9
mmmmmm
Ewa Lubienie
Ja, Orfeusz...
czne, zaś autorska „gra” z materiałem literackim, strategia swoista (j;| ironii romantycznej, przywracała mu niezależność. Zarazem obecno' owej „gry” wyrażała samoistny cel sztuki: wskazanie niepojętej zagaj Uniwersum. W drugim przypadku odwrotnie: Absolut uchylał rąb! swojej tajemnicy, używając .'.słowa” dla celów tkwiących poza płaszcz zną literacką. Świadomość duchowego „uwolnienia”, osiągana przez poi miot twórczy dzięki stałemu autodystansowi, tożsama była w świecie pl etyckiej ironii ze stanem „posiadania nieskończoności”, rozumianej jaj kategoria filozoficzna, której cechą fundamentalną jest brak ograniczę! „otwartość”, czysta potencjatność. W planie mistycznym „nieskończ! ność" — pojęcie o charakterze parareligijnym — nabrała kształtów „J alnych”, znacząc tyle, co perspektywa eschatologiczna ludzkości, waruj kowana jej duchowym postępem. Światopogląd ironiczny dopuszczał rój noznaczność romantycznego „czynu” z aktem twórczym; w mistycyzm „słowo” nie stanowiło „czynu”, ale wskazywało drogę jego realizacji W tym świetle ironia 'przestawała być wyłącznie taktyką autorską, 11 problemem czysto i jedynie literackim, stawała się natomiast znakiel wyboru ideowego. Słowacki, preferując w Balladynie czy Lilii WenJ dzie | typ ironicznego oglądu świata, demaskował w tych utworach nfl kłość „ziemskich”, skończonych spekulacji. Postrzeganie „materialne! pozbawione irracjonalnego otwarcia w „nieskończoność”, ujawniało szl derczo swoją ułudę i fałsz, przez co poeta wskazywał „istotę rzeczy! choć świadomie nie próbował jasno i wyczerpująco artykułować tego o! krycia. „Prawda” wypowiedziana natychmiast traciła bowiem główni walor z powodu swojej skończoności.
Tymczasem rewela torstwo narzucało twórcy inne obowiązki. .Intuicyjl nie przekazana wiedza o celach finalnych musiała być objawiona, a ns; wet „logicznie i religijnie” wyłożona, aby wskazany przez Opatrzno* „czyn” mógł dopełnić się poza literaturą, w świecie realnym. Z tego punl ktu widzenia zasady taktyki ironicznej, po przewrocie światopoglądowy! poety, musiały ulec rewizji, a ona sama stawała się niekonieczna. Ironii na gruncie światopoglądu mistycznego (gdyby przypuścić taką odpowie! dniość) stwarzałaby bowiem, jak się zdaje, szereg niebezpieczeństw i pul łapek światopoglądowych, dążąc do podporządkowania swoim skłonne! ścaom kreacyjnym założeń ideowych, w których ramach funkcjonuje.
I tak na drodze poetyckiej Słowackiego pojawiła się alternatywa:; Oil feusz lub Chrystus. Mit Orfeusza, będący w pierwszej fazie romantyczl nego indywidualizmu jednym z ideowych znaków wywoławczych epoki w okresie późniejszym, wskutek narastających tendencji religijno-mfctył cznych, zdominowany został (zwłaszcza na gruncie polskim) przez ideał Chrystusa. Emigracja polska uległa tej ewolucji, wyznaczanej przezjsył
| Uwaga ta dotyczy Lilii Wenedy w znacznie mniejszym stopniu, jednak w£| tek Slaza i św. Gwalberta może być rozpatrywany bez wątpienia jako przyklaj poetyki ironicznej.
tuację historyczną kraju, dość powszechnie n. W wypadku Słowackiego wspomniany wybór przebiegał jednak wśród napięć szcególnie ostrych, gdyż dotychczasowa, swoista — jak zauważono wyżej — taktyka poetycka autora Balladyny sprawiła, że „pieśń” i „czyn” po przeobrażeniu Chrystusowym musiały stanąć po przeciwnych stronach literackiej barykady. Z konieczności tej twórca jasno zdawał sobie sprawę:
Przez Furie jestem targan ja, Orfeusz,
Mówią mi, abym wyrzekł się rozumu,
A będę latał niebem — jak Perseusz,
A piękność... z wody najbielszego szumu Przy bladym różu jutrzenki- wytryśnie
I da mi... otchnąć się... Płomieniem... gorę...
Tam Parnas... coraz coś w ciemnościach błyśnie I tę... srebrzystych oliw białą korę Ubiera w złote pancerze. — O jędze,
Jeśli jesteście w tym lesie czerwone Płomieniskami... pokażcie mi przędzę Żywota... jeśli pasmo uprzędzione Z łez mych — boleści — targan się samotnych,
Epileptycznych skoków mego serca —
Bilskie już końca— “
Przyjmując imię swego najgłębszego powołania duchowego — imię Orfeusza, artysty, śpiewaka — twórca dokonywał poetyckiej spowiedzi, w której doznania tryumfu artystycznego (Parnas) splatały się z uczuciem grozy niepoprawnego grzesznika („Płomieniem gore”), stare i nowe pojęcia światopoglądowe i estetyczne powstawały przeciwko sobie. Proces rozumowego poznania ścierał się tu z aktem rewelatorskiego wzlotu, piękno, jako kategoria ustanawiana każdorazowo przez poetę-kreatora, wchodziło w rozbrat z nową koncepcją piękna — jako atrybutu natury, powołanej do życia przez Ducha-Stworzyciela. Dylemat ten zdawał się niemożliwy do rozstrzygnięcia, choć ustawicznie ponawiany. Płomień — znak ognistego oczyszczenia — nie ma bowiem w tym wierszu mocy uzdrawiającej, .przeciwnie, jego geneza poetycka wiąże się z symboliką grzechu, potępienia wiecznego, płomienistego koła. Taką perspektywę zdaje się wskazywać prośba-skarga podmiotu, podlegającego ognistym egzor-cyzmom: „...pokażcie mi przędzę/Żywota... jeśli pasmo uprzędzione^ łez mych — boleści — targań się samotnych/ [...] Bliskie już końca...”
Wbrew optymistycznej koncepcji cierpienia, obecnej w pismach mistycznych, odjęty, uchylony został tu jego twórczy sens. Sytuacja podmiotu lirycznego zdaje się sugerować niemożność opuszczenia zaklętego kręgu, mimo nakazu ognistych „biczów bożych”, trawiących fałszywy ideał „ziemskiego” piękna. Ideał, którego bohater [liryku, Orfeusz, nie potra-
11 Por. artykuł J. Kamionkowej, Portret geniusza [w:] Problemy polskiego romantyzmu, Wrocław 1974, t. 2, s. II.
12 J. Słowacki, [„Przez Furie jestem targan ja, Orfeusz”] [w:] Dzielą, t. 1, s. 168.