rzanle na siłę czegoś wspólnego, próba przesublimowania żądzy w zjawisko stosowne społecznie. Tyle że to właśnie radykalna niestosowność czyni chuć chucią. Nie, te zawiłe manewry wcale nie posuwają sprawy naprzód, tylko cofają ją do pierwotnych popędów. Proszę nie mylić owijania w bawełnę z doraźnym interesem. Jasne, że zawsze może z tego wyniknąć coś więcej, ale to coś nie ma nic wspólnego z wybieraniem firanek, kupowaniem pościeli i podpisywaniem deklaracji o przystąpieniu do drużyny ewolucyjnej. Ewolucja może obejść się beze mnie. Ja chcę tyłko przelecieć tę laskę, więc owszem, gotów jestem trochę poowijać w bawełnę, ale to dla mnie wyłącznie środek do celu. Ile jest w moim zachowaniu cynicznego podstępu? Chętnie odpowiedziałbym, że sto procent.
- Wybierzemy się kiedyś razem do teatru?
- Och, z największą przyjemnością - odpowiedziała, a ja wcale jeszcze nie wiedziałem, czy jest sama, czy ma chłopaka, i w ogóle mnie to nie obchodziło, a dwa czy trzy dni później - w tym samym roku dziewięćdziesiątym drugim, osiem lat temu - dostałem od niej liścik: „Bardzo dziękuję za zaproszenie na przyjęcie, za możliwość obejrzenia Pańskiego wspaniałego mieszkania i nadzwyczajnej biblioteki, za to, że dane mi było dotknąć rękopisu Franza Kafki. Był Pan łaskaw zapoznać mnie z twórczością Diego Ve-tóząueza...”
Dołączyła numer telefonu i adres, więc zadzwoniłem z propozycją wieczornego spotkania.
- Czy nie wybrałaby się pani ze mną do teatru? Na tym, jak pani wie, polega moja praca. Muszę niemal co tydzień obejrzeć jakiś spektakl, a zawsze dostaję dwa bilety, więc może zechciałaby mi pani towarzyszyć?
Zjedliśmy więc razem kolację na mieście i poszliśmy obejrzeć sztukę, która była do niczego, ale siedziałem o-
20
bok Consueli, zerkając co chwila na jej piękny dekolt i piękne ciało. Ma doprawdy królewskie, dorodne, wspaniale piersi (stanik rozmiar D), i bielusieóką skórę, którą natychmiast chciałoby się polizać. W teatrze, w półmroku, magia jej bezruchu działała przemożnie. Cóż bardziej erotycznego w takiej sytuacji niż pozorny brak jakichkolwiek intencji erotycznych ze strony podniecającej kobiety?
Po spektaklu zaproponowałem jej drinka, zastrzegając się, że jest pewien szkopuł:
- Ludzie znają mnie z telewizji, więc gdziekolwiek pójdziemy, czy do Algonquina, czy do Carlyle’a, czy gdzieś indziej, mogą zakłócić nasze poczucie prywatności.
-Już w bufecie teatralnym zauważyłam, że nam się przyglądają - przyznała.
- Przeszkadzało to pani?
- Sama nie wiem. Po prostu zauważyłam. Ciekawa byłam, czy panu nie przeszkadza.
- Niewiele można na to poradzić - odpadem. - Koszty zawodowe.
- Pewnie tak. Na pewno wzięli mnie za pana fankę.
- W żadnym razie nie jest pani typem fanki.
- Ale ludzie na pewno tak myśleli.
- Proszę spojrzeć tam: to David Kepesh z jedną ze swoich licznych młodych fanek.
- Wzięli mnie za jakąś głupią, egzaltowaną pannicę.
- A jeśli nawet? - spytałem.
- To nie byłabym szczęśliwa z tego powodu. Chciałabym zrobić dyplom, zanim moi rodzice znajdą zdjęcie swojej córki na Szóstej Stronie w „Post”.
- Nie sądzę, aby miała pani trafić na Szóstą Stronę. Na pewno nie.
- Mam nadzieję.
_ Ąje jeśli to panią niepokoi - dodałem - to możemy
21