Narodziny i upadek gospodarki rynkowej
egzekwowane. Później klauzule o siedmioletnim terminie częściowo zaczęły wychodzić z użycia - ograniczono je wyłącznie do tradycyjnych rzemiosł; w przypadku nowych gałęzi, takich jak przemysł bawełniany, po prostu nie miały zastosowania. Coroczne wyznaczanie plac, oparte na kosztach utrzymania, także pozostawało w zawieszeniu w dużej części kraju po restauracji Stuartów (1660). Formalnie klauzula Ustawy o rzemiośle dotycząca płac została uchylona dopiero w 1813 roku, a ta o terminie - w 1814 roku. Jednak wiele elementów zasady terminowania stosowano dłużej niż samą Ustawę o rzemiośle-, jest ona nadal powszechną praktyką w zawodach rzemieślniczych w Anglii. Natomiast dotyczący mieszkańców wsi przymus pracy stopniowo zawieszano. Mimo to można powiedzieć, że przez dwa i pół wieku, o których tu mowa. Ustawa o rzemiośle tworzyła podstawy państwowej oiganizaq‘i pracy opartej na zasadach regulacji i paternalizmu.
Ustawa o rzemiośle została zatem uzupełniona o prawa o ubogich. W istocie angielska szlachta uznawała za ubogich tych, którym dochód nie dawał gwarancji korzystania z instytucji czasu wolnego. „Ubodzy" stali się właściwie synonimem „prostych ludzi” — wszystkich poza klasą posiadaczy ziemskich (prawie każdy kupiec, który odniósł sukces, kupował majątek ziemski). Termin „ubodzy” oznaczał w związku z tym wszystkich ludzi, którzy stale żyli w biedzie, i wszystkich innych, jeśli okoliczności wpędziły ich w taki stan. Obejmował, rzecz jasna, biedaków, ale nie tylko ich — także ludzi w podeszłym wieku, chorych, sieroty; nimi wszystkimi musiało zająć się społeczeństwo, które twierdziło, że jest w nim miejsce dla każdego chrześcijanina. Poza tym nie należy zapominać o ubogich, którzy byli zdrowi i zdolni do pracy - należałoby nazwać ich bezrobotnymi, przyjmując, że mogliby się utrzymywać dzięki pracy fizycznej, gdyby tylko byli w stanie ją znaleźć. Zebranie było surowo karane; za włóczęgostwo, jeżeli nie miało charakteru incydentalnego, groziła kara śmierci. W Prawie o ubogich z 1601 roku zadekretowano, że ubodzy, którym pozwalało na to zdrowie, powinni zostać zmuszeni do pracy, żeby mogli samodzielnie się utrzymywać, a pomagać im w tym miała im parafia. To właśnie parafii powierzono ciężar zapewniania biednym zasiłku, w związku z czym mogła ona zbierać niezbędne środki poprzez nakładanie w skali lokalnej podatków. Zobowiązani do ich płacenia byli wszyscy właściciele i najemcy, zarówno bogaci, jak i ci, których trudno było za takich uznać - wysokość podatków zależała od opłacanego za korzystanie z ziemi czy domostw czynszu.
Ustawa o rzemiośle i Prawo o ubogich tworzyły wspólnie coś. co moglibyśmy dziś nazwać kodeksem pracy. Jednak Prawo o ubogich stosowano na gruncie lokalnym. Każda parafia - niezwykle mała jednostka - dysponowała własnymi środkami przeznaczanymi na: zapewnianie pracy zdolnym do tego ludziom, utrzymywanie przytułku dla ubogich, kształcenie sierot i dzieci biedaków, pomoc dla chorych i ludzi w podeszłym wieku, pochówek ubogich. Każda parafia stosowała też własną skalę opodatkowania. Teoretyczne założenia tego systemu nie wytrzymały konfrontacji z rzeczywistością. Wiele parafii nie posiada-to przytułków, jeszcze więcej nie dysponowało odpowiednimi środkami na to, by zapewnić pożyteczne zajęcie zdolnym do pracy. Istniało nieskończenie wiele sposobów, na które próżniactwo lokalnych podatników, obojętność osób nadzorujących ubogich oraz bezwzględność interesów koncentrujących się wokół pauperyzmu osłabiało proces realizacji tych rozwiązań. Mimo to, ogólnie rzecz biorąc, prawie szesnastu tysiącom jednostek władzy lokalnej w całym kraju, strzegącym egzekwowania praw o ubogich, udało się sprawić, że społeczna tkanka życia wiejskiego pozostała nienaruszona.
Jednak z punktu widzenia krajowego systemu pracy lokalna organizacja zatrudnienia i pomoc dla ubogich była oczywistą anomalią. Im większymi i bardziej różnorodnymi lokalnymi zasobami dla ubogich dysponowała parafia, tym większe było niebezpieczeństwo, że taką sprawnie funkcjonującą jednostkę administracyjną zaleje fala profesjonalnych biedaków. Po restauracji Stuartów przyjęto Ustawf osiedleńczą, która miała chronić „lepsze” parafie przed takim zagrożeniem. Ponad sto lat później Adam Smith złorzeczył tej ustawie, ponieważ unieruchomiła ona ludzi, uniemożliwiła im swobodne poruszanie się po kraju, wskutek czego nie mogli znaleźć odpowiedniego zatrudnienia, a kapitaliści nie byli w stanie zdobyć pracowników. Jedynie dobra wola lokalnej administracji pozwalała człowiekowi przebywać na obszarze, do którego nie został przypisany przez prawo. Gdy takiej dobrej woli ze strony sędziów pokoju i władz parafii nic było - jednostka podlegała wydaleniu, nawet jeśli wykazywała się solidnością i miała zatrudnienie. Jednym słowem, prawo w znacznym stopniu ograniczało wolność i równość obywateli. Teoretycznie pozostawali oni równi wobec prawa i wolni jako osoby, nie mogli jednak swobodnie decydować o zajęciu swoim i swoich dzieci, nie mogli osiąść tam, gdzie chcieli, i byli administracyjnie zmuszani do pracy. Dwa prawa z czasów Elżbiety 1 oraz Ustawa osiedleńcza tworzyły
105