J
więc w rumadUnoniiJkomsky!ei^..dyscypliną autonomi-czuą^a przedrńTolem zainteresowania językoznawcy jest kompetencja językowa idealnego użytkownika języka wolnego od wszelkich fizycznych i psychicznych niedoskonałości, zawsze posłusznego regułom gramatyki, kierującego się rozsądkiem zamiast emocjami, konsekwentnego i w swoich językowych poczynaniach odpornego na wpływy pozajęzykowego kontekstu wypowiedzi jednym słowem pozbawionego tego złożonego „czynnika ludzkiego”, który decyduje o indywidualności każdego z nas. Ów najogólniej pojęty „czynnik ludzki* nie jest według generaływislów elementem kompetencji językowej, lecz elementem wykonania, i jako taki nie stanowi przedmiotu zainteresowania językoznawcy.
Takie ograniczenie obszaru badań pozwala na realizm w dążeniu do algorytmicznego opisu języka: jeśli opisać na poziomie abstrakcyjnej formalizacji — poszczególne jego elementy oraz wszystkie dozwolone operacje na typh elementach, uzyskany w ten sposób algorytm pozwoli na wygenerowanie wszystkich poprawnych struktur danego języka i tylko takich struktur. Zasada rekurencji w stosowaniu poszczególnych operacji (zwanych regułami transformacyjnymi lub transformacjami) pozwala uzyskać nieskończoną liczbę struktur o różnym stopniu złożoności w wynikTPzainiisnw^tTta~'5konćzó7iej (i stosunkowo niewielkiej.jTIczby reguł. AlgorytmTzacja procesu generacji struktur (przy czym dodatkowym warunkiem koniecznym poprawności przekształceń jest. naturalnie stosowanie reguł sformalizowanych w ramach systemu w określonym porządku) gwarantuje automatyczne niejako eliminowanie wszystkich niepoprawnych ciągów elementów. Taka gramatyka spełnia wszystkie stawiane jej cele: dostarcza adekwatnego.opisu danych językowych, wyjaśnia działanie reguł oraz przewiduje poprawność lub niepoprawność otrzymywanych w wyniku ich zastosowania struktur.
Niestety, w miarę rozwoju formalnego aparatu teorii transformacyjno-generatywnej rosło także rozczarowanie tych spośród jej wyznawców, którzy chcieli widzieć zjawiska językowe w nieco szerszej perspektywie Jest rzecz:} charakterystyczną, ze rewolucyjny ferment rozpoczął się właśnie w szeregach najbliższych współpracowników i uczniów Noarna Chomsky’ego, a pierwszy cios wymierzono w najsłabsze miejsce teorii- jej ^tarmwi-sko wobec metafory. Metafora od początku była dla gene-raiywistow sprawą!jardzo kłopotliwą. Stanowiła ewidentny przypadek , pogwałcenia reguł gramatycznych i w ramach tworzonego modelu można ją było plwrakTo-wać jedynie jako zjawisko nietypowe i marginalne: chimeryczny ornament zaczepiony u obrzeży „normalnej’' tkanki języka. Najchętniej zresztą pozostawiano badania nad metaforą teoretykom literatury, uważając, że wy kra czają one*, poza obszar zainteresowań językoznawców. Po lączywszy własne doświadczenie językoznawcy generał y-wisty z doświadczeniem filozofa Marka Johnsona i teoretyka literatury Marka Turnera, jeden z wspuhiiii_ cewników Noama Chomsky ego, George Lakoff, zapocili kowal badania nad metaforą w nurcie językoznawstwa 'Ikogn i ty wnego, przekonującejdowodząc, że imittilbJ^rTjest jcfTnyin z fundamentalnych sjX)Sobów funkcjonowania języka — rńe tylko-język a poezji, ale języka „w ogól j Jak tuz wspomnieliśmy, kognitywiści twierdza, że i nota fura jest odbiciem procesów poznawczych, jak pisze LakofT „spośoheui myślenia": trawesuijącltlasyczne powiedzenie M. Jourdaina, wszyscy przez cale życie mówimy metaforami. Prace Lakoffa i jego współpracowników {Mc.taphom we Iwc by Lakoffa i Johnsona, 1980, wydane w Polsce w tłumaczeniu Tomasza P. Krzeszowskiego jako Metafory w naszym życiu, 1988, oraz Morę. tkań Cool Iieason La-kolla i Turnera, 1989) otwierają przed językoznawcą nowe, fascynujące perspektywy badawcze. Niektóre z tych możliwości przedstawię pokrótce w dalszych rozdziałach