o. Józef M. Bocheński
Wobec ignorancji i notorycznie niskiego stanu myśli katolickiej w Polsce, dziwić się nie trzeba, że żyjemy właściwie dorobkiem filozofii i teologii francuskiej. Tam, w rzeczy samej, myśl fi nie tylko myśl) katolicka stoi zdaje się najwyżej i stamtąd ją bierzemy, często bezkrytycznie, wprost mechanicznie przepisując. Są oczywiście wyjątki (np o. Woroniecki, ks Żychlińsld i paru innych), ale wyjątki potwierdzają regułę Nie można mieć nic przeciw czerpaniu z dzieł obcych, francuskich czy innych, o ile się nie ma równowartościową literatury własnej; nie można się nawet oburzać na tych. którzy nie widząc w Polsce ani jednego myśliciela, którego równać by można z Maritainem albo Garrigou-Lagrange'em, studiują tych ostatnich i wulgaryzują ich myśl. Natomiast niedobrze jest, że te studia, czy raczą lektury, są tak bezkrytyczne. A takimi są w istocie. Mamy u nas całe koła „mantaimstów”, a zwłaszcza maritainistek, zachwycających się wszystkim, co M Jacque napisze („Kultura", „Verbum", etc.). Przeciwników Maritaina uważa się w tych kołach co najmniej za an-tytomistów, jeśli nie za wrogów katolicyzmu w ogóle. Sprowadziliśmy sobie Maritaina we własnej osobie i pozwoliliśmy mu mówić rzeczy wprost niesłychane, skrajnie sprzeczne z naszymi poglądami, i - co dziwniejsze - słuchaliśmy go z entuzjazmem. Taki już jest nasz hferiority complex - kompleks niższości.
Co prawda pewne koła - tzw. „narodowcy” - gwałtownie protestują w imię zdrowej, jak sądzę, intuicji. Niestety protestują tak, że nie wiadomo co w nich bardziej podziwiać, ignorancję przedmiotu czy bezczelność w zabieraniu się do spraw, o których nie mają pojęcia. Takie np. artykuły o Maritainie w „Prosto z Mostu” (jednym z najlepszych pism katolickich) kompromitowały wprost poziom naszej publicystyki. W rezultacie, tego rodzaju polemika może wprawdzie źle nastroić do katolików francuskich mało myślących młodszych endeków, ale na ludzi jako tako obeznanych ze sprawą wywiera wpływ wprost odwrotny.
Szkice o nacjonalizmie
Tutaj jedna uwaga: należałoby zaniechać, przynajmniej w tego rodzaju dyskusjach, argumentów antysemickich. Z tego. że żona p. Maritaina jest z pochodzenia Żydówką, albo ze Hoene-Wroński zajmował się kiedyś kabałą me wynika mc, co by można było Maritainowi albo Hoene-Wrońskiemu zarzucić. To są ordynarne, wiecowe argumenty, niegodne me tylko chrześcijanina (Chrystus Pan był Żydem), ale w ogóle kulturalnego człowieka. Aż dziw. że niemieckie barbarzyństwo tak u nas bierze. To tylko dygresja Mimo akcji „narodowców", ma jednak Maritain wszystkie szanse do zapanowania nad naszą mentalnością. Nie chciałbym byc złe zrozumiany. Dogmat jest jeden i nie może byc ani polskiej, ani francuskiej wiary Jedna jest tez Summa teologu, i me ma dwóch jej interpretacji naukowych: historyczny sw. Tomasz może byc zrozumiany tylko w jeden sposób, na gruncie cierpliwych badan mediewis-tycznych. Nie ma więc łez dwóch tomizmow. jeśli przez lonnzm rozumieć mamy historyczne interpretowanie sw Tomasza Chciałbym jednak poddać dyskusji publicznej dwie tezy ze możliwa jest, a nawet rzeczywiście sinieje, pewna wielość katohcyzmow. oraz, że istnieje katolicyzm polski Pierwsza z wymienionych tez brzmi tak rewolucyjnie i, powiedzmy szczerze, podejrzanie, ze zmuszony jestem prosie Czytelnika, by me wy dawał na mnie wy roku potępiającego za herezję, dopoki cal osa nie przeczyta Mozę przekona się wówczas, że to cx> głoszę nie jest wcale herezją, ale odwiecznym, choć rzadko bodaj dotąd w sposob jasny sformułowanym twierdzeniem
Jakie są teoretyczne podstawy katolicyzmu dyferencyjnego w sensie narodowym Rzecz jest w pew nym sensie bardzo nowa, gdyż me