powoli i dokładnie; gdy więc przyszedł czas posiłku, nie miał jeszcze włókien gotowych. A ponieważ chciał się zastosować do słów starca, został, by skończyć robotę; tymczasem abba Arseniusz, widząc, że go nie ma, pomyślał, że ma gości, i zjadł sam. O zmroku abba Aleksander skończył i przyszedł. Starzec go zapytał: „Miałeś gości?” On odrzekł: „Nie”. Starzec więc pytał dalej: „Dlaczego w takim razie nie przyszedłeś?” A on na to: „Bo mi powiedziałeś, żebym przyszedł, gdy przygotuję włókna: więc usłuchałem i nie przyszedłem, bo dopiero teraz skończyłem”. Starzec; zdumiał się nad jego dojkładnośdą i powiedział: „Posil się zaraz, żebyś mógł się modlić ze spokojem, i wypij swoją porcję wody: inaczej szybko by twoje dało wpadło w chorobę”.
25(63). Kiedyś abba Arseniusz przyszedł na miejsce, gdzie były trzciny i chwiały się na wietrze2. Starzec zapytał uczniów: „Co to za ruch?” Odpowiedzieli: „To trzciny”. I rzekł im starzec: „Zaiste, jeżeli ktoś siedzi skupiony, a usłyszy ćwierkanie wróbla, już jego serce nie trwa w tym samym skupieniu: cóż dopiero wy, skoro tu u was tak szumią trzciny!”
26(64). Opowiadał abba Daniel, że jacyś bracia wybierali się do Tebaidy po len i mówili sobie: „Przy tej okazji zobaczymy abba Arseniusza”. Abba i Aleksander wszedł do niego i powiedział: „Chcą aę widzieć braria przybyli z Aleksandrii”. Starzec odrzekł „Dowiedz się od nich, jaki jest cel ich podróży”. On dowiedział się, że idą po len do Tebaidy, i powtórzył to starcowi. A starzec na to: „Zaiste nie zobaczą twarzy Arseniusza, bo nie' dla mnie przyszli, ale w sprawach związanych ze swoją pracą. Ugość ich | i odeślij w pokoju, ale im powiedz, że starzec nie może ich przyjąć”.
27(65). Pewien brat przyszedł pod celę abba Arseniusza w Sketis i zajrzał przez drzwi; i zobaczył starca jakby całego w ogniu, a brat ów był godziento oglądać. I gdy zapukał, starzec wyszedł, a widząc zdumienie na twarzy brata, zapytał go: „Od dawna pukasz? Czyś może co widział?” On odpowiedział: „Nie”. Starzec porozmawiał z nim i pożegnał go.
28(66). Kiedy abba Arseniusz mieszkał w Kanopos, pewna dziewica z senatorskiego rodu, bardzo bogata i pobożna, przyjechała z Rzymu, żeby go zobaczyć. Podejmował ją arcybiskup Teofil, a ona go prosiła, by wpłynął na starca i żeby starzec ją przyjął. Arcybiskup przyszedł i prosił go: „Ta dostojna pani przyjechała z Rzymu i chce cię widzieć” - starzec jednak nie zgodził się na jej wizytę. Gdy ona to usłyszała, kazała sobie osiodłać wierzchowca, bo mówiła: ,Jednak ufam Bogu, że go zobaczę. Bo nie przybyłam tu oglądać człowieka, gdyż ludzi jest dość i w naszym mieście; ale przybyłam oglądać proroka”ł. I kiedy zajechała przed celę starca, za zrządzeniem Bożym starzec był właśnie na zewnątrz: zobaczyła go więc i upadła mu do nóg. On podniósł ją z gniewem i patrząc na nią rzekł: „Chciałaś oglądać moją twarz, patrz sobie” - ale ona ze wstydu nie spojrzała nawet w jego twarz. I mówił jej starzec: „Czy nie słyszałaś
0 moim sposobie żyda? Trzeba go było uszanować. Albo jak śmiałaś jechać tak daleko? Czyż nie wiesz, że jako niewiasta nie powinnaś włóczyć się po świede? A może o to a chodziło, żeby po powrocie do Rzymu móc mówić innym kobietom, że widziałaś Arseniusza - a wtedy z morza zrobi się jedna wielka droga dla kobiet zdążających do mnie?” A ona na to: .Jeżeli Bóg pozwoli, nikomu nie dam tu przyjechać: ale módl się za mnie
1 zawsze o mnie pamiętaj”. A starzec odparł: „Proszę Boga, żeby pamięć
0 tobie zabrał mi z serca”. Na te słowa odeszła wstrząśnięta, a gdy wródła do miasta, dostała gorączki ze zmartwienia. Doniesiono błogosławionemu arcybiskupowi Teofilowi, że jest chora; przyszedł ją więc odwiedzić i pytał, co się jej stało. Odpowiedziała: „Obym tu nie była przyjeżdżała! Bo prosiłam starca, by o mnie pamiętał, a on mi odpowiedział: «Proszę Boga, żeby pamięć o tobie zabrał z mego serca». I teraz umieram ze zmartwienia!” Odpowiedział jej arcybiskup: „Czyż nie wiesz, że jesteś kobietą?
1 że tó przez kobiety nieprzyjadel atakuje świętych? To dlatego starzec tak d powiedział: ale za twoją duszę zawsze się będzie modlił”. W ten sposób uleczył ją na duchu i odjechała do siebie rozradowana.
29(67). Abba Daniel opowiadał o abba Arseniuszu, że kiedyś przyszedł urzędnik i przyniósł mu testament jakiegoś jego krewnego senatora, który zostawił mu ogromny spadek. Starzec wziął ten testament i chriał go podrzeć. Wtedy urzędnik padł mu do nóg i mówił: „Błagam tię nie drzyj go, bo mi głowę utną!” Odrzekł abba Arseniusz: „Ja umarłem wcześniej, a on dopiero teraz”. Odesłał więc testament i nic nie przyjął.
30(68). Opowiadano też o nim, że w wieczór sobotni, gdy już rozświecał się dzień Pański, zostawiał słońce za plecami i wyciągał ręce do nieba
4 - Pierwsza Księga Starców 49