mem. Goście siedzieli nieruchomo, a bywało, że nawet skarżyli się na chłód, podczas gdy niszczyciel majątku perorował: „Jestem jedynym na ziemi — jedynym na świede, który sprawia, że dym ten wznosi się od początku do końca roku na cześć zaproszonych plemion.’* Podczas niektórych olejnych uczt zdarzało się, że płomienie zapalały deski dachu i cały dom stawał się ofiarą potlaczową, zawstydzając w najwyższym stopniu gości i wywołując wielką radość wśród gospodarzy.
Według Ruth Benedict potlacz zrodziła obsesyjna pogoń za statusem naczelników plemienia Kwakiutlów. „Mowy wodzów wygłaszane na potlaczach, oceniane według wzorów innych kultur, są przykładem bezwstydnej megalomanii — pisze. — Celem wszystkich starań Kwakiutlów było wykazanie wyższości nad przeciwnikami” (s. 274). Według niej, cały pierwotny system gospodarczy północno-zachodniego wybrzeża Pacyfiku „koncentrował się wokół tej obsesji” (s. 277).
Sądzę, że Benedict się myliła. System gospodarczy Kwakiutlów nie służył rywalizacji o pozycję; to raczej rywalizacja o pozycję była na usługach systemu gospodarczego.
Wszystkie zasadnicze elementy darowizn u Kwa-dutlów, z wyjątkiem aspektów destrukcyjnych, istnieją we wszystkich społecznościach prymitywnych porozrzucanych w różnych stronach świata. Jeśli się potlacz zredukuje do jego zasadniczego sedna, to okaże się on rywalizacyjną ucztą, niemal powszechnym mechanizmem zapewnienia produkcji i dystrybucji dóbr pośród ludów, które nie mają jeszcze w pełni uformowanej klasy rządzącej.
Melanezja i Nowa Gwinea dostarczają najlepszej sposobności do badania rywalizacyjnych uczt w warunkach względnie nie skażonych. W całym tym rejo-
nie mieszkają tzw. wielcy ludzie zawdzięczający swą wysoką pozycję wielkiej liczbie uczt, którym patronowali w czasie całego swego życia. Każdą fetę musiał poprzedzić intensywny wysiłek zgromadzenia niezbędnego bogactwa ze strony kandydata na wielkiego człowieka.
Na przykład, wśród mieszkańców Wysp Salomona mówiących językiem kaoka człowiek łaknący pozycji społecznej rozpoczyna swą karierę w ten sposób, że poleca żonie i dzieciom obsadzić większy teren yamsa-mi. Następnie, jak pisze australijski antropolog, łan Hogbin, Kaoka, który pragnie stać się wielkim człowiekiem, zwołuje swych krewnych i rówieśników, aby mu pomagali w łowieniu ryb. Później prosi przyjaciół o maciory, powiększając w ten sposób własną trzodę. W miarę nowych miotów umieszcza on dodatkowe zwierzęta u swoich sąsiadów. Wkrótce krewni i przyjaciele zaczynają przeczuwać, że młodemu człowiekowi się powiedzie. Widzą jego duże ogrody i wielką trzodę, toteż podwajają własne wysiłki, aby zbliżająca się biesiada wypadła jak najlepiej. Chcą, aby młody kandydat na wielkiego człowieka pamiętał, gdy już się nim stanie, że mu pomogli. Na koniec wszyscy się zbierają i budują bardzo piękny dom. Mężczyźni wyruszają na ostatnią wyprawę rybołówczą. Kobiety zbierają yamsy i chrust, liście bananowe oraz kokosy. Po przybyciu gości, podobnie jak w przypadku potlaczu, całe to bogactwo układa się w porządne stosy i wystawia na pokaz, aby można je było podziwiać i obliczyć.
W dniu biesiady wydawanej przez młodego człowieka, imieniem Atana Hogbin, spisał: 125 kg suszonych ryb, 3000 placków z yamsów i kokosów, 11 dużych misek puddingu z yamsów i 8 świń. Wszystko to było bezpośrednim efektem dodatkowej pracy zor-
#• 115