124
Andrzej P. Kowalski
Faktografia lingwistyczna ma większe znaczenie dla kulturoznawcy, a dane archeologiczne składają się na niezależną ewidencję empiryczną. Archeolog tradycyjny nie jest w stanie wychwycić choćby w przybliżeniu tych jakości pradziejowych naczyń, które miały znaczenie dla ich pierwotnych wytwórców i użytkowników. Nie zwalnia to archeologa-kulturoznawcy od orzeczenia „negatywnego”, że nasze aktualne ujęcie kategorii zawartych się w słowach *kwerHa i *bholn- jest „analityczne”. Wobec bezpowrotnej utraty poczucia synkretycznego (jeszcze-nie—podzielonego) sensu kulturowego, jako badacze-interpretatorzy minionych przekonań, jesteśmy zdani jedynie na eksponowanie widocznej tu różnicy między dawną a obecną specyfiką kulturowej percepcji prahistorycznego naczynia (A. Pałubicka 1985).
Przykłady ukazujące różnice dzielące współczesną percepcję kulturową od pradziejowej można mnożyć. Właściwie dowolna dziedzina kultury współczesnej, naruszona interpretacyjną łopatą archeologa-kulturoznawcy, pozwala stwierdzić, że nie ma żadnej tysiącletniej ciągłości kulturowych przekonań, a sam porządek kulturowy uległ w ciągu stuleci kardynalnym zmianom. Historyczna analiza „negatywistyczna” jest odmianą analizy retrogresywnej. Jej ustalenia mają charakter historyczny w tym znaczeniu, że określone instytucje życia społecznego są najpierw przyporządkowane odpowiedniej epoce w dziejach kultury. Jest to niezbędne do stwierdzenia, czy uważane przez archeologa tradycyjnego zjawisko mogło rzeczywiście „odłożyć” się w danej warstwie i uzyskać należytą reprezentację podmiotową. Nikt nie rozprawia na temat kapitalizmu mezolitycznego, słusznie uważając, że to absurd. Jednak identyfikacja pochodzenia niektórych zjawisk kulturowych nie jest tak łatwa i wymaga lepszej orientacji historycznej. Na przykład, przed przystąpieniem do analizy pradziejowej symboliki, należy stwierdzić, czy w okresie poprzedzającym ugruntowaną dopiero przez Platona świadomość ontologicznej różnicy między rzeczą a jej reprezentacją, mamy prawo mówić o podmiotach operujących myślą symboliczną, myślą uwzględniającą tę właśnie różnicę. Diagnoza taka wymaga odpowiednio ukierunkowanej i żmudnej egzegezy myśli presokratejskiej. Zapominamy, że liczne „oczywistości” naszego doświadczenia kulturowego są dorobkiem ukształtowanym w wielkim trudzie i mają stosunkowo niedawną metrykę. Dopiero od czasów De-mokryta datuje się świadomość związku przyczynowo-skutkowego rządzącego rozmaitymi zjawiskami. Dopiero stoicy odkryli w człowieku intencje czynów i te intenqe, a nie sam czyn, stały się odtąd składnikiem moralnej oceny ludzkiego postępowania. Jeszcze u Homera nie występuje podmiot oceny etycznej, w związku z tym cała grupa ważnych społecznie wartości nie może być brana pod uwagę w interpretaq'i archaicznej kultury greckiej. Cóż dopiero mówić o grupach paleolitycznych, w których trudno doszukiwać się społecznej świadomości odrębnego statusu myśli względem działań (A. Pałubicka 1990: 99).
Archeolog, występujący w roli prahistoryka promującego dyskurs „negatywistycz-ny”, respektuje założenia metafory stratyfikacyjnej. Swoją pracą przypomina kulturowego fenomenologa, gdyż swoje badanie zaczyna od określenia współrzędnych kultury nowożytnej. Zatem wierzchnia warstwa kulturowa stanowi w postępowaniu kulturoznawczym analogię do tego, co w fenomenologii jest przedmiotem ej>ochś. Dopiero po dokonaniu stopniowej „negacji” tego, co najmłodsze w tradycji euro-