228 SŁAWOMIR MROZEK
DROGI PAN KOLEGA Ale w istocie jesteśmy oddzielnie!
TRZECIA OSOBA (grożąc im palcem, żartobliwie) Zrobiłeś mi niespodziankę!
DROGI PAN KOLEGA (szarmancko, wskazując krzesło) Pani raczy spocząć!
PAN KOLEGA Bardzo prosimy!
TRZECIA OSOBA (wracając na środek pokoju) Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? {panowie orientują się, że krzesła są zajęte przez ich garderobę. Jednocześnie wyskakują z łóżka i gorączkowo uprzątają z krzeseł swoje rzeczy, nie wiedząc, gdzie je podziać, i chowając je za siebie)
PAN KOLEGA Może herbatki?
DROGI PAN KOLEGA (po cichu) Przecież pan wie, że nie ma herbaty.
PAN KOLEGA Nie! Nie! Jeżeli pani nie ma ochoty, to nic nie szkodzi! (Trzecia Osoba siada tymczasem na stole)
DROGI PAN KOLEGA (wycofując się tyłem w kierunku swojego łóżka i ukradkiem pakując swoją garderobę pod kołdrę) Trochę tu u nas nieporządek.
PAN KOLEGA (naśladując go) Kawalerskie gospodarstwo, he he!
TRZECIA OSOBA Jak to dobrze, że jednak ciebie znalazłam.
PAN KOLEGA (wskazując niepewnie na siebie) Mnie?
TRZECIA OSOBA Szukałam cię wszędzie. Czy dobrzo trafiłam?
PAN KOLEGA Byłem w rozjazdach, bardzo żałuję. Stale podróże, wyjazdy... Służbowo, rozumie się... (pauza)
TRZECIA OSOBA (nieco zakłopotana, tonem towarzyskiej, konwencjonalnej rozmowy) I znowu mamy lato...
PAN KOLEGA Istotnie. Upał nawet w nocy. (Drogi Pan Kolega daje mu znaki)... Wczoraj tak się spociłem, że niech ręka boska broni... (do Drogiego Pana Kolegi) Co?
DROGI PAN KOLEGA (po cichu) Chodź pan tutaj.
PAN KOLEGA (niechętnie) Zaraz!... Pani pozwoli, że zamienię kilka słów z kolegą. (podchodzi do Drogiego Pcma Kolegi)
TRZECIA OSOBA (z westchnieniem, do siebie) Lato, lato, lato... (wznosi ramiona, wyciąga z włosów grzebień i rozpuszcza włosy)
PAN KOLEGA Czego pan chce?
DROGI PAN KOLEGA Kto to jest?
PAN KOLEGA Nie mama pojęcia.
DROGI PAN KOLEGA Słowo?
PAN KOLEGA Słowo. Nigdy w życiu jej przedtem nie widziałem.
DROGI PAN KOLEGA To skąd pan wie, że ona mówi do pana.
PAN KOLEGA A co? Nie do mnie?
DROGI PAN KOLEGA Przecież pan mówił przed chwilą, że pan jej nie zna?
PAN KOLEGA No bo jej nie znam!
DROGI PAN KOLEGA No więc?
PAN KOLEGA Ale pan także jej nie zna!
DROGI PAN KOLEGA Ale pan się pcha!
PAN KOLEGA Wcale się nie pcham, tylko podtrzymuję rozmowę. Jestem dobrze wychowany. (orkiestra zaczyna grać starego walca)
DROGI PAN KOLEGA Panie magistrze, ja...
PAN KOLEGA Chwileczkę!
DROGI PAN KOLEGA Co się stało panu magistrowi?
PAN KOLEGA Nic pan inżynier nie czuje?
DROGI PAN KOLEGA Gdzie?
PAN KOLEGA Tu, w pokoju. Bzy!
DROGI PAN KOLEGA Aha!
PAN KOLEGA Zapach bzów!
DROGI PAN KOLEGA Ale to nie są bzy, to fiołki.
PAN KOLEGA Bzy! Najwyraźniej!
TRZECIA OSOBA (która tymczasem stanęła przed lustrem, przeglądając się i przyczesując długimi pociągnięciami grzebienia) Co tam robisz? (Pan Kolega i Drogi Pan Kolega spoglądają na siebie niespokojnie) Chodź tutaj, do mnie! (obaj panowie zbliżają się niepewnie) Ślicznie ci w tej piżamie. Pokaż się.
PAN KOLEGA Ja?
DROGI PAN KOLEGA Ja?
TRZECIA OSOBA Obróć się! (obydwaj panowie obracają się dookoła) Boże, jaki ty jesteś piękny!