trudno mi jednak opanować strach, będąc godzinę drogi od Groźnego. Mimo woli przypominają mi się słowa Dagman.
...Może jednak zawrócić? - przechodzi mi przez myśl. Ale... skoro już się wysadziła, to na dziś pewnie plan wykonany - czarny humor zaczął łagodzić strach. Przeczekać gorący okres i przyjechać innym razem?
Faktycznie moment na podróże po Kaukazie nie był najlepszy. W ciągu ostatnich trzech miesięcy w Dagestanie, Czeczenii i In-guszetii w zamachach, obławach i starciach zbrojnych zginęło już ponad trzysta osób. Do Dagestanu ściągnięto dodatkowe oddziały wojska i milicji. Na ulicach pojawili się ludzie w maskach - członkowie specjalnych brygad antyterrorystycznych. Piesi omijają ich szerokim łukiem. Trudno powiedzieć, kogo boją się bardziej - an-tyterrorystów czy terrorystów. Za trzymaniem się z dala od mundurowych przemawia nie tylko strach, ale też pragmatyzm. To w końcu oni są głównym celem ataków bombowych. Marszrutki omijają „najbardziej popularne”, to jest najczęściej wysadzane posterunki, ludzie przechodzą na drugą stronę ulicy widząc milicjanta. Ci ostatni również się boją. Starają się nie przebywać w grupach, trzymają broń w pogotowiu. Gdy tylko znajdą inne źródło utrzymania -zwalniają się. Wysokie ryzyko i brak prestiżu (lub wręcz społeczna pogarda dla tego zawodu) sprawiają, że brakuje „powołań”. Na początku września, po serii zamachów na posterunki, milicjanci - według wersji oficjalnej - wyszli na patrole w cywilnych ubraniach. Według nieoficjalnej - masowo brali, to jest kupowali zwolnienia lekarskie i odmawiali służby. Strzelaniny można tu usłyszeć prawie codziennie. Posterunki milicji obłożone są workami z piaskiem, za którymi czają się snajperzy gotowi odeprzeć niespodziewany atak.
- Dziś pewnie będą ostrzej kontrolować kobiety. Ale blondynki? - coraz głupsze myśli krążą mi po głowie. Nie da się ukryć, że podobnymi stereotypami operują rosyjscy żołnierze, sprawdzając głównie młodych brunetów. Po zniesieniu przez prezydenta Miedwiediewa w kwietniu 2009 roku reżimu operacji antyterrorystycznej, obcokrajowcy mogą niby wjeżdżać do Czeczenii legalnie, więc może cała ta konspiracja nie jest potrzebna? Czy jednak milicjanci uwierzą, że jadę do Czeczenii turystycznie (jak mówi moja wiza) oglądać meczet i fontanny w Groźnym? Z aparatem, kamerą
i dyktafonem w plecaku (lub raczej reklamówce, bo plecaków nikt tu nie nosi)?
Marszrutka zatrzymuje się na granicy. Młody żołnierz leniwie zagląda przez drzwi. Uff... Nawet paszportów nie obejrzał.
*
Centrum czeczeńskiej stolicy obstawione jest milicją, zablokowano ruch samochodowy. Do zamachu doszło na skrzyżowaniu ulic Putina i Pokoju. Czyżby ironia losu? Choć wybuchy bomb (w tym żywych) nie są w Czeczeni rzadkością, czuć poruszenie.
- Słyszałam wybuch. Byłam w pobliżu. Ludzie pobiegli się gapić. Nie poszłam, wróciłam do domu. Co tu oglądać? Mało trupów w czasie wojny widziałam? Chwyciłam za telefon. Chwała Bogu, syna nie było w Groźnym. Czy to się kiedyś w ogóle skończy? Nie chcę tak żyć - mówi starsza kobieta. Po mieście krążą historie i plotki dotyczące wyglądu terrorystki oraz liczby ofiar, która waha się od dwu do dziesięciu.
- Ledwie szła, wyglądała jak pijana lub naćpana. Zrobili z niej zombi. Była ubrana po muzułmańsku... - mówią świadkowie.
Ponoć podeszła do milicyjnego wozu. Próbowała otworzyć drzwi. W tym momencie odpaliła lub raczej odpalono (zapewne z telefonu komórkowego) ładunek, który miała na sobie. Samochód stanął w płomieniach. Pech chciał, że w momencie wybuchu w pobliżu przejeżdżała marszrutka. Rannych zostało sześciu pasażerów.
*
- Właśnie wróciłem z kostnicy. Z szahidki została tylko głowa i palce stóp. Ciało rozerwało na strzępy. Miała na sobie dziesięć kilo trotylu - mówi znajomy adwokat.
Nie wiadomo, kim była. Czeczenką? Inguszką? Mieszkanką Dagestanu? Nie wiadomo, kto lub co skłoniło ją do targnięcia się na życie własne i innych. Czy była to jedynie obietnica raju, który czekać ma szahidów ginących podczas dżihadu przeciwko niewiernym? Pieniądze, jak sugerują niektórzy? Tylko po cóż one komu
181