io8 Odpowiedzialność i styl
przystosowana do tematu - jego forma dytyrambu nie pozwalała na cięcia. Zobaczymy zresztą, że odpowiada ona ukrytym tendencjom twórców tego gatunku literackiego. Jest wreszcie konsekracją następnego kroku w mitycznym opisie stolicy: odstęp, który dzielił w wyobraźni Paryż pozorów od Paryża tajemnic, zanika. Oba te Paryże, które na początku współistniały, ale nie przenikały się nawzajem, teraz stają się jednym. Najpierw mit zadowalał się łatwą dziedziną nocy i dzielnic oddalonych od centrum, nieznanych uliczek i katakumb, w które nikt się nie zapuszcza. Prędko jednak zagarnął dla siebie także dzień i samo serce miasta. Okupuje gmachy najbardziej uczęszczane, najbardziej oficjalne, najbardziej powszednie. Notre-Dame, Luwr, Prefektura stały się jego ulubionym terenem. Nic nie umknęło epidemii, świat rzeczywisty wszędzie nasiąknął mitycznym.
Że tę transfigurację życia współczesnego zawdzięczamy przede wszystkim powieści kryminalnej, sygnalizował Chesterton już w roku 1901: „Koncepcja wielkiego miasta jako czegoś uderzającego dziwnością znalazła niewątpliwie swą Iliadę w powieści kryminalnej. Każdy chyba dostrzegł, że w tych powieściach bohater lub ten, co go śledzi, porusza się po Londynie nie zwracając najmniejszej uwagi na przechodniów i tak swobodnie, jak książę z bajki podróżujący po krainie elfów. W tej pełnej przygód podróży zwykły omnibus nabiera pradawnych pozorów jakiegoś zaczarowanego statku. Światła miasta rozbłyskują jak oczy niezliczonych chochlików...” 1 itd.
Jesteśmy świadkami poetyzacji cywilizacji miejskiej, współczesne miasto, które zaczyna przybierać wtedy swą aktualną postać, wchodzi głęboko w sferę uczuć. Zastanówmy się teraz, czy zjawisko to nie znamionuje przewrotu myślowego o charakterze bardziej ogólnym. Jeżeli bowiem to przeobrażenie miasta istotnie jest mitem, da się objaśnić w tych samych kategoriach co mit i tak samo da się z niego wyczytać dalszy bieg rzeczy.
Substrat społeczny i demograficzny już znamy: wzrastająca koncentracja przemysłu, exodus ludności wiejskiej, przeludnienie miast, początki wielkich domów towarowych (La filie mai gardee, Les deux magots, Le diable boiteux itd.), wielkiej finansjery (Rotszyldowie, Fouldowie, bracia Pereire itd.), spółek akcyjnych itd. W roku 1816 notowano na Giełdzie siedem papierów wartościowych, w 1847 ponad dwieście. Szybko postępuje budowa kolei żelaznych. Proletaryzacja przynosi pierwsze dramaty i mnożą się tajne stowarzyszenia polityczne.
Zrozumiałe, iż tak radykalna zmiana wprawiła umysły, już poruszone przez Romantyzm, w oszołomienie. Tym razem jednak wstrząs nastąpił w odwrotnym kierunku: był to władczy, lecz nie mniej liryczny zew tego, co rzeczywiste, i tego, co aktualne. Dla najprzenikliw-szych to podniesienie życia miejskiego do rangi mitu oznacza kategoryczne i natychmiastowe wypowiedzenie się za modernite. Wiemy, jakie miejsce zajmuje to pojęcie u Baudelaire’a, nikogo więc nie zdziwi, że był on zdecydowanym, namiętnym zwolennikiem nowego kierunku. „Główna i zasadnicza” była tu dla niego, jak powiada, kwestia, czy jego czasy posiadają „piękno własne, związane z nowymi namiętnościami”. Znamy odpowiedź, jaką dał w konkluzji swego szkicu teoretycznego, najdonioślejszej - choćby ze względu na rozmiary - z tego typu prac, jakie zostawił:
„Cudowność otacza nas i poi jak powietrze, lecz my jej nie dostrzegamy... Gdyż bohaterowie Iliady nie dorastają wam do pięt, o Vautrinie, Rastignacu, Cezarze Birotteau i ty, Fontanaresie, który w żałobnym fraku okrywającym rozpacz, w tym fraku, jaki nosimy wszyscy, nie opowiadałeś publicznie o swoim bólu, i ty, Honoriuszu de Balzak, najbardziej bohaterska, najbardziej