Struktura rewolucji naukowych
ujmowało jeszcze jedną z całego zespołu prawidłowości, jakie odsłaniał przed geniuszem świat określony łącznie przez przyrodę i przez te paradygmaty, na których wychował się on i jego współcześni. Żyjąc w tym świecie, Galileusz mógł jeszcze, gdyby chciał, wytłumaczyć, dlaczego Arystoteles widział to, co widział. Jednak bezpośrednia treść doświadczeń Galileusza ze spadającymi kamieniami była już inna niż w przypadku Arystotelesa. *
Nie jest naturalnie sprawą oczywistą, że w ogóle powinniśmy poświęcać tyle uwagi owemu „bezpośredniemu doświadczeniu”, tzn. właściwościom zmysłowym, które paradygmat tak udobitnia, że ich prawidłowości stają się widoczne niemal gołym okiem. Właściwości te muszą, rzecz jasna, zmieniać się w zależności od tego, jakim paradygmatem kieruje się uczony, ale nie są one bynajmniej tym, co zazwyczaj mamy na myśli, kiedy mówimy o surowych danych lub gołych faktach, z których wywodzić się ma badanie naukowe. Być może powinniśmy owo bezpośrednie doświadczenie zostawić na boku jako zbyt płynne, a zająć się konkretnymi operacjami i pomiarami, jakich dokonują uczeni w swych laboratoriach. Albo powinniśmy może poprowadzić naszą analizę dalej, wychodząc od tego, co bezpośrednio dane. Można by ją na przykład prowadzić w kategoriach jakiegoś neutralnego języka obserwacyjnego, dostosowanego, dajmy na to, do opisu obrazów powstających na siatkówce oka i warunkujących to, co uczony widzi. Obierając którąś z tych dróg, moglibyśmy liczyć na uratowanie obszaru, w którym doświadczenie jest czymś definitywnie określonym, w którym wahadło i utrudnione spadanie nie są różnymi percepcjami, lecz raczej różnymi interpretacjami jednoznacznych danych, jakich dostarcza obserwacja kołyszącego się kamienia.
Ale czy doświadczenie zmysłowe jest czymś niezmiennym i neutralnym? Czy teorie są po prostu zinterpretowanymi przez człowieka danymi zmysłowymi? Stanowisko teoriopoznawcze, któremu przez trzysta łat niemal powszechnie hołdowała filozofia zachodnia, każe z miejsca i jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Sądzę, że wobec braku dobrze opracowanej koncepcji alternatywnej nie sposób odrzucić tego punktu widzenia całkowicie. Jednakże pogląd ten przestał już skutecznie funkcjonować, a próby uczynienia go efektywnym przez wprowadzenie jakiegoś neutralnego języka obserwacyjnego wydają mi się dziś beznadziejne.
Wyniki operacji i pomiarów dokonywanych w laboratorium przez uczonego nie są „dane” przez doświadczenie, leczTaczej „z trudem zebrane”. Nie są one tym, co uczony widzi, przynajmniej dopóty, dopóki badania jego nie są zaawansowane, a uwaga skoncentrowana na wybranym przedmiocie. Są one raczej konkretnymi wskaźnikami treści percepcji o charakterze bardziej elementarnym, a przedmiotem dokładnego badania nauki normalnej stały się tylko dlatego, że stwarzają możliwość owocnego opracowania przyjętego paradygmatu. W sposób o wiele wyraźniejszy niż bezpośrednie doświad-
221