28 -
powiędnie kuracye. Zachciało mu się naraz zostać podróżnikiem, popłynął do Ameryki i zwiedzał tam pieszo lasy nieprzebyte, gdzie o łóżku i pokoju sypialnym naturalnie mowy nie było, sypiał w jaskiniach na piasku, albo też na trawie pod gołem niebem. Noce bardzo często bywały zimne i wilgotne; skutkiem tego w początkach cierpiał na reumatyzmy, kłucie w boku, a nawet miewał krwioplucie. Objawy te jednakże znikały potrochu, zdrowie się wzmacniało i dożył późnój starości. Młodym ludziom, którzy się do mnie zgłaszają z cierpieniami płuc, zalecam porzucanie lądu stałego i wzięcie się do marynarki, przychodzi naturalnie walczyć w tym względzie z obawą rodziców, lecz w rezultacie zawsze odbieram potem podziękowania.
Podróżnik do bieguna północnego, Weyprecht, donosi: Od dwudziestu lat byłem chory na katar płuc i nosa, skutkiem tego uważałem się za suchotnika. Dwa razy odbyłem już podróże po morzu lodowatóm, w czasie których pozbywałem się tego cierpienia prawie zupełnie, gdy wracałem jednakże do miast świata cywilizowanego cierpienie się odnawiało. Trzej moi towarzysze byli także chorzy na cierpienie piersiowe, w czasie podróży czuli się zupełnie dobrze. W ogóle, nie mogę sobie przypomnieć, aby ktokolwiek przez cały przeciąg czasu podróży choć raz na katar nosa zapadł.
Doskonałym przykładem mego dowodzenia jest służba na kolejach żelaznych, konduktorzy i maszyniści, szczególniej ci ostatni, którzy spędzają tyle godzin na wietrze. Otóż w ciągu dziesięciu lat pełnienia służby jako lekarz na kolei żelaznój, nie zuarzyło mi się nigdy obserwować między maszynistami chorych na płuca, nawet ci, którzy mieli źle zbudowane klatki piersiowe, czuli się w czasie pełnienia służby daleko lepiój, aniżeli w domd.
Nie podlega wątpliwości, że wszyscy, którzy skutkiem zajęć zmuszeni są przebywać większość życia na świe-