122 Druidzi
Tacyt też wspomina o ofiarach składanych z ludzi na wyspie Mona (Anglesey). Pisze, że gdy rzymski wódz Swetoniusz zaatakował wyspę, druidzi
(...) stali kręgiem i z rękami wzniesionymi ku niebu błagania straszliwe wypowiadali. Niezwykłość tego widoku tak przeraziła żołnierzy, że jak gdyby zdrętwiały im członki, ciała ich nieruchome bezbronne były wobec ciosów. (...) Umieszczono potem na tym obszarze rzymski garnizon, aby pokonanymi rządził, i wycięto gaje poświęcone barbarzyńskim przesądom. Krwią bowiem jeńców ołtarze plamili i w ludzkich trzewiach wyroków boskich szukali12.
Serwiusz (Servius Marius Honoratus, V w. n.e.) cytuje Petroniusza, zwanego Arbitrem (zm. 65 r. n.e.), który mówi o rytuale „posłańców wysyłanych do bogów”, czyli wybranych ofiarach składanych bogom. W antycznej Grecji, gdzie oczywiście praktykowano takie obrzędy, ofiarę zwano pharmakos, czyli kozłem ofiarnym. Petroniusz wspomina, że w Marsylii:
Zawsze gdy wybuchała epidemia, przedstawiciel biedoty miejskiej ofiarował siebie, by uratować od zguby współobywateli. Przez cały rok mógł żywić się wyszukanymi potrawami na koszt miasta. Po nadejściu wyznaczonego czasu przystrajano go w poświęcone szaty i koronę z liści i prowadzono przez całe miasto. Obrzucano go przekleństwami, tak by zło z całego miasta skupiało się na nim, a następnie wrzucano go do morza.
Marsylia była wówczas grecką kolonią, założoną w szóstym wieku p.n.e., i dlatego ów zwyczaj należy uważać za rdzennie grecki, chociaż z drugiej strony, twierdzi się, że ponieważ Marsylia leżała na wybrzeżu galijskim, to mógł być to również obyczaj celtycki. Laktancjusz Placyd, komentując pisma celtyc-ko-łacińskiego pisarza Cecyliusza Stacjusza z Mediolanu w Galii Cisalpejskiej, wspomina o podobnym obyczaju i przypisuje go Celtom. Stacjusz znalazł się w Rzymie jako niewolnik po rzymskich inwazjach na terytoria celtyckie w latach 223-222 p.n.e. Po wyzwoleniu zajął się twórczością komediową i stał się głównym łacińskim komediopisarzem swoich czasów. Placyd w swoim komentarzu pisze tak:
Galowie mieli zwyczaj składać ofiary z ludzi, by oczyścić swoje miasto. Wybierali któregoś z najbiedniejszych obywateli, obsypywali przywilejami i nakłaniali, by zgodził się zostać ofiarą. Przez cały rok żywiono go wymyślnym jedzeniem na koszt miasta, po nadejściu przepisanego zwyczajem dnia prowadzono go przez ulice całego miasta, a następnie kamienowano poza murami.
Ten komentarz wykazuje tak duże podobieństwo do opisów sporządzonych przez Petroniusza, że wydaje się oczywiste, iż obydwaj autorzy korzystali ze wspólnego źródła. Ale czy było ono greckie, czy celtyckie?
Jeżeli potrzeba składania ofiar przebłagalnych stanowiła tak istotną część
12
Cyt. za M. Dillon i N. Chadwick, op. cit., str. 36: Tacyt, Roczniki, str. 385.
religii i życia Celtów, to należałoby spodziewać się wzmianek na ten temat w bogatej literaturze celtyckiej, zwłaszcza spisanej przez schrystianizowanych Celtów, którzy mogliby przy okazji poddać krytyce tradycje druidów. Eugene 0’Curry twierdził w Manners and Customs of the Ancient Irish (Obyczaje i zwyczaje starożytnych Irlandczyków, 1873), że w żadnej z zachowanych do naszych czasów legend lub opowieści o druidach nie wspomina się o składaniu przez nich ofiar z ludzi. Co prawda można znaleźć jedną wzmiankę tyczącą składania takiej ofiary, ale bez związku z druidami. Jest to jedyna taka wzmianka w całej literaturze celtyckiej, przy czym jej prawdziwość można zakwestionować.
Informacja o ofierze ludzkiej stanowiącej rytuał religijny pochodzi z dwunas-towiecznej księgi Dindshenchas (zapisywanej też jako Dinnsenchus), kompilacji różnych wcześniejszych irlandzkich traktatów tłumaczących pochodzenie nazw geograficznych. Księga Dindshenchas, którą spisał chrześcijański skryba, przy dwóch okazjach wspomina o składaniu ofiary z ludzi. Najpierw mówi się
0 świętym Patryku, nauczającym w Tailltenn i występującym „przeciw paleniu pierworodnego z potomstwa”, za drugim razem wspomina się o kulcie bożka Cromm Cruach w Magh Slecht w Ulsterze.
Cromm Cruach (także Crom Cróich) był pradawnym bożkiem ze złota, któremu służyło dwunastu kamiennych bogów i którego czcił król Tigernmas (Pan Śmierci) na równinie Magh Slecht (Równina Rzezi). Składano mu ofiary w postaci „pierworodnych i pierwszych owoców”. Pojęcie ofiary z „syna pierworodnego” zdaje się mieć więcej wspólnego z biblijną tradycją hebrajską (poprzez chrześcijaństwo) niż ze zwyczajami celtyckimi. Jak już mieliśmy okazję wspomnieć, w celtyckim porządku społecznym nie przywiązywano wagi do pojęcia primogenitury. Ponieważ na historię o bożku Cromm Cruach nałożyła się obca tradycja, wiarygodność całej tej opowieści staje się wątpliwa. A mówi się w niej, że dla Cromm Cruacha „poświęcali swe ukochane dzieci, pośród płaczu
1 lamentu, dając mu ich krew. W zamian za jedną trzecią swego przychówku spodziewali się mleka i miodu”. Ponownie widzimy tu symbolikę bardziej biblijną niż celtycką z czasów przedchrześcijańskich. Dalej w księdze Dindshenchas można przeczytać, że „wielce się bożka obawiano, przed nim szlachetni Gaelowie na twarz padali. Od licznych rzezi ofiar składanych idolowi równina wzięła nazwę Magh Slecht (.slecht - „cięcie, rzeź, rąbanie”). Z opowieści tej jednak wynika, że król Tigernmas i jego bożek stanowili odchylenie od porządku społecznego i druidzi wkrótce obalili władcę.
W Księdze z Leinster (Leabhar na Nuachonhbala) znajduje się opis bożka i śmierci Tigernmasa oraz jego licznych zwolenników podczas odprawiania szalonego obrzędu, co przypomina los Sodomy i Gomory, który mocno wpływał na wyobraźnię chrześcijańskich pisarzy. Ale w Księdze z Leinster brak przy tej okazji jakiejkolwiek wzmianki o składaniu ofiar. Nie wspominają o ofiarach ani późniejsi pisarze zajmujący się tymi wydarzeniami: Seathrun Ceitinn, Ruaraidh Ó Flaithbheartaigh (Roderick CFFlaherty), ani tak zwane Roczniki Czterech