B. Nirmmko. Kvt*ice>m sW*. Wattzawa 200". ISBN! 97K-S3 «acc. 11-8. -t by WAll* 2007
\V)*ixi)-wanie zadań 89
miesięcy do urlopu (wakacji) i lat do wolności (od obowiązku szkolnego). Czego nie ma? Ochoty do uczenia się.
Do najzdolniejszych w klasie należy Celina. Niestety, wykorzystuje talent raczej przeciw szkole. Dobrze wie, czego się od niej wymaga, ale to wcale nie znaczy, że zamierza się tego uczyć. Wpada w złość, gdy jest oceniana z lekcji na lekcję, bo przecież „jeszcze zdązy się nauczyć", i rzeczywiście - na klasówkach i na egzaminach wypada całkiem nieźle. Jej jawnie lekceważący stosunek do szkoły i nauczycieli był przyczyny niejednego zatargu.
Celina lubi szkołę za jej bezsilność wychowawczą. Rozwija w niej żywiołową działalność ekologiczną i, znacznie mniej chwalebną, anarchiczną działalność towarzyską. Pasowałaby do niej metafora wolnego wędrowca, bo kieruje się ciekawością, nie przywiązuje się do nikogo, ma świetne rozeznanie sytuacji i przewyższa sprytem otoczenie. Przewędrowanie szkoły dla przygody wydaje się być wszystkim, co ją tu zajmuje.
Ani Andrzej, ani Celina nie traktują szkoły z szacunkiem, a uczenia się w niej z gorliwością, jest jednak między nimi zasadnicza różnica, nie tylko w wymiarze zdolności intelektualnych. Metafora więzienia oznacza ubezwłasnowolnienie - Andrzej walczy o wolność w bardzo skromnym zakresie, zaplątany i zagubiony w systemie edukacji. Metafora wędrowca oznacza niezależność - Celina nie da się „zamknąć" w tym systemie ani zapewne w żadnym innym, co może być fascynujące, ale nie wróży jej wysokich osiągnięć szkolnych.
Co dydaktyka radzi nauczycielom tej dwójki? Nie perswazję, bo ona konsoliduje opór, i nie sankcje, bo czynią z uczniów bohaterów walki o „wolność od uczenia się" w szkole. Spokojne i konsekwentne wymaganie podstawowych umiejętności, wspieranie wykazywanych zainteresowań - sportowych u Andrzeja, a ekologicznych u Celiny, bo „ciekawość to motywacja wewnętrzna” (Mietzel, 2002, s. 281), „obudowywanie" tych zainteresowań lekturami (Galloway, 1988, s. 40-41, historia Tymoteusza), współpracę w rozwijaniu aspiracji edukacyjnych (Brophy, 2002, r. 7. i 8.). Ci uczniowie stale będą przysparzać trudności wychowawczych. ale gdzie, poza Jezioranami Smętnymi, ich nic ma? Wszędzie praca w szkole wymaga od nauczyciela dojrzałości i cierpliwości.
Wychowawca jest potrzebny także uczniom traktującym zadania szkoły jako własne i wcale nie uchylającym się od współpracy. Oto ich reprezentanci:
Mimo paru sukcesów w konkursach przedmiotowych brak Dariuszowi równowagi psychicznej. Niepewny swojej wiedzy, wciąż sięga do nowych dziedzin naukowych, co cieszy nauczycieli, lecz oddala go od klasy. Drobny, niezgrabny, w okularach, nie może się do niej dostosować. Wolałby nie chodzić do szkoły
wv/w.waip.com.pl
B, Ntoiutrko. Kształcenie aioine, Warszawa 2007. ISBN WS-RS-aBOM I«. C bv WASP 2007
90 Rozdział 3 Jal pnebKęa iMZtme się tzynnoM?
i uczyć się sam, z książką w ręku lub przy komputerze, a w szkole jedynie zdawać egzaminy.
Jednak i egzaminy kosztują go wiele. Boi się testów, bo ma z nimi nienajlepsze doświadczenia. Często myli się, zwłaszcza wtedy, gdy uważa, ze zadanie „nie może być tak proste". Myśli o sobie krytycznie i sukces go dziwi. „Udało mi się mówi - bo przecież nie umiem wszystkiego", a wtedy koledzy pukają się w czoło. Więc na co mu oni, a on im? Jego wizja dobrej szkoły to metafora klasztoru, w którym z dala od rozgwaru życia, w osobnych celach mnisi oddają się studiom i rozmyślaniom.
Przeciwny styl pracy reprezentuje Beata. Lubi zadania konkretne, niewy-magające wzlotów, zawsze wykonuje je z wzorową starannością. Od swoich nauczycieli oczekuje objaśnienia, co musi umieć, by otrzymać czwórkę. To jedyny rodzaj pytań, jakie zadaje w klasie, lecz dzięki swej solidności jest dobrą uczennicą. Nauczyciele cenią ją za stosunek do nauki, a uczniowie wybrali starościną klasy. Jest wzorem wypełniania obowiązków ucznia w klasowej wspólnocie dydaktycznej.
Wizja szkoły reprezentowana przez Beatę to metafora fabryki (por. Touhy, 1999, s. 88-91). Technologia jest znana, organizacja optymalna, trzeba wydajnie pracować na wyznaczonym stanowisku. To, ze surowcem w tej fabryce są uczniowie, że wszyscy pracują nad wszystkimi i że sami będą głównym wytworem tej pracy, także mieści się w poglądach Beaty. Jej poważne podejście do zadań znajduje uznanie w klasie.
Szkoła ma uspołeczniać wielkie gromady młodzieży, a więc praca uczniów musi być zespołowa. Wspólne cele rozumie Beata, a wydaje się ich nie dostrzegać Dariusz, który boi się energicznych zachowań kolegów i koleżanek. Dlaczego miałby zajmować się ich sprawami, skoro sam ze sobą ma tyle kłopotów? Zadania zespołowe są ponad jego siły - może z nich uczynić co najwyżej problem intelektualny, którego rozwiązanie jest na ogół spóźnione i już nikomu niepotrzebne. Oboje chcą się uczyć, ale tylko Beata potrafi wczuć się w zadania szkoły jako instytucji i ucznia jako jej istotnej części.
Czy można coś zmienić na lepsze w postawach i stylu uczenia się tych dwojga? Połączenie klasztornego skupienia z fabryczną dyspozycyjnością wydaje się niemożliwe, ale uwolnienie Dariusza od samotnych cierpień i ośmielenie Beaty do podjęcia śmielszych wyzwań intelektualnych jest warte wychowawczego zachodu. Rzecz jednak w tym, by nie stracili zalet, jakie mają, i nie stali się częścią niezindywidualizowanej „masy" szkolnej.