93
mało znane. Leży przed nami cały świat zagadnień, a my ledwie jego brzegi oglądamy. Nietylko świat żyjący ukrywa tajemnice, nieogranicznej przyrody również nie znamy jeszcze dokładnie, choć się o tern wiele mówi. Zwykły proces krystalizacji, w którym zgodnie z pewnem wewnętrz-nem prawem powstaje określona, indywidualna postać, jest nam nie wiele lepiej znany, jak istota i początek żyjącej komórki. Prosty mechaniczny proces przyciągania i odpychania nie przedstawia się nam wiele jaśniej, niż zasadniczy prosty proces „czuciau. Gdy pozostawiamy człowieka wobec tych tajemnic na granicy pra - życia, pierwszej na ziemi komórce, wiemy to sami doskonale, że zwróciliśmy go do granicy dzisiejszego zakresu naszego poznania. Po-zatem nie jesteśmy do niczego obowiązani. Nie uważamy jednak bynajmniej, by w niej urywał się łańcuch przyczynowy, a marny do tego takie samo prawo, jak astronom, który nie wątpi, że prawo ciążenia rządzi i tam, gdzie zawodzi go siła wzroku i działanie jego szkieł powiększających.
Stan obecnej naszej wiedzy o początkach życia na ziemi jest ściśle związany z naszym poglądem na prawa rozwoju życia. Cofając się wstecz, dostrzegliśmy powolne powstawanie człowieka pod postacią różnych forrn zwierzęcych. Formy te w miarę naszego cofania się w przeszłość stawały się coraz prostsze, coraz niedoskonalsze, aż do jednokomórkowego pierwotniaka. Nie ulega wątpliwości, że przed naszemi oczami leży obraz wspaniałego rozrostu, wielkiego drzewa życia, a jego najwyższy, a zarazem centralny konar stanowi człowiek. Wobec tego całkiem naturalnie powstaje pytanie, co było właściwym motorem tego rozwoju, jakiem wewnętrznem prawem stawania się i potęgowania mógł się on rządzić i kierować? Czemu prakomórka nie pozostała prakomórką, dlaczego w ciągu miljonów lat nie wydawała ona na świat samych prako-mórek? Dlaczego raczej niektórzy jej potomkowie wstępowali coraz wyżej aż do tryumfalnej wyżyny człowieka? Py-