejąc, że może tam być potrzebny. Powołany na stanowisko Prezesa Rady Administracyjnej ks. Krakowskiego, zadziwiająco wywiązuje się z trudnych a odpowiedzialnych zadań — wobec własnych obywateli, a także — sąsiednich potęg Austrji i Rosji. Na tern stanowisku pozostawał do 1853 r., t. j. do zniesienia Rady Administracyjnej. W ciągu tego czasu dwukrotnie przyjmował Franciszka Józefa. Ale robił to z królewską godnością — jak równy równego, czem wielce Niemcom imponował.
Ostatnie burze, a poprzednio strata córki, zachwiały Żelaznem zdrowiem Michałowskiego. Wywiązała się choroba serca. Pogorszyły ją wzruszenia wojny krymskiej. Kiedy wieść o upadku Sebastopola okazała się fałszywą, Michałowski poczuł się szczególniej źle. 9 czerwca 1855 przestało bić jedno z najczystszych serc polskich, — odszedł gewjalny artysta i cudowny człowiek, którego — jak tylu innych — naród nie umiał ocenić, ani wykorzystać dla swego własnego dobra. ')
') Patrz bezimienną monografję „Piotr Michałowski". Kraków 1911 r.
73