112 Włodzimierz Bolecki
W cytowanej już przedmowie do Bunga znajduje się następujące objaśnienie: „unikałem starannie kwestii narodowych i społecznych, czyli że powieść moja jest bez tak zwanego tła. Jedynym tłem jest lekko naszkicowany pejzaż, ale dążyłem tylko do tego, aby ukazać potworność ludzkich przeżyć na tle piękności natury”.
Wszystkie opisy pejzażu w Pożegnaniu jesieni — a jest ich wbrew zastrzeżeniom Witkacego pokaźna ilość — wyrażają chyba jedyne wspólne przekonanie narratora i bohaterów utworu, a mianowicie przekonanie, że Natura i wyglądy przyrody są najdoskonalszym, czystym i absolutnym pięknem. Obojętnie gdzie rozgrywa się akcja powieści: w Tatrach, w Indiach czy Australii — każdy pejzaż jest źródłem najbardziej ekstatycznych doznań narratora i zachwytu bohaterów nad światem. Natura — jako pejzaż — jest więc pięknem absolutnym, i nie sposób znaleźć w powieści Witkacego jakiejkolwiek relatywizacji tego nadrzędnego przekonania. Tylko ona jedna zdaje się być w powieści poza jakąkolwiek dyskusją. Jednakże ów Absolut — podobnie jak stany emocjonalne samych bohaterów — dostarcza wszystkim mówiącym podmiotom powieści nie lada kłopotów.
Po pierwsze, pejzaż, chociaż jest zmysłowo odczuwany, to jednak sprawia kłopoty nazewnicze. Tu jest właśnie miejsce, w którym Witkacy demonstracyjnie posługuje się konwencjonalnością poszczególnych określeń deskrypcyjnych. Na przykład zamiast o chmurach napisze o „różowych «cirrusach»” lub o „małym stratusiku nad horyzontem” — wskazując w ten sposób na cudzysłowowe użycie pojedynczych słów (zob. rozdział Narrator wobec języka oraz Opisy nieba: od astronomii do metafizyki).
Po drugie, bezwzględne, nierelatywne piękno przyrody jest w powieści Witkacego nieustannie punktem odniesienia dla autorefleksji i samopoczucia bohaterów. Może dostarczać rozkoszy, radości, szczęścia, ale przede wszystkim dostarcza niepokoju i bólu. Po trzecie, chociaż przyroda jest w powieści ROZMAICIE I WIELOKROTNIE nazywana, to jednak nawet najdłuższa litania określeń jej elementów i zachwytów nad jej pięknem kończy się wyznaniem daremności tego wysiłku. Piękno przyrody w Pożegnaniu jesieni okazuje się bowiem NIEOPISYWALNE, tak samo jak jej doznanie okazuje się ostatecznie NIEWYRAŻALNE: „o, te iskierki, które się łączą, a, psiakrew — nie umiem tego wyrazić — zapatrzył się rozszerzonymi źrenicami w płat śniegu
Nieopisywalność i niewyrażalność piękna przyrody mają swoje źródło przede wszystkim w ułomności człowieka, który choć potrafi doznawać zmysłami, rejestrować i nazywać rzeczywistość intelektem, to jednak okazuje się bezradny wobec czasoprzestrzeni natury. Nie potrafi jej mianowicie utrwalić i zatrzymać. A jeśli zatrzymać, to także dogłębnie przeżyć, uwewnętrznić, lub mówiąc inaczej — wypełnić się jej niezwykłością. Tak więc człowiek w powieści Witkacego, stając twarzą w twarz z Absolutem, okazuje się niezdolny do wejścia z nim w kontakt trwalszy niż momentalne doznanie. Wszystko, co dzieje się między nim a naturą, rozgrywa się w rozbłysku, w epifanii, w olśnieniu chwilą, a jest to chwila ulotna, którą bezskutecznie usiłuje zamienić na trwanie. Znamienny jest w Pożegnaniu jesieni ten właśnie faustyczny motyw.
Człowiek Witkacego jako indywiduum okazuje się więc bytem ułomnym, dlatego że nie potrafi zatrzymać w sobie piękna, które emanuje ze świata. Stosując terminologię symboliki chrześcijańskiej można by powiedzieć, że jako człowiek jest dziurawym, pękniętym naczyniem, przez którego szczeliny wycieka bezpowrotnie światło Tajemnicy Istnienia. Ale — choć niezdolny do zatrzymania tego światła — człowiek Witkacego jest bytem świadomym swej ułomnej kondycji. Wie i wierzy w istnienie Absolutu, co więcej, zdaje się nawet osiągać momentalną zdolność jego emocjonalnego doznawania, ale tylko momentalnego — i właśnie ta świadomość własnej ontologicznej ułomności i skazy jest pierwszym źródłem jego rozpaczy.
Absolut, Natura, Piękno, Bóg, Tajemnica — obojętnie jakich pojęć użyjemy — wszystko to przepływa, przecieka przez wnętrza bohaterów Witkacowskich powieści wpatrzonych w niepojęte piękno Natury. Ale istnieje jeszcze drugi, nie mniej ważny dla Witkacego, społeczny wymiar tej problematyki.
Tym, co w pięknie Natury fascynuje bohaterów Witkacego, okazuje się bowiem jej... pozaludzki charakter. Nie tylko kolor, barwa, kształt, odcień czy zapach, których bohaterowie Witkacego nie potrafią ani w pełni nazwać, ani opisać, ani wyrazić, ani przeżyć, lecz przede wszystkim aspołeczny, bezosobowy, pozaludzki wymiar ist-
X — Pożegnanie jesieni