TAMEN USQUE RECURRET?
rytm jego myśli o Angelice nie pochodzi tylko z naśladownictwa, lecz jest wywołany wewnętrzną potrzebą, gdyż kompleks Angeliki nabrał przez ten czas pauzy, bez udziału jego świadomości, mnóstwo nie znanych mu przedtem barw, tonów, nazw, odnośników, ogromnie się uperspektywicznił, ale zarazem ipimo swojej uroczystości zbanalizował. Nie był tak plastycznym, malarskim, jak napad wspomnień opisany na str. 103, był za to bardziej muzycznym. Gdy chciał w biografii przystąpić do szczegółów, musiał użyć pewnego wysiłku umysłowego, aby roz-kruszyć zrosły kompleks. Łapał siebie na tym, że nie pamiętał wielu rzeczy, o których pierwej doskonale wiedział. Odtąd pisząc lub rozmyślając (biografia stała się niejako krytyką jego marzeń, którą jako krytykę porzucał), coraz bardziej pisał i przypominał sobie sam dla siebie. Opanowała go gorączka człowieka, który ratuje i wydziera toni swoje skarby. Ubierał swoje wspomnienia w ładne formy, posypywał poetycznym cukrem, rugował to, co mu się zdawało przypadkowym, niepotrzebnym (por. str. 102 w. 24 i 185 w. 20), stwarzał całość, sprzęgał z sobą fakta wyrwane luźno z przeszłości. Satysfakcję przy tym sprawiało mu pokonywanie różnych trudności i rzekomych przesądów w sobie, pisał i myślał śmiało i swobodnie — tak mu się zdawało. Poruszał różne kwestie erotyczne, kokietował nieraz z Księgą Miłości, a czasem to i owo zmyślał i dodawał, wsuwał między zdarzenia jakieś własne wymysły czy domysły, a te mu się potem w głowie tak utrwalały, że uważał je za wspomnienia rzeczywiste, które wyłoniwszy się z pamięci, zamieszały się przypadkowo między wytwory fantazji. I tak np. zdawało mu się, że pamiętał, jak raz we Włoszech badał na piasku nadbrzeżnym ślady jej bosych stóp i płacił jakiemuś ■hłopakowi za szukanie dalszych śladów — a przecież się mylił. Zajście takie nie zdarzyło się wcale, było nawet nieprawdopodobnym, a obraz jego urobił ię w głowie Strumieńskiego na podstawie innego najścia, jakie mu się zdarzyło jeszcze w dziecięctwie lad brzegiem owej rzeki nie nazwanej u mnie, do której wpadał Wontok.
Potem zaś ustawał zapał biograficzny, i Strumień-ski znalazłszy się wśród błoni przeszłości, doznawał .czasem jakby drżenia teraźniejszości, otaczał się znowu ukochanymi widmami — tym razem bez smutku i bez tęsknoty. Albowiem nawet najważniejsze wypadki powlekły się już jakąś mgłą powieściową tak. że to, co teraz przeżywał, było niejako rozkoszą estetyczną. Nazywał siebie szczęśliwym, chodził jakby odrodzony, a w tej pozie błogości nie chcąc, by mu ją cokolwiek z zewnątrz zepsuło, był dobrym dla otoczenia, dzielił się nawet swoim szczęściem z Olą, ctóra, nie domyślając się niczego, dziwiła się nagłym jego wybuchom czułości. Pory nie umówionej separacji i wstrzemięźliwości płciowTej jeszcze bardziej sprzyjały wzrostowi tego nowego pokolenia cyprysów w pamięci Strumieńskiego; niemniej jednak sprzyjało i zaspokojenie, bo odrywało od marzeń ciężar tęsknoty i pozwalało im bezinteresownie bujać po dalekich obszarach.
W Angelice miały ucieczkę także wszystkie nie zaspokojone ideały, nie rozwiązane zadania, do których mu brakło zdolności. Tu był jego ratunek ogól-