86 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
KORNELIA. Daj mi zaginąć w chwale Twojej! — ja już umarłam, o Panie!
IRYDION. (Porywa ją z ziemi). Dni kilka jeszcze, niewiasto. Tymczasem wołaj na braci swoich: „Do broni, do broni!’* (Odchodzi)
KORNELIA. Słyszycie ostatnie słowa Jego? On zstąpił drugi raz na ziemię i tą rażą miecz w Jego prawicy połyska. Do broni! kości umarłych, żyjący kapłanie, ludu boży, odpowiedzcie! On tak kazał. Za mną! Do broni, do broni! (Ucieka)
Inna strona katakumb — Symeon z Koryntu — obok krucyfiks, księga i trupia głowa.
SYMEON. W dniu jednym świat posiąść, nie ten nędzny, kędy błyszczy złoto i stęka żelazo, ale ten ogromny, ten świat dusz wszystkich, i panować im w imieniu Twoim, o Boże! Ach! gdyby morze jasności, ta myśl przede mną rozciągnięta — ku niej płynę w potokach cierpienia i poniżenia, coraz olbrzymiej rozpychając zasępione fale. O Chrystusie! podbiję Ci wszystko, co zowie się ciałem. Tam w dole będą pustynie, skały, miasta; stamtąd szumią wołania królów i kupców, a duch mój, odbicie Twego na ziemi, zawieszony w górze, jednością potęgi ich ściska — każe im milczeć lub modlić się — drżeć lub radować się — myśleć lub zasnąć!
IRYDION. (Wchodząc) Witam cię, synu Hellady, po dwa-kroć bracie mój!
SYMEON. Wreszcie nadeszłeś!
IRYDION. Czas jeszcze.
SYMEON. Czy widziałeś Wiktora?
IRYDION. To dziecię stare, które panuje nad nami. W nim słodycz jest słabością, a słabość staje się uporem.
SYMEON. Zaprawdę ci mówię, że trzoda nie puści się na nieznane pole bez błogosławieństwa pasterza.
IRYDION. Zwlekajmy do ostatniej chwili — wtedy nagle otoczym go rozpacznymi prośby. Nie przygotowanego strach ogarnie lub duch boży oświeci!
SYMEON. Do stóp mu się rzucę — iskra, co pryśnie od mojego serca, duszę mu rozerwie.
IRYDION. Śpi u niego głęboko dusza — twarz wyschła mu od cnoty — zresztą idźmy zawsze naprzód, nie oglądajmy się nigdy — w tym nasze zbawienie.
SYMEON. Stanie się, jako mówisz. Czy słyszysz te pomieszane głosy? Gromadzą się, jak im przykazałem, na pograniczu świętych grobów, na szerokich cmentarzach starych pogan.
IRYDION. Ukrzyżowanego, nie zemszczonego weź w ręce i nieś przed ich oblicza!
SYMEON. (Porywając za krucyfiks) O, jakżem był niegdyś małoduszny i ślepy! Wierzyłem, że niesprawiedliwość znosić trzeba, by docierpieć się nieba. (Podnosi czaszkę) Patrz na te zapadłe skronie — w tych załomach jaśniało niegdyś życie życia mego! Biskup miał złączyć ręce nasze. Dnia jednego nie dostawało, lecz nocą wpadł centurion i porwał niewinną do cyrku Flawiana. Spod paszczy tygrysa to mi tylko zostało! I jeszcze długo potem walczyłem z żądzą odporu, jakby z szatanem — a to był duch żywy, święty, co owładał mną stopniami! (Kładzie czaszkę) Spoczywaj, nieboga! wkrótce z martwych ty powstaniesz dla mnie!
IRYDION. Zemsta więc — i naprzód tam, gdzie brzęczą pszczoły!17 (Wychodzą)
17 Prawdopodobnie Irydion ma na myśli gwar wiecujących, burzliwych tłumów (rwąca się do czynu młodzież chrześcijańska), który dawniejsi pisarze porównywali z pszczołami na wy-