36573 Scan0007 (2)

36573 Scan0007 (2)




104


Wiktor B. Szkłowski

i z lewa wyszło na scenę mnóstwo ludzi w czarnych płaszczach. Ludzie ci zaczęli wymachiwać rękami, w których trzymali coś w rodzaju kindżałów, a potem przybiegli jeszcze jacyś inni i zaczęli ciągnąć za sobą ową dziewicę, która przedtem była w białej, a teraz w niebieskiej sukni. Nie zabrali jej ze sobą od razu, ale długo wraz z nią śpiewali, a dopiero potem wyciągnęli ją za scenę; w kulisach uderzono trzy razy w coś metalowego, wszyscy uklękli i zaśpiewali modlitwę. Kilkakrotnie akcję tę przerywały zachwycone okrzyki widzów1.

Podobnie opisany jest akt trzeci:

Ale nagle zerwała się burza, w orkiestrze rozległy się chromatyczne gamy i akordy zmniejszonej septymy, wszyscy zaczęli biec, znowu wyciągnęli jednego z obecnych za kulisy i kurtynę spuszczono2.

W akcie czwartym:

W czwartym akcie występował jakiś diabeł, który dopóty śpiewał i machał ręką. dopóki nie wysunięto spod niego deski i nie spadł na dół3.

Tak też przedstawi! Tołstoj miasto oraz sąd wZmartwychwstaniu, tak opisuje małżeństwo w Sonacie Kreutzerowskiej: „Dlaczego, jeśli pomiędzy ludźmi istnieje pokrewieństwo dusz, muszą oni razem spać”. Chwyt udziwnienia jednak stosował on nie tylko po to, aby pokazać rzecz, do której odnosił się negatywnie.

Wrócił więc, lecz nie poszedł do ogniska i do swych kolegów, ale do odprzęgniętego furgonu, przy którym nie było nikogo. Podwinąwszy nogi i spuściw-szy głowę, usiadł na zimnej ziemi przy kole wozu i długo siedział nieruchomo, zamyślony. Minęła godzina. Nikt mu nie przeszkadzał. Nagle Piotr roześmiał się swym grubym, dobrodusznym śmiechem tak głośno, że z rozmaitych stron ludzie ze zdziwieniem obejrzeli się, słysząc ten najwidoczniej samotny śmiech.

- Ha, ha, ha! - śmiał się Piotr i zaczął mówić głośno sam do siebie: - Żołnierz mnie nie puścił. Schwytali mnie i zamknęli, trzymają mnie w niewoli. Kogo „mnie”? Mnie - moją nieśmiertelną duszę? Ha, ha, ha... Ha, ha, ha! - śmiał się, a łzy napływały mu do oczu. [...] Piotr spojrzał w niebo, w głąb dalekich mrugających gwiazd. „I wszystko to moje, i wszystko to jest we mnie, i wszystkim tym jestem ja” pomyślał. „A oni wszystko to schwytali i wpakowali do baraku ogrodzonego deskami!” Uśmiechnął się i poszedł ułożyć się do snu przy swych towarzyszach4.

Każdy, kto dobrze zna Tołstoja, może znaleźć u niego setki przykładów tego typu'. Ten sposób widzenia, przy którym rzeczy zostają przeniesione poza swój kontekst, doprowadził do tego, że w ostatnich swych utworach Tołstoj, analizując dogmaty i obrzędy, stosował w ich opisie też metodę udziwniania, wprowadzając zamiast używanego stale słownictwa religijnego zwykłe znaczenie poszczególnych słów. Powstawało coś dziwnego, potwornego, coś, co dla wielu było świętokradztwem, niejednego raniło boleśnie, Był to jednak wciąż ten sam chwyt, za pomocą którego Tołstoj percypowai i pokazywał to, co go otaczało. Sposób percepcji Tołstoja zachwiał jego wiarą, kiedy ogarnął rzeczy, których pisarz długo nie chciał poruszać.

Chwyt udziwnienia nie jest specjalnie chwytem Tołstoja. Dokonywałem jego opisu na materiale Tołstojowskim ze względów' czysto praktycznych - po prostu dlatego, że materiał ten jest wszystkim znany.

Wyjaśniwszy zatem istotę tego chwytu, postaram się w przybliżeniu określić granice jego stosowania. Osobiście uważam, że udziwnienie występuje wszędzie tam, gdzie jest obraz. Innymi słowy - różnicę pomiędzy moim punktem widzenia a stanowiskiem Potiebni można ująć tak: obraz nie jest stałym orzeczeniem przy zmieniających się podmiotach. Celem obrazu jest nie ułatwienie nam zrozumienia przedmiotu, lecz wywołanie specyficznego sposobu percepcji tego przedmiotu, stworzenie jego „widzenia”, a nie „poznawania”.

Najlepiej jednak prześledzić można cel obrazowości na przykładzie tematyki erotycznej. Tutaj zazwyczaj przedmiot erotyczny przedstawiony jest jak coś, co widziane jest po raz pierwszy. U .Gogola wT Nocy wigilijnej:

Mówiąc to, podszedł bliżej, chrząknął, uśmiechną! się, dotkną! długimi palcami jej obnażonej, pulchnej ręki i rzekł z miną, która zdradzała i przebiegłość, i zadowolenie z siebie: - A co to takiego, najwspanialsza Sołocho? - Po czym cokolwiek odskoczył w tył. - Jak to co? Ręka, Osipie Nikiforowiczu - odrzekła Sołocha. - Hm. Ręka. He-he-he! - powiedział serdecznie ucieszony z takiego początku diak i przeszedł się po izbie. - A co to takiego, najdroższa Sołocho? - zapytał z taką samą miną, ponownie się zbliżając i chwytając z lekka Sołochę za szyję, po czym, jak poprzednio, odskoczył w tył. - Jakbyście nie widzieli, Osipie Nikiforowiczu - odpowiedziała Sołocha. - Szyja, a na niej naszyjnik. - Hm. Na szyi naszyjnik, he-he-he! -1 diak znowu przeszedł się po izbie, zacierając ręce. - A to co takiego, nieporównana Sołocho? Nie wiadomo, czego by w tej chwili dotloiął diak swymi długimi palcami...5.

1

   L. Tołstoj, Wojna i pokój, tłum. Z. Petersowa, Warszawa 1950, t. 2, s. 400, 403 - przyp. tłum.

2

   Ibidem, s. 405 - przyp. tłum.

3

0 Ibidem, s. 408 - przyp. tłum.

4

Ibidem, t. 4, s. 132-133 - przyp. tłum.

5

M. Gogol. Noc wigilijna, tłum. J. Brzęczkowski, [w:] idem, Utwory wybrane, Warszawa 1951, t. 2, s. 59-60.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Scan0003 (4) 96 Wiktor B. Szkłowski szkoła uważają poezję za specjalny rodzaj myślenia, myślenia za
Scan0004 (4) 98 Wiktor B. Szkłowski ralelizmu zwykłego i negatywnego, porównania, symetrii, hiperbol
70643 Scan0003 (4) 96 Wiktor B. Szkłowski szkoła uważają poezję za specjalny rodzaj myślenia, myślen
Scan0005 (3) 100 Wiktor B. Szkłowski ko twórczość, s. 42) przytacza przykład, kiedy chłopiec uzmysła
Scan0008 106 Wiktor B. Szkłowski U Hamsuna w Gtoclzie: „Spoza jej koszuli widać było dwa białe cuda”
68826 Scan0009 108 Wiktor B. Szkłowski chwycił pająka, wziąi, wetknął mu kij do tyłka i wypuścił. Pa
Scan0010 (5) 110 Wiktor B. Szkłowski Obecnie zachodzi zjawisko jeszcze bardziej charakterystyczne. R

więcej podobnych podstron