156 Btig Bestia
Może tak właśnie być musiało, albowiem gusta epoki sprzeciwiały się jakiemukolwiek wyrażaniu osobistych uczuć i brak było w poezji stylu, który by sobie i tym radził. Nawet tak klasycznej lekturze szkolnej jak Elegia napisana na wiejskim cmentarzu Thomasa Graya zarzucono niestosowność i autor odpowiednio okroił swój wiersz. Sam Cowper mocno przynależał do swego czasu. Swoją niezwykłą popularność zawdzięczał temu, że umiał dostosować styl Pope’a do nieco bardziej mieszczańskiego, mniej wyrafinowanego literacko gustu drugiej połowy XVIII wieku. Przeważająca część jego twórczości ma charakter miękki, domowy, przytulny, niemal błogi. Nawet w Człowieku za burtą rozpacz jest wygładzona. złagodzona w dość eleganckim augustiańskim stylu. Dzięki temu słychać w wierszu trochę niepokoju, trochę melodramatu, trochę użalania się nad sobą, jak gdyby poeta wiedział o czymś niestosownym i przekraczającym wszelkie wyobrażenie, czego nie mógł ani w pełni wyrazić, ani też w całości przemilczeć?
Hume, pisząc, że „życie człowieka ma dla wszechświata znaczenie nie większe niż życie ostrygi”, określił tym samym postawę swej epoki: jej godną podziwu, nową i na swój sposób odważną tolerancję wobec samobójstwa jako aktu, do którego każdy ma prawo, równoważył pewien wrodzony niesmak wobec dramatyzmu oraz pewien obyczaj — w dziedzinie uczuć, a może i myśli — który człowiekowi o odpowiednio dobrym stylu i bystrym umyśle kazał na rozpacz odpowiadać zniecierpliwieniem. Alternatywę stanowiło tu jedynie przełamanie formy i pozostanie mniej lub bardziej w cieniu; tak było z BIake’iem, który, jakkolwiek urodził się w tym okresie, należał już do całkowicie innej epoki i innego stylu. Inni, najbardziej nawet zdesperowani, nie zdołali przełamać rygorów dżentelmeńskiego klasycyzmu i oswojonych, ograniczających środków poetyckich późnego augustianizmu.
Jedna z licznych wielbicielek, z którymi Walpole prowadził obfitą korespondencję, zauważyła, że we Francji przyczyną samobójstwa prawie zawsze jest bankructwo, miłość — rzadko. W epoce tak wybitnie rozsądnej pieniądze uchodziły za motyw najbardziej racjonalny i do przyjęcia. Nawet Thomas Chatterton, najsłynniejszy samobójca pośród pisarzy, otruł się nie z jakiegoś nadmiaru uczucia, ale dlatego, że nie był w stanie utrzymać się z pisania. Później romantycy uczynili zeń symbol poety skazanego. W rzeczywistości jednak padł on ofiarą snobizmu oraz Grub Street.
Pochodził ze społecznych nizin. Członkowie rodziny jego ojca od pokoleń pracowali jako zakrystianie w pięknym gotyckim kościele St. Mary Redcliffe w Bristolu. Ojciec zdołał wspiąć się o jakiś szczebelek czy dwa wyżej: był kierownikiem miejscowej szkoły, jak również muzykiem amatorem; pobieżnie zajmował się też magią. Zmarł jednak w 1752 roku, na trzy miesiące przed narodzinami swego syna Thomasa, jego owdowiała żona zaś klepała biedę przez całe dzieciństwo chłopca. Założyła żłobek, szyła, rysowała na muślinie wzory dla
miejscowych hafciarek. Chatterton nie skończył jeszcze ośmiu lat, kiedy wysłano go do Colston’s Hospital, bristolskiej szkoły charytatywnej. Kiedy opuścił ją siedem lat później, wysłano go na nauką do miejscowego kopisty. Krótko mówiąc, znalazł się w owej prawie ślepej uliczce klasy robotniczej, gdzie najlepszą rzeczą, na jaką mógł liczyć, było wciśnięcie się z wysiłkiem do niższych warstw klasy Średniej i założenie jakiegoś własnego interesu jako kopista. Ale zaraz potem, nim jeszcze skończył siedemnaście lat, Chatterton napisał większą część swych wierszy rowleyowskich — na pergaminie, przekonującym średniowiecznym pismem i w takimże stylu, w doskonałej Średniowiecznej pisowni i w ówczesnym słownictwie. Wiersze te są najbardziej zdumiewającym przykładem przedwczesnej dojrzałości przed Rimbaudem.
Przyniosły mu one tyle co nic. Jacyś trzej członkowie bristolskiej starszyzny potraktowali go lekceważąco. On dał im swoje znakomite manuskrypty w zamian za ich dostojne towarzystwo i parę szylingów. Napisał do londyńskiego wydawcy i księgarza Dodsleya, posyłając mu jeden z najlepszych wierszy rowleyowskich. Nic z tego nie wyszło. Następnie spróbował szczęścia u Hora-ce’a Walpole’a, który od początku wydawał się ideałem patrona: nie tylko był bogaty, wpływowy, modny i miał znajomości, nie tylko stanowił jedną z czołowych postaci „gotyckiego odrodzenia”, ale też był wszechstronnym fałszerzem. Jego powieść Zamek Otranto za pierwszym razem opublikowano jako „przekład z włoskiego manuskryptu, znalezionego w bibliotece pewnej rodziny katolików z północnej Anglii, dokonany przez Williama Marshalla i wydany drukiem w Neapolu w roku 1520”. W swych Anecdotes on Painting Walpole wspominał też o kościele Redcliffe i o „Mistrzu Canynge”, będących kluczowymi motywami dzieł Rowleya. Chatterton posłał mu więc swój przyczynek do Anecdotes, zatytułowany Przewagi Peyncteynge’a Angielczyka, przez T. Rowliego dla Mistrza Canynge’a w roku 1469 opisane. Była to kunsztowna imitacja naukowego dzieła, pełna szczegółów i dociekań, cała napisana w dialekcie rowleyowskim. Dla większej smakowitości Chatterton dodał do niej parę fragmentów swoich wierszy. Walpole był zachwycony: podekscytowała go myśl, że jest na tropie odkrycia, i pochlebiało mu to, że jakiś znawca uznał go za znawcę. Odpisał Chatterto-nowi w sposób uniżony i wylewny, niczym uczony uczonemu, proponując mu między innymi opublikowanie niektórych wierszy rowleyowskich.
Chatterton popełnił wtedy poważny błąd: uznał, że Walpole podziwia jego dzieło dla samych jego walorów, a nie dla towarzyskich korzyści, jakie mu ono mogło przynieść. Posłał mu więc dalszą porcję wierszy rowleyowskich i w swym entuzjazmie, że oto literacki lew potraktował go serio, zwierzył mu się, iż nie jest niezależnym dżentelmenem, lecz szesnastoletnim czeladnikiem bez grosza przy duszy, poszukującym patrona. Nie mógł wszak wiedzieć, że Walpole jest równie wielkim nikczemnikiem, co snobem. Ten, przerażony zarówno perspektywą jakichś oczekiwań wobec jego osoby, jak i tym, że dał się nabrać, czym prędzej pozbył się Chattertona. Wiele lat później utrzymywał, że napisał doń list „tak czu-