557
DZIECI
kiem nowego kraju, a jeśli zdołają ich do tego przekonać, zdarza się, że zupełnie zapominają ojczystej mowy. To samo dotyczy zdrowych dzieci niesłyszących rodziców, które bez trudu uczą się języka mówionego używanego w danej społeczności. Dzieci, które dorastają w grupie rówieśniczej, nie mając kontaktu z językiem używanym przez dorosłych, wkrótce wymyślają własny język. Właśnie w ten sposób powstały języki kreolsłde oraz języki znaków. Oczywiście konkretny język - na przykład angielski czy japoński (w odróżnieniu od instynktownej umiejętności posługiwania się językiem w ogóle) - jest znakomitym przykładem wyuczonego zachowania społecznego. Fakt, że dzieci z łatwością wychwytują drobne niuanse w sposobie mówienia swoich rówieśników oraz że wybierają język kolegów, a nie rodziców, wskazuje na to, iż ich „anteny” społeczne są skierowane w stronę rówieśników.
Dzieci imigrantów przyswajają sobie nie tylko język przybranej ojczyzny, ale także jej kulturę. Moi dziadkowie - urodzeni w jednym z żydowskich miasteczek Europy Środkowej - przez całe życie pozostali przybyszami w obcym kraju. Samochody, banki, lekarze, szkoły i wielkomiejskie pojęcie czasu wprawiały ich w nieustające zdumienie, a gdyby w latach trzydziestych i czterdziestych znano już pojęcie rodziny dysfunkcjonalnej, z pewnością odnosiłoby się ono do moich dziadków. Jednakże mój ojciec -dorastający w społeczności imigrantów, którzy przybyli do nowej ojczyzny w różnym czasie na przestrzeni poprzednich kilkudziesięciu lat - w naturalny sposób ciążył ku tym dzieciom i rodzinom, które dobrze znały zasady gry, i sam wyrósł na szczęśliwego, odnoszącego sukcesy człowieka. Takie historie są powszechne w kronikach losów imigrantów52. Dlaczego więc upieramy się przy poglądzie, że to rodzice odgrywają decydującą rolę w kształtowaniu dzieci?
Wyniki badań potwierdzają także coś, o czym wiedzą wszyscy rodzice, ale czego nikt nawet nie próbuje pogodzić z teoriami rozwoju dziecka - spostrzeżenie, że to, czy nastolatki palą albo popełniają drobne wykroczenia bądź poważne przestępstwa, w znacznie większym stopniu zależy od tego, co robią ich rówieśnicy, niż od postępowania ich rodziców53. Oto jak Harris komentuje popularną teorię, że dzieci popadają w konflikt z prawem, żeby zyskać status ludzi dojrzałych, czyli władzę i przywileje przysługujące dorosłym: „Gdyby nastolatki chciały się upodobnić do dorosłych, nie kradłyby kosmetyków ze sklepów i nie wypisywałyby na musze sprayem: KOCHAM CIĘ ELKA. Gdyby rzeczywiście marzyły o statusie człowieka dorosłego, robiłyby owe różne nudne rzeczy, które robią
52 Kosof, 1996.
53 Harris, 1998a/2000, rozdz. 9, 12,13.