128 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
Dostałem, co mi kraje wnętrzności — coraz widniej, a Roma. I stoi dotąd — a ja, ostatni z Werresów — ja pod nożycami j Parki! (Umiera)
IRYDION. Tak, ostatni! Darmo go cucicie, Greki moje — II zapłacił, co był winien Losom. Uszykujcie się i wy, Ger-I manie, połączcie się z braćmi, których przyprowadziłem.! (Wbiega niewolnik uciekający) Stój — skąd bieżysz?
NIEWOLNIK. Od Forum Romanum — puszczajcie!
IRYDION. Darowałem cię niegdyś siostrze mojej. Tyś! mi nieraz śpiewał Homera — wczoraj jeszcze zapinałeś! fibulę chlamidy mojej w pałacu cezarów, a nie poznajesz! mnie?
NIEWOLNIK Ach! szlachetny panie mój!
IRYDION. Co słychać? — nie oszczędzaj mi bólu!
NIEWOLNIK. Źle, źle bardzo, panie mój — bo ledwo I kawał nocy ukroczyły gwiazdy, aż tu nagle, nie wiedzieć I skąd, wrzasnęły legie Sewera i hurmem rzucą się na wzgó-11 rze Palatynu. Scypio bronił się wściekle. Głos jego noc ! całą słyszałem, gdyby wycie rozjuszonego wilka. Wiesz, 1 panie, na służbie ja stałem obok komnat cezara. Eutychian I przychodził i odchodził, niezmiernie blady. Siostra twoja j raz tylko wyszła i rzekła: „Euforion!” — „Czego żądasz, j boska Elsinoe?” Ale ona i słowa więcej nie mówiła — ■ odeszła z wolna, piękna, piękna zawsze. Ale na czole dziwna I świeżość, jakby tam już plusnęła fala Styksu44. Zewnątrz ! krzyk i łoskot coraz większy. Eutychian nie wytrzymał, I zawisnął u porfirowego ganku i woła bez zmysłów: „Grek I zdradził!” — to znowu: „Greczynka zdradziła!” — to: „Im- • perator chce miasto zburzyć!” — i: „Darujcie mi, Kwi- ! ryty!” Z drugiej strony Arystomacha słyszę, mówi o nad-grodach, o wspaniałości Aleksandra, a kiedy umilknie, wnet i
44 Styks — rzeka, która według mitologii starożytnych od- I dzielała świat cieni od świata żywych; przewoźnik Charon prze- i prawiał przez nią duchy zmarłych.
jęki spod jego miecza, a kiedy odpoczywa, znów łudzi naszych obietnicami — wreszcie pretorianie się zbuntowali — trybunów i centurionów słuchać nie chcą — groźby Scy-piona marnie latają w powietrzu — bitwa ustaje w ogrodach — wszyscy razem walą do nas! Ja wtedy, panie, wszedłem, kędy była siostra twoja, bo przysiągłem był tobie jej bronić. Cezar leżał z obłąkanym wzrokiem, do dia-dematu przypiął był nadusznice arcykapłana, nóż ofiar-niczy w jednej ręce trzymał, w drugiej czarę z trucizną; ale nie mógł się zabić i jęczał, to znów wolno, cicho oddychał, to nucił pieśń rozkoszną, jak gdyby w śnie jakim dziwnym! Ona siedziała opodal na krześle złotym, okolona purpurą, milcząca. Drzwi pierwsze, drugie, trzecie stęknęły i pękły — kroki, głosy, szczęki bliżej — zastawiłem ją ciałem moim!
IRYDION. Daj rękę!
NIEWOLNIK. Włóczni dwadzieścia rozdarło zasłonę, która nas od perystylu dzieliła. Runęli —• wiódł ich Arys-tomachus wołając: „Rabujcie, mordujcie!’* Imperator jak tygrys podskoczył w górę i nazad ugrzązł w różach, krwią oblany — wtedy przesłonili go żywą ścianą mieczów — ale potem gdzieś ręce jego widziałem — w innym miejscu głowę jego!
IRYDION. A Elsinoe, Elsinoe?
NIEWOLNIK. Źle, źle, panie; bo kiedy wchodził Aleksander Sewerus wołając z sił całych: „Kto dotknie się Greczynki, temu nie żyć jutro!” — ona sama, odchylając purpurową zasłonę, pchnęła się sztyletem. Błysk stali i krwi strumienie — to tylko dojrzałem i słów niewiele ostatnich utkwiło mi w pamięci!
IRYDION. Nie zważaj — nie zważaj — kamienną duszę dały mi bogi!
NIEWOLNIK. „Irydionie, wroga twego nie będę ko-