108 homo sacer AMBIWALENCJA SACRUM 109
rozprzestrzenia się we wszystkich obszarach nauk o człowieku, nie napotykając żadnego oporu. Dziesięć lat po Lectures tak klasyczna pozycja francuskiej antropologii jak Esej o naturze i funkcji ofiary Huberta i Maussa (1899) otwiera się przywołaniem „le caractere ambigu des choses sacrees, que Robertson Smith avait si admi-rablement mis en lumiere”4. Sześć lat później, w drugim tomie Vólkerpsychologie Wundta pojęcie tabu wyraża pierwotną nierozróżnialność sacrum i tego, co nieczyste, która miałaby charakteryzować najbardziej archaiczną fazę historii człowieka, ową mieszaninę czci i przerażenia określoną przez Wundta mianem - które miało się później cieszyć niezwykłym powodzeniem - „świętego strachu”. Dopiero w kolejnej fazie, kiedy według Wundta pradawne demoniczne siły zostały wyparte przez bogów, pierwotna ambiwalencja ustąpiła miejsca antytezie sacrum i tego, co nieczyste.
W 1912 roku wój Maussa, Emile Durkheim, publikuje Elementarne formy życia religijnego, w których jeden cały rozdział poświęcony jest „ambiwalencji pojęcia sacrum”. Dzieli on „siły sakralne” na dwie przeciwne kategorie, dobre i szkodliwe:
Niewątpliwie nie budzą identycznych uczuć, bo czym innym jest szacunek, a czym innym odraza i strach. A przecież, aby można było w obydwu wypadkach stosować te same gesty, wyrażane uczucia muszą mieć jednaki charakter. I w rzeczy samej - w religijnym szacunku, zwłaszcza gdy jest on wielki, tkwi pewna groza, natomiast lęk, jaki budzą złe moce, na ogół także nie jest pozbawiony pewnego rodzaju czci. [...] A więc czyste i nieczyste to nie dwa odrębne
4 „ambiwalentny charakter rzeczy świętych, który tak znakomicie ukazał Robertson Smith”; H. Hubert, M. Mauss, Esej o naturze i funkcji ofiary, przeł. L. Trzcionkowski, Nomos, Kraków 2005, s. 5 (przyp. tłum.).
rodzaje, lecz dwie odmiany jednego rodzaju, który obejmuje wszystko, co sakralne. To dwie odmiany sacrum - jedna dobra, druga zaś szkodliwa. I nie tylko między tymi dwoma opozycyjnymi formami nie ma nieciągłości, lecz także każdy przedmiot może bez zmiany natury przechodzić z jednej formy do drugiej. Czyste może stać się nieczystym, i na odwrót. I właśnie na tych przeobrażeniach poj lega ambiwalencja sacrum1. J
Na stronach tych dokonuje się już proces psychologi-zacji doświadczenia religijnego („odrazy” i „strachu”, którymi wykształcona europejska burżuazja zdradza uczucie skrępowania w obliczu faktu religijnego), który dobiegnie końca kilka lat później w środowisku teologii marburskiej wraz z dziełem Rudolfa Otto o sacrum (1917). Tutaj teologia, która zatraciła wszelkie doświadczenie objawionego słowa, i filozofia, która porzuciła wszelkie umiarkowanie wobec uczucia, celebrują swe złączenie w pojęciu sacrum, które teraz całkowicie pokrywa się z pojęciem tego, co mroczne i nieprzeniknione. Fakt, że to, co religijne, należy w całości do sfery psychologicznych emocji i w istotny sposób łączy się z dreszczami i gęsią skórką - oto trywialność, którą neologizm nu-minotyczny musi ubrać w naukowe szatki.
Zatem kiedy kilka lat później Freud zabrał się za napisanie Totemu i tabu, teren był już wystarczająco przygotowany. Dopiero jednak w tej książce ujrzała światło dzienne prawdziwa teoria ambiwalencji opierająca się na podstawach nie tylko antropologicznych czy psychologicznych, ale i lingwistycznych. W 1910 r. Freud przeczytał esej dziś zdyskredytowanego językoznawcy Abla
E. Durkheim, Elementarne formy życia religijnego, przeł. A. Zadro-żyńska, PWN, Warszawa 1990, s. 392-393.