będzie to wówczas tylko zbieżność sytuacji. Ma bowiem Wanda zupełnie odmienne motywacje siwego czynu: poświęca się dla innych, ofiarowuje.
Dlatego mógł Norwid stworzyć z podania o Wandzie misterium chrześcijańskie. Jego Wanda to słowiańska poganka, a zarazem anima naturaliter Christiana. Dlatego jest zdolna do przyjęcia tajemniczego impulsu, który każe jej ponowić ofiarę Chrystusa, ponieść dobrowolną śmierć męczeńską. Jej życie w ogóle wypełnia wyrzeczenie i ofiara. Bo w utworze Norwida Wanda kocha Rytygera i oddanie mu ręki nie byłoby gwałtem na własnym sercu czy skłonnościach (jak w Kraszewskiego wersji legendy o córce Kraka). Poczucie misji i obowiązku poniesienia ofiary można rozumieć jako odkupienie Słowiańszczyzny dla chrześci-44 jaństwa, a wówczas jest Wanda zarówno chrześcijańską męczennicą avant la lettre, jak też postacią symbolizującą istotę losów Polski — cierpiącej i męczeńskiej.
Także w przepięknym poetycko fragmencie Kró-la-Ducha mówiącym o Wandzie pojawia się ten sam rys poświęcenia dla innych i za innych, gotowość poniesienia ofiary- Zarazem przecież jest to ofiara w odmienną, niż u Norwida, celowość wpisana. W jakiejś mierze bowiem Wanda odchodzi po to, aby na tron mógł wstąpić krwawy Popiel i aby na słodką Słowiańszczyznę spadło dzikie okrucieństwo jego władzy i jego dziejotwórcza energia. Wanda ofiarowuje się więc niejako dla Króla-Du-cha i dla dopełnienia się tajemniczego sensu historii, jeśli wolno tak dopowiedzieć symboliczne losy królowej nadwiślańskich Słowian. Ona, najpiękniejszy z kwiatów łąk słowiańskich pełnych zapachu miodów i pieśni ^ pszczół dzwoniącej pod niebem „błękitnym jak len”. • o Niebem sielskiej Słowiańszczyzny, o której nikt nie pi-
VĆ>'
sał z większą czułością niż Słowacki, i zarazem niebem pożegnania idylli.
Oczywiście ani u Słowackiego, ani u Norwida nie jest Wanda personifikaqą Polski lub alegorią, bo zbyt to prymitywne konkretyzacje dla pisarzy szanujących symboliczność mitów i urzeczonych ich tajemniczą wieloznacznością. Wszakże jej biografia napromieniowana została tymi sensami, które ponowiły się w wielkim życiorysie narodu, pozwalając na dostrzeganie tajemniczych corresp ondances między postacią słowiańskiej królowej a historycznym posłannictwem Polski. Rzecz jasna bez mesjanizmu i romantycznego przekonania o predestynacji poszczególnych narodów w założonym, najpewniej przez Boga, porządku świata takie związki między Wandą i Polską nie musiałyby wystąpić, a jej postać można by rozumieć znacznie prościej, przy tym nie bez przymieszki subtelnego dydaktyzmu. A to jako legendę o Wandzie co nie chciała Niemca, jak się to powszechnie u nas czyni, a to jako powiastkę o trudności sprawowania władzy przez piękną kobietę, która ślubowała czystość (Kraszewski), a to wreszcie jako kwiat wyrosły na normandyzmu łodydze, jeśli już komuś — jak Szajnosze — wszystko się w normandyzm zamieniało.
Miarą bogactwa mitu jest oczywiście wielość możliwości interpretacyjnych, które on stwarza i szansa otwarcia wyobraźni, które umożliwia. A mit Wandy został poświadczony poezją najwyższej miary — strofami Króla-Ducha o ofierze słowiańskiej gołębicy.
Czytanie mitu, wnikanie w jego symboliczne sensy oznaczało dla romantyków jedną z prób dotarcia do istoty przeznaczeń, do zgłębienia losu narodu. Ale w pewnym punkcie metafizyka i profecja przecinały