Kurski pisze: ,,Jakoś nie wylał. Stal się nawet bardziej przychylny”1.
Każdy człowiek, a szczególnie osoba o takich zasługach dla Polski, jak laureat Nagrody Nobla, ma potrzebę dodatniej samooceny. Uwagi sprzeczne z treścią, samooceny wywołują silny dysonans poznawczy, który często jest rozwiązywany przez zmianę postaw emocjonalnych w stosunku do autora uwag, dyskredytowanie ich zasadności, odmawianie kompetencji, krytykę samego autora itp. Wałęsa po przeczytaniu uwag Kurskiego niewątpliwie przeżywał dysonans. Jego rakcje w stosunku do rzecznika nie były wszakże agresywne, wrogie. Krytykę potraktował poważnie i dyskutował ze swym rzecznikiem, nie odrzucił arbitralnie uwag i ich autora. Autokrata nie dyskutowałby z krytykiem swojej osoby, ale, jak trafnie zauważył Unger, wyrzuciłby go z pracy. Zresztą samo napisanie memoriału wskazuje, że w otoczeniu Wałęsy panował klimat demokratyczny, dopuszczający dyskusję, robienie uwag krytycznych. Czy na napisanie krytycznego memoriału odważyłby się w latach 1982-1988, a nawet w 1989 r. rzecznik prasowy generała Jaruzelskiego? Zachowanie Wałęsy w przedstawionej sytuacji wskazuje na jego demokratyczne, tolerancyjne postawy, na uczciwość wewnętrzną i kulturę moralno-społeczną. Należy wziąć pod uwagę fakt, że memoriał napisał człowiek młody, niedoświadczony społecznie i politycznie. Wałęsa zapewne prywatnie zgodził się z niektórymi, słusznymi uwagami rzecznika, co świadczy o tym, że odznacza się samokrytycyzmem. Trudno mu było wszakże przyznać się do tego publicznie, byłoby to w sprzeczności z jego rolą i pozycją społeczną.
W prasie i publikacjach o Wałęsie pisano wielokrotnie, że jest w stosunku do współpracowników nielojalny, kapiyśny, niewyrozumiały, że zmienia doradców. Cytowany wyżej Kurski pisze: „Wałęsa ludźmi gra. Wywyższa jednych, by poniżyć innych”.
A. Kirkwood, autor bardziej pogłębiony psychologicznie, pisze w książce Skok do Belwederu: „Ja i oni — to jest, jak się wydaje, główny problem Lecha Wałęsy. Paradoks: człowiek nawiązujący jak nikt inny kontakt z masami, charyzmatyczny przywódca ludu miał dotąd (to wiemy dziś na pewno) ogromne trudności z utrzymaniem bodaj poprawnych stosunków z najbliższym kręgiem współpracowników. Odchodzili od niego. I wciąż odchodzą — upokorzeni, rozgoiyczeni, zbuntowani”2. Zarówno Kurski, jak i Kirkwood, podobnie jak powierzchowni dziennikarze epatujący czytelnika faktami i sensacyjkami z życia Wałęsy (w stylu: popełnia błędy językowe; pomylił procenty), nie potrafili rozwiązać interpersonalnego problemu Wałęsy.
Odrzućmy twierdzenie, że Wałęsa jest agresywny, nieprzystosowany, trudny. Człowieka, który zdał egzamin w trudnych sytuacjach strajkowych, który odgrywał wżyciu „Solidarności” przez 10 lat główną rolę, nie można traktować jak niesfornego studenta czy trudnego pracownika biura konstrukcyjnego. Wałęsa nie funkcjonuje na terenie stosunków sąsiedzkich czy w ośrodku wczasowym, lecz w życiu związkowym i politycznym. Jego współpracownikami byli i są ludzie o różnej proweniencji, doświadczeniu życiowym i osobowości. Poznałem kilku jego współpracowników i sądzę, że to nie Wałęsa, lecz oni stanowiliby dla mnie problem psychologiczny. Wokół ludzi wybitnych gromadzą się nierzadko osoby ambitne, sfrustrowane, demagogiczne. Nie rozumiem, dlaczego wina za konflikt, rozejście się, opozycję ma obciążać Wałęsę, a nie Michnika, Walentynowicz, Gwiazdę, Bujaka i innych. Wybitny polityk, a takim jest niewątpliwie Wałęsa, budzi zawiść, niechęć, a niekiedy wrogość. Może Wałęsa dlatego uważany jest za trudnego, bo jest niezależny, samo-
131
Tamże, s. 77.
A. Kirkwood, Skok do Belwederu. Dziennikarska Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1991, s. 14] -142.