- pisał Peiper w Przedmowie do Raz1. Barańczak wyciągnął z tej lekcji najdalej idące konsekwencje, należy bowiem do pisarzy, których samoświadomość formy i metarefleksja poetycka przybierają najwyższe natężenie2. Dlatego kluczowe wydaje się dostrzeżenie i odczytanie wszelkich niuansów poetyckiego zapisu, który doczekał się zresztą wielu drobiazgowych opracowań. Sam tytuł utworu stał się tyleż poręcznym, co schematycznym określeniem metody poetyckiej autora. Przypomnijmy ten wiersz3:
Jednym tchem, jednym nawiasem tchu zamykającym zdanie,
jednym nawiasem żeber wokół serca
zamykającym się jak pięść, jak niewód
wokoło wąskich ryb wydechu, jednym tchem
zamknąć wszystko i zamknąć się we wszystkim, jednym
wiotkim wiórem płomienia zestruganym z płuc
osmalić ściany więzień i wciągnąć ich pożar
za kostne kraty klatki piersiowej i w wieżę
tchawicy, jednym tchem, nim się udławisz
kneblem powietrza zgęstniałego od
ostatniego oddechu rozstrzelanych ciał
i tchnienia luf gorących i obłoków'
z dymiącej jeszcze na betonie krwi,
powietrza, w którym twój głos się rozlega
czy się rozkłada, połykaczu szabel.
tak białej broni, bezkrwawych a krwawo
raniących krtań nawiasów, pośród których
jak serce w żebrach i ryba w niewodzie
trzepoce zdanie jednym tchem jąkane
do ostatniego tchu
Jedno długie, niedokończone, rozbite na nierówne wersy zdanie, wypowiadane na jednym oddechu, regulowane jest tu jedynie interpunkcją, umieszczającą przecinki zwłaszcza w środku wersu. Prze-rzutnia tnie zdania często antyskładniowo, uwieloznaczniając pozostawione w klauzulach wyrazy przez wykorzystanie napięcia między intonacją wersową i zdaniową. To zresztą mechanizm wielokrotnie opisywany.
Ale to również wiersz - koło, doskonale zamknięte przez swą pierścieniową budowę i jednocześnie otwarte. Wypowiadane jednym tchem zdanie nie rozwija się płynnie, mimo szybkiego tempa wypowiedzi, do jakiego zmusza składnia: haczy się wielokrotnie, jakby wyhamowuje na powtórzeniach. Wydobywa się z trudem, z fizycznym bólem, bo mówiącemu brakuje tchu, powietrze rani go lub brutalnie zatyka, a on musi zdążyć powiedzieć wszystko od razu, szybko, do końca. To zdanie paradoksalnie ,jednym tchem jąkane”, ale owo swoiste nieudanie, chropowatość wypowiedzi, brak płynności stanowią przede wszystkim chwyt „utrudniania formy”, jakby powiedział Szkłowski4. Dla Barańczaka bowiem proces percepcji stanowi wartość samą w sobie, jest maksymalnie przedłużany i utrudniany, by uwyraźnić ma każde słowo, a zwłaszcza każde jego wiązanie, logiczne połączenie, uwieloznaczniające się składniowo-wersowe zazębienie. Peiper bez trudu znalazłby nazwy tego typu zabiegów. W artykule Rozbijanie tworzydeł wymieniał następujące: zahamowanie, natręctwo, niedokończenie, bezpośrednie następstwo różnogatunko-wych wyobrażeń dla poddania wzruszenia, bezpośrednie następstwo różnogatunkowych wyobrażeń dla zwiększenia ostrości, bezpośrednie następstwo podobnych wyobrażeń jako uzupełnienie, zdania silnie złożone dla uzyskania jak najbardziej organicznych zależności, różne odmiany zdania rozkwitającego5. Wydaje się, że na wszystkie zasygnalizowane tu zabiegi można by znaleźć przykłady w poezji Barańczaka. W cytowanym zaś wyżej wierszu szczególnie silnie zaznacza się zarówno konstrukcja zdania rozkwitającego, jak i silne złożenie składniowe (tu Peiper przywoływał Żyłą, do której można porównać
101
211 T. Peiper, Poematy i utwory teatralne. Przedmowa, oprać, tekstu i komentarz A.K. Waśkiewicz. Kraków 1979, s. 83. Z tego wydania pochodzą wszystkie cytaty z wierszy Peipera.
„Każda gra językowa jest u tego poety sfunkcjonalizowana”, „prawie każda z tych gier jest wynalazkiem, odszukaniem właściwego, trudnego do odszukania, a natychmiast narzucającego się swą trafnością - rozwiązania” - pisał J. Kwiatkowski, Stanisław Barańczak, s. 330.
Ten i inne wiersze tomu cytuję za wydaniem: S. Barańczak, Dziennik poranny. Wiersze 1967-1971, Poznań 1981.
„Cel sztuki - dać odczucie rzeczy w formie widzenia, a nie pojmowania; środkiem sztuki jest chwyt „udziwniania” rzeczy oraz chwyt formy utrudnionej, zwiększającej trudności i czas percepcji, ponieważ proces percepcyjny w sztuce stanowi wartość samą w sobie, powinien być więc przedłużony; sztuka jest sposobem przeżywania tworzenia rzeczy, to zaś, co stworzone, w sztuce nie jest ważne”, pisał W.B. Szkłowski, Sztuka jako chwyt, w: Teorie literatury XX wieku. Antologia, red. A. Burzyńska, M.P. Markowski, Kraków 2006, s. 100.
T. Peiper, Tędy..., s. 93.