władztwo Piastów jednocześnie współdziałając z istniejącymi nadal ośrodkami pogańskimi. W drugiej połowie XII wieku ukształtowała się rodzima organizacja we-lecka wokół Brenny nad Ilawelą, jednak następnie u-legła podbojowi. Najdłużej utrzymała się organizacja państwa oparta na teokracji na Rugii. Uległa ona Duńczykom w pamiętnym roku kresu zorganizowanego pogaństwa.
Przypomnijmy jeszcze krótko, aby więcej już do tego problemu nie wracać, proces chrystianizacji Słowiańszczyzny zachodniej. Jest to o tyle ważne, że w ówczesnym święcie proces ten wprowadzał nowe państwo w sytuację w ówczesnych pojęciach bardziej szlachetną i co prawda w stopniu zapewne niewielkim ochronną.
Jest rzeczą nieprzypadkową, źe pierwsze elementy kultu chrześcijańskiego pojawiły się wraz z pierwszymi państwami. Zapewne poza wspomnianymi wyżej czynnikami zewnętrznymi odgrywały rolę czynniki wewnętrzne. Przede wszystkim chrystianizacja rozbijała wcale niemałą grupę ludzi zorganizowanych wokół miejsc kultu. Niszczyła więc w jakimś stopniu dawny aparat. Na jego miejsce powoływała nowy, absolutnie zależny od miejscowego władcy. Aparat ten po prostu w pierwszym okresie musiał być posłuszny. Później niejednokrotnie będzie wręcz sięgał po władzę poprzez wpływ na władców, zajmowanie urzędów, wreszcie w zakresie ideologii poprzez kreowanie świętych czasami o wręcz wątpliwej politycznej przeszłości. Oczywiście — o czym wspominaliśmy wyżej — miał tu wpływ i ogólny proces przeżywania się pewnych dawniejszych form kultu.
Najważniejsza próba chrystianizacji Moraw łączy się z przedsięwzięciem chyba najbardziej przemyślanym, a mianowicie z działalnością Cyryla i Metodego. Powołanie kościołów autonomicznych z własną liturgią słowiańską mogło przynieść Słowianom zachodnim chyba największe korzyści. Niestety działanie to wypadło w najmniej korzystnym okresie. Narastał wówczas konflikt między Kościołem wschodnim opierającym się na Bizancjum i władzy cesarzy wschodnich a Kościołem zachodnim działającym pod kierunkiem papieży. Zbyt wielkie wzajemne ustępstwa były wówczas niemożliwe. Geograficznie Słowiańszczyzna zachodnia była bliższa organizacji rzymskiej, graniczyła z tworzącym się i o-partym na Kościele zachodnim Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego. Wszystko tu musiało doprowadzić do katastrofy. Raczej należały się dziwić i zawdzięczać należy zapewne zarówno zdolnościom dyplomatycznym Metodego, jak i potędze władców Moraw, że tak długo mogła ona przetrwać. Wraz z upadkiem znaczenia Moraw i coraz większych tam wpływów niemieckich oraz wraz ze śmiercią Metodego liturgia słowiańska musiała nieodwracalnie upaść. Być może rozproszeni kapłani dawnego obrządku rzeczywiście rozproszyli się po krajach słowiańskich. Być może, potrafili nieco przekazać z nowych pojęć obszarom zdecydowanie pogańskim. Niestety nie dysponujemy żadnymi pozytywnymi dowodami poza tu i tam snującą się legendą.
Powstałe państwo czeskie zachowało w sobie już elementy chrześcijaństwa z czasów akcji Metodego. Chrystianizacja przebiegała tu, jak się wydaje, dość szybko. Niepowodzeniem natomiast ze względu na zależność polityczną kończyła się przez długi czas próba powołania własnej metropolii. Niemniej układ wewnętrzny oraz tradycje państwowe i ich umacnianie pozwoliły na u-trzymanie niezależności narodowej.
Akcja na Polabiu to mimo usiłowań obodrzyckich właściwie mord w imię chrystianizmu. Nie mógł też on wywołać innych skutków jak nienawiść, przywiązanie do dawnych wierzeń i upartą walkę. W zestawieniu sił tkwiła już odpowiedź, kto musi ulec. Wraz z akcją misyjną kończy się tutaj biologiczna obecność Słowian.
Najszczęśliwiej .układa się sytuacja Polski. Na po-
87