80 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
KORNELIA. Dreszcz, jak łuska gadu, przesuwa się po mnie!
IRYDION. Siostrę moją przycisnął do łona i odpychał potem z wolna, i rzekł: „Co brat ci rozkaże, czynić będziesz I dla miłości mojej”. Do płaczącej słowa już więcej nie prze- I mówił, ale kilka kropel wina rozlał w ofierze i legł, i mir- I tami uwieńczonym pucharem pił zdrowie wielkich mężów. Wyzwoleniec czytał mu Fedona 1 — stu niewolnikom wejść kazał i darował im wolność, a kiedy mu dziękowali: „Jako wasze pęta skruszyłem, pamiętajcie drugim, o ile wam sił stanie, zrywać łańcuchy. Czyńcie kiedyś, co wam mój syn j powie”. I wstał pogodny jak wieczór, co z wolna nocą się obwija, a jeszcze purpury słońca nie zatracił! (Chwila mil- I czenia)
Wtedy w najdalszej komnacie pałacu zaczęła się ta noc ostatnia, w której zawiązały się losy moje. Wokoło nas jaś- i niały płomienie trójnogów — Masynissa rzucał w nie kadzidła — głowa Amfilocha leżała na łonie przyjaciela i stopniami schodziło z niej życie — ale powaga zawsze była jedna, niezachwiana. Żal przerwanych zamysłów w głębi ducha leżał spętany. Boleść nadaremno się wysilała. Jedynym jej znakiem była wzgarda na ustach — on umierał tak, jak żyją bogi!
• KORNELIA. Widzę, widzę go — ale gdzie anioł stróż jego w tej chwili?
IRYDION. W tej chwili on tworzył przyszłość, której niegdyś pragnął dla siebie, którą teraz mnie zapisywał. „Nie uchylisz czoła, nie stracisz wiary w złej godzinie — w dobrej nie przebaczysz, nie zaprzestaniesz, ale przejdziesz po zwłokach zrzuconego, by stojących obalać. Nie miej smutku ani słabości — bo jako księżyc na niebie, tak dzieje narodów na ziemi wzrastają, by maleć. Dziś Roma u stóp
widnokręgu, blisko nizin śmierci”. — Tak nauczał, a z milczenia nocy stopniami budziło się życie — a co chwila bóg mściciel bardziej ciężał nad nim!
Wreszcie przysiągłem przed jego świętym obliczem. On dłoń trzymał na czole moim — przysiągłem rozkoszy nie mieć — przywiązania nie znać — litości nie słuchać —■ ale żyć, by niszczyć, dopóki duch mój się z ojca duchem nie połączy.
KORNELIA. Przebacz mu, Panie, on nie wie, co mówi!
IRYDION. Masynissa krew dymiącą wylał z czary na głowę moją i na rękę jego — i pierwszy promień zorzy błysnął na łożu umierającego. „Hellado moja!” zawołał głosem miłości i spojrzał jak tryumfator, ubóstwiony zwycięstwem! W tym natchnieniu ustało jego ziemskie życie. Kornelio! zemsta dobrem moim — w zemście żyć muszę i skonać!
KORNELIA. Na kim ty ją chcesz wywrzeć? Hieronimie, kto jemu, tobie kto przewinił?
IRYDION. Ci, którzy was przymusili błądzić, skąd uciekają żyjący po złożeniu umarłych! Ci, którzy Boga twojego zelżyli razy tysiąc i, co było w sercach ludzi boskim, zdeptali na ziemi! Czy ty nie wiesz przeszłości? Tłumaczyć ci ją będę jak Chrystus, wracając z Emaus2, pismo nieświadomym. Stało się pod wieczór światu — zwiędły kwiaty poranku, zgasły ognie młodości na egejskich wybrzeżach. Raz jeszcze na Północy ozwał się głos wolnych —potem wszystko ucichło — wtedy powstał człowiek, który rzekł: „Dawne chwały przywrócę, a zniszczę tych, co wszystko zniszczyli!” Czy ty go potępisz, córo chrześcijan? On chciał, by cierpiący odrzucił więzy — by ślepy w niewoli przejrzał i poznał progi ojczyste — by głuchy i niemy przemówił
Zob. Przy piski Autora [56].
Aluzja do ewangelicznej opowieści o spotkaniu uczniów ze zmartwychwstałym Jezusem na drodze do Emaus.