394 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w.
stwierdzić trzeba, że z całego okresu jego rządów arcybiskupich i z najbliższych lat po jego zgonie nie zachował się żaden przywilej któregokolwiek z książąt polskich, który by zawierał jakieś ustępstwa i gwarancje w tym kierunku dla duchowieństwa. Wobec znacznej liczby różnych dokumentów z tego czasu, jakie się dochowały do dziś dnia, zdaje się to świadczyć, że tego rodzaju przywileju sądowego kościół w Polsce w owym czasie nie zdołał uzyskać, że w tej sprawie spotkał się z solidarnie odmownym stanowiskiem wszystkich książąt. Ale w zachowanych dokumentach są dowody, że mimo to Kietlicz nie zrezygnował z wywalczenia sądowej „libertas ecclesiae”, lecz że do tego celu postanowił przybliżyć się inną drogą, skoro wydanie przywilejów egzempcyjnych natrafiało na przeszkodę i opór ze strony książąt. Sposób postępowania zastosowany przez Kietlicza należy uznać za bardzo trafny, tym bardziej że ostatecznie okazał się skuteczny i dał pożądane wyniki. Sposób ten polegał na stworzeniu pewnych faktów we własnym zakresie działania. Opierając się mianowicie na powszechnych przepisach kościoła oraz na wskazówkach zaczerpniętych bezpośrednio u papieża Innocentego III przystąpił Kietlicz do zorganizowania via facti odrębnego sądownictwa kościelnego, w którym najwyższa władza sądowa przypadała arcybiskupowi i biskupom nad podległym im duchowieństwem diecezjalnym, a ewentualnie synodowi prowincjonalnemu całego Kościoła polskiego. Środek ten dlatego nazwałem bardzo trafnym, bo nie narażał kościoła i duchowieństwa na żadne konflikty z państwem, bo wykonanie go nie przekraczało ram wewnętrznej sprawy kościelnej, w którą państwo miałoby potrzebę wkraczać. Przeprowadzając
jako arcybiskup, a potem i legat papieski, wizytacje polskich diecezji, nakazywał duchownym, którzy Jakiekolwiek mieli między sobą sprawy sporne, aby te spory wytaczali przed nim jako swym właściwym sędzią2S0. Co prawda w tych przypadkach, gdy się to działo na obszarze innych diecezji niż gnieźnieńska, widzieli w tym tamtejsi biskupi naruszenie własnej kompetencji, bo każdy z nich, jako loct ordinarius, uważał siebie wyłącznie za uprawnionego do sądzenia podległego sobie duchowieństwa. A również — Jak informuje bulla z r. 1218 — księża płoccy niechętni byli temu, by ich sądził arcybiskup Kietlicz, może surowszy od ich biskupa Gedki i wraz z tymże zwrócili się ze skargą do papieża, apelując u niego przeciw temu przekraczaniu 'kompetencji przez arcybiskupa Kietlicza. Z drugiej strony słyszymy, że tenże biskup Gedko wraz ze swą kapitułą płocką skazał sądownie na karę pewnego kanonika za to, że ów pozwał innego współkanonika przed sąd świecki („ab episcopo et ca-pitulo fuerat condempnatus eo, quod quendam suum concanonicum traxerat ad iudicium seculare”)Ml. Wynika stąd, że biskup płocki przestrzegał tego w swej diecezji, by się księża we wzajemnych pretensjach procesowali przed nim, a nie ciągnęli przed sądy świeckie, i że usiłował wymusić solidarność podległego sobie duchowieństwa w tym bojkocie sądów świeckich karami, które nakładał na księdza odwołującego się do instancji sądowych świeckich. Z tych faktów widać, że ówczesny episkopat polski starał się via facti przeprowadzić zasadę, ii księża w sporach między sobą nie będą odwoływać się do sądów państwowych, świeckich, lecz
230 Kod. W polski t u I, nr 102. Si Tamże.