132 AUGUST STRINDBERG
PANNA JULIA . . .
Poważnie! • \
JEAN
W takim razie i przed chwilą mówiła pani poważnie! Pani igra zanadto na serio, i to jest właśnie niebezpieczne! Ale ja mam już dość tej zabawy i proszę mi wybaczyć, ze wrócę do swojej roboty. Pan hrabia musi mieć buty wyczyszczone na czas, a północ już dawno minęła. |
PANNA JULIA ;
Zostaw te buty!
JEAN
Nie! To moja praca, którą muszę wykonać. Natomiast nigdy się nie zooowiązywalcm być dla pani towarzyszem zabawy i nigdy nim nie będę, bo zanadto się na to cenię!
PANNA JULIA
Jaki dumny!
JEAN
Czasem, a czasem wcale nie!
PANNA JULIA
Czy pan już kiedyś kochał? 1
JEAN
My nie używamy tego słowa. Ale lubiłem dużo dziewcząt, a raz byłem aż chory, że nie mogłem dostać tej, którą chciałem. Słyszy pani? Chory, tak jak bywają książęta w bajkach z Tysiąca i jednej nocy!28 Którzy z miłości nie mogą ani jeść, ani pić!
—----—■—-——---;— -(-
28 W słynnym zbiorze baśni, opowieści i podań arabskich, spopularyzowanym w kulturze europejskiej z początkiem XVIII |w. (przekład francuski Antoine Gallanda) kilkakrotnie występuje postać chorego ż miłości władcy (np. Opowieici o Kamar-az-Za’»anie, synu króla Szachramana — Bajka 12, Noc 192). i
Jean milczy
Kto to był?
Nie może mnie
JEAN
pani zmusić, żebym to powiedział.
PANNA JULIA
Ale jeśli poproszę jak równego sobie, jak się prosi — przyjaciela?! Kto to taki?
Pani!
Kapitalne!
Kto to był?
PANNA JULIA siadając
JEAN
Tak, istotnie! To było komiczne! To właśnie ta historia, której nie chciałem przed chwilą opowiedzieć, ale teraz ją pani opowiem. .Gzy...pani wie, jak wygląda świat oglądany od dołu? Nie, tego pani nie wie! Tak samo, jak rzadko ogląda się grzbiety jastrzębi i sokołów, bo przeważnie unoszą się wysoko w przestworzach! Żyłem w folwarcznych czworakach wraz z siedmiorgiem rodzeństwa i wieprzkiem, pośród szarych pól, gdzie nie rosło ani jedno drzewo! Ale z okien widać było rnur hrabskiego parku, a nad nim wierzchołki jabłoni. Tp był rajski ogród. I stało tam wiele aniołów mścicieli z płonącymi mieczami, którzy go strzegli. A przecież i ja, i inni chłopcy znajdowaliśmy jakoś drogę do drzewa życia. Teraz pani mną gardzi?
PANNA JULIA
Ach, przecież wszyscy chłopcy kradną jabłka.
17*