jako idea polityczna, istnieje nadal jako żywotna idea cywilizacyjna. Narody ujarzmionej.zapóźhione muszą się do tej jedności cywilizacyjnej włączyć — albo zginą. Tradycja nie jest skuteczną tarczą. Dawne prawa polityczne i terytorialne, ofiara krwi przelanej za wolność własną i cudzą, ani wreszcie egzotyczna odrębność szlacheckiej kultury służyć nie mogą za wywód praw narodowych w świecie teraźniejszym. W programowym artykule „Prawdy” przywoływał Świętochowski dawne Powidaja porównanie Polaków do Irokezów. Czczy i bezużyteczny jest argument „byłem, więc jestem”. Modelową antytezą „Irokezów” byliCzesi, przez wszystkich bodaj pozytywistów stale stawiani Polakom za wzór: bo nie byli, a są, bo stają się coraz poważniejszym narodem dzięki wytrwałemu wyrabianiu swej samodzielności wewnętrznej i demokratycznej kultury. Na to zaś, aby siły wewnętrzne skrzepić, trzeba rozbić ten mur, który parafiańszczyzna wzniosła między Polską a Europą, „mur w wielu miejscach już znacznie wyszczerbiony, ale ciągle jeszcze odgradzający nas od biernego nawet uczestnictwa w rozwoju powszechnym”. Opanowanie nowoczesnej wiedzy — technicznej i społecznej — jest potężnym instrumentem . w „walce o byt”; a przeto samobójcze są drwiny z triumfów zachodniego geniuszu. „Tu nie ma wyboru, tu pozostaje tylko jedna droga: przyłączyć się do ogólnej cywilizacji, przystosować się do niej, nadać życiu te same sprężyny, tenże sam rytm, według którego rozwijają się inne narody. W przeciwnym razie one nigdy nie uznają ani naszych praw, ani naszych potrzeb, lecz ustawicznie będą w nas widziały jakiś starożytny zabytek, który pojąć można tylko przy pomocy słownika archeologicznego”41.
Może było to tylko zastępowanie jednego mitu drugim. Może ów „trybunał cywilizacji”, przed którym narody dowodzić miały swych praw42, był taką samą ułudną hipostazą, jak konserwatywnie zinterpretowana tradycja albo mesjanistyczna soteriologia z jej wiarą w moralność procesu dziejowego. Może. W trybunał cywilizacji nieraz jeszcze przyjdzie zwątpić tak jak we wszystkie inne trybunały historii poza sądem i wyrokiem armat. Niemniej jednak teoria cywilizacyjnej rywalizacji narodów była największym uniwersalist^cznym mitem projekcyjnym XIX wieku: jedynym godnym jej współzawodnikiem stanie się doktryna powszechnej rewolucji socjalnej. Mit cywilizacyjny
A. S( wię tocho wski ], Walka a byt, „Prawda” 1883, s. 86.
294 42 ia. Świętochowski]} Myilf — uifc jesttm, „Prawda” 1881, s. 3.
niósł w sobie ogromny ładunek energetyczny, z jego aksjologii dawały się łatwo wywieść dyrektywy pragmatycznego działania.
Ale czymże w końcu była dla postępowego stronnictwa „cywilizacja” — to słowo kameleonowe, bez którego — jako pozytywnego lub negatywnego układu odniesienia — obejść się nie mogła żadna doktryna społeczna XIX wieku? Jeśli by zawierzyć krytykom z prawa i z lewa, to ideologia cywilizacji sprowadzać się miała do jakiegoś nowego merkantylizmu, do podręcznika kapitalistycznej żarłoczności, przeznaczonego dla jednostek i dla narodów. Cy wilizątorstwo miało być filozofią episjerów, uznających te tylko dobra, które dadzą się zmierzyć, zważyć i na pieniądz przeliczyć. „Lekarze, mechanicy, inżynierowie, przyrodnicy, kupcy — pisał Jeske-Choiński — wtargnęli gromadnie do beletrystyki i wyparli z niej: rycerzów, poetów, artystów, publicystów, mówców i kapłanów. A żaden z tych ulubieńców Orzeszkowej, Bałuckiego i naśladowców ich nie posiada piersi na «miarę Fidiasza» [...], nie zdziała nic, co by przekraczało miarę codziennych potrzeb społeczeństwa. [.„] Nie boleją oni cierpieniami: Faustów, Konradów, choćby Kordyanów. Obojętne są im najwyższe tajemnice wszechświata i wielkich narodów niedole”41. Podobnych wypowiedzi, w stylizacji mniej lub bardziej romantycznej, są setki, jeśli nie tysiące. Jeśli jednak optymiści, do jakich zaliczyć wypada Choińskiego, demaskowali tylko nędzę pozytywistycznej ideologii, to katastroftści zbrzydzeni byli duchową nędzą cywilizowanego świata:'
„Karłowacieją myśli, gasną serc wulkany;
Dzieje nie brzmią już chórem wiary archanielskim,
. Wiek rozumu, jak tabor ciurów rozpasany
Opycha brzuch podbitej materyi cielskiem” .
Nic nowego w tych potępieniach i jeremiadach. We wszystkich bodaj literaturach świata wstręt do mieszczańskiej moralności i do zracjonalizowanej mieszczańskiej cywilizacji narastał w miarę jej postępów. W Polsce i w Rosji osobliwe było chyba to tylko, że wstręt ten miał tak wyraźnie charakter prewencyjny. Wzniosła pogarda dla dóbr materialnych i dla nowoczesnych technik ich wytwarzania inny ma wyraz w kraju zamożnym — dajmy na to u amerykańskich trans-
43 T. Jeske-Choiński, Typy i ideały pozytywnej beletrystyki polskiej. Warszawa 1888, s. 213-214.
** L. Sowiński, Dział pieśni, cyt. za E. Orzeszkową, Listy o literaturze, „Niwa" r. IV, 1873. Por. w podobnym stylu napisany wiersz tegoż poety Z u rażeń toędrotoca (Paryż 1880), w: Ksifga wierszy polskich XIX wieku, opr.
J. Tuwim i J. W. Gomulicki, t. II, Warszawa 1956, s. 372-373. 295