nim tylko wtedy, gdy jest niejako czuwające —■ jest więc tym samym ąuasi-świadome. Wie ono tylko jakoś o zjawiskach zachodzących wokół śpiącego, ale o świadomości w sensie właściwym nie może tu być mowy.
Owa instancja tedy, która decyduje o tym, czy coś jest świadome, czy też pozostaje nieświadome, sama funkcjonuje nieświadomie. Aby jednak decydować, musi jakoś być zdolna do rozróżniania. Ale obie czynności, zarówno decydowanie jak też rozróżnianie, może spełniać tylko to, co duchowe. I w tym sensie znów okazuje się, że to, co duchowe, nie tylko może być nieświadome, lecz ostatecznie, a także u źródeł również musi być nieświadome.
Aby bardziej rozjaśnić to, co wprowadziliśmy jako „nieświadomość duchową” i co zdecydowanie przeciwstawiliśmy nieświadomości popędowej, posłużymy się teraz, niczym modelem, zjawiskiem „sumienia”. Należy ono przecież bezwarunkowo — na gruncie tego, co powiedzieliśmy wyżej o odpowiedzialności jako „zjawisku pierwotnym” — do bytu ludzkiego jako „bytu decydującego". Wszystko to, co dotychczas usiłowaliśmy wyprowadzić dedukcyjnie, musi dać się teraz, na przykładzie zjawiska sumienia, wykazać indukcyjnie lub, dokładniej mówiąc, fenomenologicznie. To, co nazywamy sumieniem, rzeczywiście sięga nieświadomej głębi, jest zakorzenione w nieświadomej glebie. Właśnie wielkie, autentyczne (autentyczne egzystencjalnie) rozstrzygnięcia w ludzkim istnieniu następują zawsze całkowicie bez refleksji, a więc również nieświadomie. U swych źródeł sumienie zanurzone jest w nieświadomości.
W tym sensie sumienie trzeba również nazwać irracjonalnym. Jest ono alogiczne lub, dokładniej biorąc, prelogiczne. Albowiem jak istnieje przed-naukowe, a nawet wyprzedzające je prelogiczne rozumienie bytu, tak też istnieje przedetyczne rozumienie wartości, które z istoty poprzedza wszelką wyraźną moralność. Jest to właśnie sumienie.
Sumienie jest irracjonalne dlatego, że — przynajmniej w bezpośredniej rzeczywistości swego działania — nigdy nie poddaje się bez reszty ra-
25