ŚWIĘTOŚĆ I NIEOMYLNOŚĆ WŁADZY
Ludzie- nigdy nie szanują tego, co stworzyli sami: król elekcyjny nie posiada zupełnie siły moralnej - dziedzicznego władcy, ponieważ jest nie dość szlachetny, to znaczy nie ma owej wielkości, co jest niezależna od ludzi i jest dziełem czasu. [...] r Masy. ludowe szanują rząd tylko dlatego, że nie jest ' Ich dziełem. To uczucie głęboko wyryte jest w ich sercu. Ulegają zwierzchności, bo czują, że to coś świętego, czego nie mogą ani stworzyć, ani zniszczyć. A jeśli w końcu, wskutek zepsucia i perfidnych namów, dojdą do tego, że zatrą w sobie owo zbawcze uczucie, jeśli, nieszczęsne, uwierzą w swe powołanie do reformowania Państwa — wszystko jest stracone. Oto dlaczego nawet w wolnych Państwach jest rzeczą nieskończenie ważną, by rządzących dzieliło od mas ludowych to ^ osobiste poważanie, które jest następ-stwem urodzenia i bogactwar Jeśli Bbwiem opinia nie połóźy T)ariermiędzy masami a rządem, jeśli władza nie będzie znajdować się poza ich zasięgiem, je|H rządzony tłum może uwierzyć, że równy jest garstce wybranych — rząd już nie istnieje. Tak więc arystokracja z istoty swej jest suwerenna, czyli rządząca, a zasady Republiki francuskiej uderzają frontalnie w wieczne prawa natury.
Stude sur la souuerainete. Oeuvres, I. s. 353—5.
Czegóż to już nie powiedziano o nieomylności z punktu widzenia teologii. Trudno byłobjr dodać jakieś nowe dowody do tych, które zebrań obrońcy tej wysokiej prerogatywy po to, by ją oprzeć na niezachwianej powadze i uwolnić od urojeń, jakimi z upodoba-
niem otaczali ją wrogowie chrześcijaństwa i jedności -w nadziei, iż przynajmniej uda im się podać ją w nienawiść, gdyby nie dało się osiągnąć nic więcej. Nie wiem wszakże, czy w tej wielkiej kwestii — jak l w tylu innych — zwrócono na to dostatecznie uwagę, że prawdy teologiczne są to objawione i uświęcone na gruncie religii prawdy ^poWszechne, tak iż uderzając w którąkolwiek z nich uderza się zarazem w jakąś zasadę świata. Nieomylność w dziedzinie duchowej i z w i e r rcTnosTwdziedzinie świeckiej to słowa całkowicie jednoznaczne. Jedno i drugie znaczy ową wysoką potęgę, która panuje nad wszystkimi innymi, z której wszystkie inne biorą swój początek, która rządzi sama nie będąc rządzona, sądzi — a nie jest sądzona.
Kiedy powiadamy, że Kościół jest nieomylny, nie domagamy się dlań— zwróćmy uwagę, gdyż rzecz to nader istotna — żadnego szczególnego przywileju; domagamy się jedynie, aby posiadał prawo wspólne wszelkim zwierzchnościom, dla których7 nlfi-^ ■TJTfiylncść^ jest koniecznym warunkiem działania. -Albowiem wszelki rząd^ jest . absolutny i z chwilą gdy można się mu przeciwstawić pod pretekstem omyłki czy niesprawiedliwości — przestaje istnieć. Zwierzchność ma oczywiście różne formy: w Konstantynopolu przemawia inaczej niż w Londynie. Ale kiedy już przemówi na swój sposób tu czy tam, biU staje się równie nieodwołalny jak fetwa.
Tak samo ma się rzecz z Kościołem: tak czy inaczej musi on być rządzony, jak każde zrzeszenie, bo w przeciwnym razie nie byłoby w nim skupienia, całości, jedności. Rząd ten zaś jest ze swej natury nieomylny, czyli absolutny; ihaczej nie mógłby rządzić.
Czyż nie widzimy w sądownictwie, będącym tylko pewną dziedziną rządu, że w końcu musimy dojść do władzy, która sądzi sama, nie będąc sądzona, właśnie dlatego, że przemawia w imieniu władzy najwyższej, uchodząc za jej głos i organ? Wszystko jedno jak nazwiemy ową wysoką władzę sądowniczą; rzecz w tym, ie zawsze musi istnieć taka, której nie można by po-
151