nie odważyłby się nigdy na przeprowadzenie podobnego eksperymentu takim kosztem — rewolucja ta, mówię, znajduje jednak w umysłach wszystkich widzów (którzy osobiście nie zostali w tę grę wplątani) poparcie, graniczące już prawie z entuzjazmem i którego samo już wypowiedzenie łączyło się z niebezpieczeństwem, mającym swą przyczynę w moralnej predyspozycji rodzaju ludzkiego” (Kant SF, A 143 n.). „Ponieważ takiego zjawiska (fenomenu) w historii ludzkości nie zapomina się” (tamże, 149).
Jeśli obecnie postawimy w takim kontekście kaniowską krytykę rozumu, wówczas należy ją rozumieć jako próbę zachowania rozumienia rozumu w sposób religijny, a jednocześnie uniknięcia dywinizacji, tegoż rozumu.
C) ODBÓSTWIENIE ROZUMU POPRZEZ WYKAZANIE JEGO
DIALEKTYKI
Nie tylko u Kartezjusza, lecz również u Spinozy, Leibniza i innych autorów epoki Oświecenia, wykazanie egzystencji Boga stało się niezbędnym środkiem dla uzasadnienia wiedzy. Tylko wówczas gdy istnieje Bóg, człowiek może być pewny prawdy, bądź to ptrzez fakt, że poprzez Amor Dei intellectualis otrzymuje udział w świadomości i miłości własnej Boga, bądź też, iż zdaje się on ha ową „z góry ustanowioną harmonię”, przez którą Bóg przyporządkował tok myśli we wnętrzu człowieka porządkowi świata obiektywnego. W żadnej innej epoce ani wcześniejszej, ani późniejszej, historii filozofii dowody na istnienie Boga nie odegrały dlatego tak centralnej roli, jak w okresie racjonalizmu (por. W. Schulz 1957). Kto w takiej sytuacji krytykował jedną czy drugą próbę udowodnienia istnienia Boga, bądź też chciał wykazać, że dowody na istnienie Boga są w zasadzie niemożliwe, ten musiał budzić wrażenie, że pozbawia nie tylko religię jej racjonalnego fundamentu, lecz także ratio jego religijnego fundamentu i ponownie zawiesza tym samym ową pewność, którą Karte-zjusz osiągnął w przedzieraniu się przez wątpienie radykalne.
A przecież Kant powrócił tylko do obydwóch doświadczeń, z których wzięło swój początek również myślenie Kartezjusza: do doświadczenia błędu i winy. Oczywiście, rozważył te doświadczenia z nową radykalnością. I z tej zradykalizowanej refleksji
subiektywności człowieka omylnego i winnego zrodził się nowy sposób rozumienia zaufania rozumowi od strony .religijnej, a tym samym jednocześnie rozumowego pojmowania religii.
Co zaś dotyczy błędu, to Kant mówi nie tyłko o lekkomyślnych uchybieniach regułom zdobywania poznania, które przypadkowo zakradły się człowiekowi, lecz o pewnym „pozorze”, który się nieuniknienie pojawia. Kant nazywa go „pozorem transcendentalnym” (Kant KrV, A 293 - 298, szczeg. 297 n.). Pozór ten wynika z „wymogu”, który rozsądek musi kierować do siebie samego, jeśli ma prowadzić rozum do poznania przedmiotów, „domaga” się on wówczas, by każda treść naszego poznania i naszej woli przyjmowała jednoznaczne stanowisko w świecie zjawisk, względnie w świecie celów. Tylko w ten bowiem sposób obiekt (przedmiot) różni się od zwykłej subiektywnej gry wyobrażeń. Jednakże przy próbie przedmiotowego przedstawienia całości warunków, a tym samym konieczności, a więc „świata” (całokształtu przedmiotów poznania) albo „najwyższego dobra” (perspektywy celu wszystkich przedmiotów woli), popada rozum za każdym razem w sprzeczność względem siebie samego, w pewnego rodzaju „antynomię”. Przez ten fakt jawi się jako „dialektyczny”, -tj. produkujący sprzeczności i sam w nie się wikłający. Taka dialektyka jest dialektyką „transcendentalną”, ponieważ rodzi się z wymogu podporządkowania się jednostki wszechogarniającej całości, która musi przewyższać rozum, jeśli chce przejść od wyobrażeń subiektywnych do poznania obiektywnego.
Transcendentalna i dlatego niemożliwa do uniknięcia dialektyka rozumu jest znakiem poznania skończoności, przez którą rozum ludzki różni się od boskiego Intellectus archetypus. Jednocześnie zaś dialektyka ta otwiera dojście do poznania prawdziwej istoty autonomii rozumu. Ponieważ antynomie rozwiązują się dopiero przez pogląd, że świat jako zbiór całościowy wszelkich przedmiotów jest nam nie „dany”, lecz „zadany”; nie jest on przedmiotem przedłożonym do poznania, lecz regulatywną ideą kierującą procesem poznania. Kontemplatywne i myślące Ja nie jest jednakże ogniwem w całokształcie tego świata; jawi się ono jako czysty akt „ja myślę” umożliwiając uwarunkowanie jego związków. „Transcendentalny pozór”, który polegał na tym, by ową całość, która jest nam „zadana” zamienić z przedmiotem,
65
5 — Filozofia religii