We wszystkich trzech urywkach Norwid użył zaimka co w funkcji względnej, przy czym nie przyszło mu do głowy, żeby przy tym co stawić znak zapytania (nam by to dziś też do głowy nie przyszło).
A teraz wiersz Tajemnica z cyklu Vade-mecum, znowuż w pisowni autografu. Mowa jest tam na początku o słynnym pisarzu, który dumał:
„z kąd? pochodzi, że, za dni, Augusta „Gdy Retoryka kwitła, tak prozę jak rymem,
„Gdy więc szukano prawdy tak rymem jak prozę,
„Nikt, niewledział i nleznał niczego za Rzymem —
„Co? Judea głosiła światu złotousta,
„Co? śpiewał Dawid z chwałę, lub Jeremias z zgrozę „Co? Ezechiel... było im nieznane tak bardzo „Tak bezbrzmiące, dla uszów w swej zatyłych dumie;
— Jak, gdy się czyle zmysły umyślnie zatwardzę.
Lub... jak, kiedy się kochać Ludzkości nieumie! “
Pomijam sprawę przecinków, których, stawianie mogło być wyrazem retorycznego rozczłonkowania mowy wedle życzeń poety (choć i w tym wypadku owo: „że, za dni, Augusta” wytłumaczyć trudno), chodzi mi bowiem przede wszystkim o te znaki zapytania, które Norwid postawił za wyrazami: skąd i co. W autografie Vade-mecum pełno takich znaków zapytania przy słowach: czy, cóż, czemu, gdjsież, które rozpoczynają zdania względne, nie pytajne. Ale i w tym nie ma konsekwencji. Dość przytoczyć wiersz 29 Fortepianu Szopena wedle autografu!
A w tern, coś grał — i co? zmówił ton i co? powie...
Zastanówmy się nad zakłóceniami w odbiorze dzieła, jakie musi spowodować takie stawianie znaków przestankowych. Słowo co opatrzone pytajnikiem zostaje wyrwane z kontekstu i narzuca nam intonację pytania wyrażającego zdziwienie, a przez to i . dalszy ciąg zdania staje się niezamierzoną odpowiedzią na owo pytanie, odpowiedzią też nacechowaną jakimś zaskoczeniem, stwierdzeniem rzeczy, którejśmy nie oczekiwali. Otóż nikt chyba nie dowiedzie, że taki zapis wyraża językowy kształt dzieła zgodny z twórczą intencją autora. Jeślibyśmy chcieli respektować taką interpunkcję jako rzekomą właściwość języka Norwida, osiągnęlibyśmy tylko karykaturę danego tekstu, nie zaś zamierzony, acz nie zrealizowany przez samego poetę kształt językowy dzieła.
Tu mogą się jednak nasuwać dwa zastrzeżenia. Pierwsze — to wzięcie pod uwagę możliwości, że autor — jak w danym wypadku — posłużył się niewłaściwie znakiem, ale miał przecież jakąś myśl w rytmicznym rozczłonkowaniu tekstu za pomocą tego znaku. Drugie zastrzeżenie natury
I '■ “ '•
“ C. Norwid, Vade-mecum, podobizna autografu z przedmowę W. Borowego, Warszawa 1947, s. 61.
20