- Chcesz, żebym sobie poszedł, czy mam zostać? Już 11 mówiłem, że jeśli przyjdą uzbrojeni, usłyszymy ich z dale ka. Decyzja należy do ciebie.
Zastanawiałam się przez chwilę, po czym podniosłam na niego wzrok.
- Cóż, pewnie i tak wkrótce by się dowiedzieli. Ta u dojedzie do ośrodka w pół godziny. Kolejne trzydzieści minut zajmie Donowi podjęcie decyzji, a drugie tyle jed nostce dotarcie tutaj. Tatę nie wie, że go zauważyliśmy, więc uzna, że nie ma pośpiechu. Równie dobrze możesz zostać. Skoro odważyłam się powiedzieć prawdę moje) matce, Don będzie dla mnie jak bułka z masłem.
Próbowałam humorem zamaskować lęk, od którego za czął mi się skręcać żołądek. Bones wiedział jednak, że nic czuję się tak pewnie, jak udaję.
- Wszystko będzie dobrze, Kitten. Zobaczysz.
***
Dokładnie godzinę później zabrzęczał mój telefon. Tak bardzo się śpieszyłam, by odebrać, że omal nie zmiażdży łam aparatu.
- Halo? - Trzeba mi przyznać, że w moim głosie nie zabrzmiała nawet nuta niepokoju.
- Cat? To ty? — Głos Dona nie był taki grzeczny.
- Przecież to moja komórka. Spodziewałeś się kogoś innego?
W słuchawce na chwilę zapadła cisza.
-Wszystko u ciebie w porządku? - zapytał ostrożnie Don.
Pomyślał więc, że zwabiłam do siebie wampira na ko-l a ję i deser w postaci kołka. Cóż, punkt dla niego za dopuszczenie możliwości, że jestem niewinna. Tatę się na to nic zdobył.
Oczywiście. Dlaczego pytasz? O co chodzi?
I )on ponownie zamilkł na kilka sekund.
Mamy tutaj pilną sprawę - odezwał się w końcu. -i.ilc szybko możesz przyjechać?
Rzuciłam Bonesowi krótkie spojrzenie, a on w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
Daj mi godzinę.
Dobrze. Czekam.
O, nie wątpię.
Rozłączyłam się i krzyknęłam:
- Nie zrezygnuję z ciebie!
Gdy te słowa wypłynęły z moich ust, zrozumiałam, że naprawdę tak myślę. Kilka ostatnich dni uświadomiło mi, |,ik bardzo byłam nieszczęśliwa bez Bonesa. Miałam wró-• ic: do pustego życia tylko po to, żeby wszyscy wokół mnie poczuli się lepiej? Nie, dziękuję.
bones roześmiał się ponuro.
- Cholerna racja. Nie zamierzam odejść tylko dlatego, i nie dadzą nam błogosławieństwa.
- Ale rezygnacji i tak nie złożę. - Podświadomie podjęłam również tę decyzję, ale dopiero teraz wypowie-ilziałam ją na głos. - Dla mnie to coś więcej niż praca. Mogę zmieniać życie ludzi, którzy nie mają do kogo się
wrócić. Wiem, że będę musiała stawić czoło Donowi i chłopakom, ale nie odejdę, dopóki mnie do tego nie /muszą.
167