szeptał z trwogą serdeczną: „cicho, cicho”! — A tak jęczałem. Niekiedy w tym jęku skomlało okropne błaganie o miłość. Lecz nigdy nikt błagania nie wysłuchał.
*
I nie przez złość. Tylko ciąży na mnie klątwa. Nie umiem cierpieć wzruszająco i dlatego tak cierpię. Gdy mnie zaczyna rozdzierać ból — kamienieję. Albo zaczynam mędrkować; albo wybucham złością. Kto się domyślić może, że umieram, kiedy zabiłbym tego, kto by się domyślił, że cierpię; kiedy z tą męczarnią swoją ukrywam się, jak inny z hańbą — bo mi tej męczarni wstyd!
Pewno nie wiesz, co to wstydzić się cierpienia, inaczej nie miałbyś na twarzy tak cudownej melancholii. Ty, gdy cię co dręczy, narzekasz pewno prosto, a skarga twoja rozdziera serca. I nawet pewno ci przyjemnie, że cierpisz. I po tej próżności, która się chełpi bólem, poznaję w tobie dziecko szczęścia.
*
Z nami, z nieszczęsnymi wygnańcami nie wiem już jakich rajów, jest inaczej. Nam wstyd naszego nieszczęścia — my nasze przekleństwo ukrywamy, jak piętno trądu — my na torturze udajemy radość,
byle nam pozazdrościł który z was! byle w oku dziecka choćby wyczytać zaprzeczenie naszego wygnania, naszego wyklęcia, naszej nieobecności w liczbie dzieci Boga!
Odczuj, że mówię prosto, bez przesady, że wystrzegam się każdego wyrazu, który byś mógł pomówić o blagę lub pozę. I wiedz, że jak ze słowami, tak sumienie moje zrobiło z moją duszą: wszelki chwast na kłamstwie lub złudzeniu wybujały wyrwałem z siebie. I powiedz! może dlatego jestem taki ranny?
Pomyśl! żyć bez złudzenia, że się jest godnym szczęścia i że ono czeka gdzieś, u zbiegu dwu życiowych ścieżek — i żyć bez złudzenia, że się jest miłym niebu i oczom ludzi, i że się dla nich coś znaczy.
I żyć bez tego ostatniego złudzenia, że się jest wyższym od reszty i dlatego nieszczęśliwym...
I jak tu żyć w podobnym unicestwieniu? jak żyć?
Ale ty nie wiesz, ty nie możesz wiedzieć.
I nigdy się nie dowiesz, jak nie domyślisz się, czytając to, że piszę, łkając. A będziesz czytał... Nie lękam się druku. Mógłbym tak samo stanąć w środku świata — i wobec wszystkich ludzi i wszystkich spojrzeń płakać, miotać się, konać: nikt nie zobaczy.