12 (De)Konstrukcje kobiecości
Paradoksalnie feministyczna walka, która zaczęła się wraz z odrzuceniem wszelkich uogólnień dotyczących kobiet, ich natury, zastąpiła jeden mit drugim. Jedną obowiązującą relację władzy - kolejną normotwórczą propozycją. Podmiot feminizmu zakłada taką samą hierarchię i uprzywilejowanie „jedności” nad „wielością”, jak „męski” model dominacji oparty na binarnych opozycjach. Często feministyczne dążenie do odnalezienia specyficznie kobiecych cech czy doświadczeń, na których opierałaby się podmiotowość feminizmu, pokrywa się z esencjalistyczną wiarą w istnienie „natury kobiecej” oraz stereotypowymi poglądami na temat kobiet (na przykład mit wiecznej kobiecości). Ogromny poziom generaliza-cji, widoczny choćby w zdaniach: „Kobiety zawsze...” czy „Wszystkie kobiety...”, często pojawiających się w feministycznych publikacjach, opiera się na niezauważaniu różnorodności usytuowania kobiet i wynikających z tego odmienności ich doświadczeń. W dążeniu do traktowania kobiet jako grupy o jednorodnych interesach zanika wyczulenie na różnice, które charakteryzowało początkowo feministyczny dyskurs krytykujący mizoginizm męskich narracji. Niestety, ujawnianiu tego, jak funkcjonuje męski przywilej, towarzyszyło często utrwalanie własnego. Niechęć do uwzględnienia wielości głosów, która rzekomo osłabiłaby siłę argumentacji, można zatem uznać za lęk niektórych kobiet przed utratą przywileju uzasadnianego twierdzeniem, że „białe oko widzi z centrum” (Rich 2003). Tym samym horror uprzedmiotowienia, z którego feminizm wyszedł, przerodził się w horror upodmiotowienia, z którego feminizm musi wyciągnąć wnioski (Elam 1994).
Dlaczego podmiot feminizmu nie spełnił zadania polegającego na reprezentowaniu różnorodności kobiet i wielorakości ich interesów? Czy jest możliwe uwzględnienie wszystkich różnic między kobietami, bez podważenia prawomocności samej kategorii podmiotu? Czy jest możliwe stworzenie uniwersalnego pola feminizmu bez jednoczesnego wykluczenia Innych?
I czy naprawdę konieczne jest stworzenie podmiotu feminizmu na założeniu istnienia jakiejś wspólnej tożsamości kobiet
oraz wspólnoty ich doświadczeń? Czy nie lepiej zrezygnować z podobnych praktyk?
Jak stwierdza Dianę Fuss, jedna ze zwolenniczek dekon-strukcji podmiotu feminizmu, „wiara w prawdę Doświadczenia jest równie ideologicznym wytworem jak wiara w doświadczenie Prawdy” (Fuss 1989, 114). A właśnie do wspólnego doświadczenia opresji odwołuje się często feminizm, przetworzeniu kategorii „kobiety” jako wspólnego podmiotu emancypacyjnego. Owo „wspólne doświadczenie”, poszukiwanie jakiejś jednej, istniejącej od zawsze „prawdy o kobietach” jest też najczęściej krytykowane jako niewyczerpujące wielości aspektów ich tożsamości. Konieczne więc będzie przyjrzenie się podmiotowi feminizmu - czyje stanowisko reprezentuje, w jaki sposób i czyim kosztem ustanawia kolektyw, w imieniu którego przemawia i dla którego żąda określonych praw. Tego typu pytania, kwestionujące oczywistość założeń leżących u podstaw konstrukcji feministycznej podmiotowości, naturalności kategorii „kobiet w ogóle”, będą nam towarzyszyć w obnażaniu obszarów przemilczeń.
Pierwsza część tej książki odwołuje się do Sartre’owskiej koncepcji bycia-dla-innych oraz filozoficznego założenia, że każda relacja z Innym, konieczna dla rozpoznania podmiotu we własnym jestestwie, zakłada negację i wykluczenie. Analizuję tutaj, w jaki sposób układ oznaczający/Podmiot i oznaczany/Inny funkcjonuje w odniesieniu do relacji między płciami. Korzystając z ukazania kobiety jako Innego u Simone de Beauvoir w Drugiej płci pokażę, w jaki sposób męska podmiotowość buduje się na zakładanej inności kobiet oraz jak owa inność jest podtrzymywana w rzeczywistości społecznej (mit prawdziwej kobiecości wykluczający rzeczywistą różnorodność kobiet). De Beauvoir dąży do ustanowienia podmiotu „kobiety”, z definicji opartego na usunięciu poza nawias wielości - kulturowej, klasowej, rasowej i seksualnej -kobiet. Podobne podejście stało się później podstawą dla stworzenia feministycznej kategorii „my”.