72 II. SZTUKA SCLNICZNA I WYROBNIC IWO SCLNICZNE
\\v imptilsy; i.ikmii imj>ul.s.imi są szczególne chwyty, które nazywa my u il a w .1 n y m i e m o c j a m i. Nic są lo autentyczne emocje, prawdziwe przeżywanie roli na scenie, lo sztuczne drażnienie nerwów obwodowych ciała.
Jeśli na przykład zaciska się pieści, mocno kurczy mięśnie, lo można się doprowadzić do wielkiego napięcia fizycznego, które często odbiera się na widowni jako przejaw silnego icmpcramen tu, który pod wpływem wielkiej pasji dal znać o sobie. Można, zewnętrznie, mechanicznie, bez żadnej przyczyny miotać się i wzruszać, a w duchu pozostawać chłodnym. Od biedy wygląda lo jak stan rozgorączkowania.
Aktorzy bardziej nerwowi wywołują w sobie udawane emocje sztucznie pobudzając nerwy: wychodzi z lego swoisty atak histerii na scenie, niezdrowa ekstaza, często w takim samym stopniu pozbawiona wewnętrznej treści jak sztuczne rozgorączkowanie. W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia ze zgrywą, z grą sztuczną, a nie artystyczną; nie z żywymi uczuciami człowieka-aktora dostosowanymi do roli, ale z udawanymi emocjami. Kmocjc te mimo wszystko dają jakieś pojęcie o życiu; robią pewne wrażenie, ponieważ niewy robień i widzowie nie potrafią ocenić jakości lego wrażenia, zadowalając się byle jaką podróbką. Sami aktorzy lego pokroju bardzo często uważają, że służą prawdziwej sztuce, choć w istocie uprawiają zwykle wyrobuiclwo.
Na dzisiejszej lekcji Arkad i j Nikolajewicz nadal analizował spektakl pokazowy. Najbardziej oberwało się biednemu Wiuncowowi. Jego gry Arkad i j Nikolajewicz nie nazwał nawet wymbnict wem.
(./.vm więc I>y la li i;li ? wmieszałem się do rozmowy.
- Iieznadziejną amatorszczyzna.
~ u ni u ii* jej nic bylor spytałem na wszelki wypadek.
Hyla!
Kiedyż lor zawołałem z przerażeniem. — Przecież mówił pan, że grałem bebechami!
Wyjaśniłem przy tym, że laka gra składa się z momentów
\
autentycznej twórczości przeplatanych momentami gry... Wyrobniczej? wyrwało mi sic.
~ Skąd miałby pan wziąć grę wyrobniczą? Nawet taką długo się wypracowuje, jak Goworkow, a pan nie miał na to czasu. Właśnie dlatego przedrzeźniał pan dzikusa, używając najbardziej dyletanckich szablonów, w których nie czuje się żadnej techniki. A bez niej nie może się obyć nie tylko sztuka, ale nawet zwykle wyrobu ictwo.
— Skąd u mnie szablony, skoro po raz pierwszy znalazłem się na scenie?
— Znam dwie dziewczyny, które w życiu nie widziały teatru, nie były na żadnym spektaklu, nawet na próbie, a jednak odgrywały tragedie, korzystając z najbardziej oklepanych, banalnych szablonów.
— To znaczy, nie wyrobnictwo, ale zwykła amatorszczyzna?
— Na szczęście tylko to — potwierdził Arkadij Nikolajewicz.
— Dlaczego „na szczęście”?
— Dlatego, że łatwiej walczyć z amatorszczyzną niż z mocno zakorzenionym wyrobnic!wetu. Początkujący, tak jak pan, jeśli mają talent, mogą przypadkowo i na chwilę dobrze poczuć rolę, ale grać jej całej na odpowiednim poziomie artystycznym nie potrafią
i dlatego zawsze uciekają się do amatorszczyzny. Początkowo jest ona dosyć niewinna, ale czai się w niej wielkie niebezpieczeństwo;