kolwick dla potomnych? Czy oni zrobili kiedykolwiek coś dla mnie?" -byłob) podejściem, które musielibyśmy przyjąć, jeśli tylko ci. którzy mogą odwzajemniać się, są związani etyką. Nic ma sposobu, aby ci. którzy będą żyć w 2100 r., mogli cokolwiek uczynić, by nasze życic było lepsze lub gorsze. Tak więc jeśli obowiązki istnieją tylko tam, gdzie może być wzajemność, nie potrzebujemy martwić się takimi problemami jak usunięcie odpadów nuklearnych. To prawda, że niektóre odpady nuklearne pozostaną nieaktywne przez następne ćwierć miliona lat: ale jeśli włożymy je do pojemników, które będą trzymane z dala od ludzi przez sto lat. zrobimy wszystko, czego etyka od nas wymaga.
Te przykłady |x»wlnny wystarczyć, by pokazać, że jakiekolwiek jest jej źródło, etyka, którą mamy teraz, wykracza poza niepisane porozumienie między istotami zdolnymi do odwzajemnienia. Pers|x*ktywa |K>wrotu do takich podstaw nie będzie, jak sądzę, |XK'iągająca.Jako że żaden pogląd na źródło moralności nie zmusza nas do oparcia naszej moralnośc i na wzajemności I żadne Inne argumenty na korzyść takiego wniosku nie zostały zaoferowane, powinniśmy odrzucić ten pogląd na etykę.
W tej fazie dyskusji niektórzy teoretycy umowy odwołają się do luźniejszego poglądu na ideę umowy, nalegając, byśmy włączyli w obręb wspólnoty moralnej wszystkich tych. którzy mają lub będą mieli ulotność <\o wzięcia udziału w umowie wzajemności, bez względu na to. czy są w rzeczywistości zdolni do odwzajemnienia, i na to, kiedy będą mieli tę zdolność. Mówiąc prościej, len |»»gląd nie Jest już w ogóle oparty na wzajemności, gdyż (o ile nie zależy nam bardzo na tym, by nasz grób był utrzymany w czystości czy nasze pieniądze zachowane na zawsze) późniejsze pokolenia po prostu nic mogą wejść w relacje wzajemności z nami, mimo iż pewnego dnia będą miały zdolność do od-wzajemnienia. Jeśli jednak teoretycy umowy odrzucą wzajemność, co pozostaje z.e stanowiska kontrakiualistycznego? Dlaczego w ogóle je przyjąć? I dlaczego ograniczyć moralność do tych. którzy mają zdolność do wejścia w umowę z nami. jeśli w rzeczywistości nie ma realnej możliwości, by kiedykolwiek to zrobili? Zamiast chwytać się łupiny jx>-glądu umowy, z której wypadło ziarno, lepiej byłoby porzucić ją zupełnie i rozważyć, na ba/ic uniwersalizowania. które istoty powinny być włączone w obręb wspólnoty moralnej.
Uproszczone podsumowanie pierwszych trzech rozdziałów tej książki mogłoby brzmieć następująco: rozdział 1 ustanawia koncepcję etyki, z której w 2 jest wyprowadzona zasada równego rozważenia interesów: ta zasada służy następnie do ukazania problemów związanych z równością ludzi, a w rozdziale 3 zostaje zastosowana do zwierząt.
Zasada równego rozważenia interesów występowała więc do tej jx»ry wielokrotnie w naszych dyskusjach: ale jak zasugerowałem w poprzednim rozdziale, jej zastosowanie, gdy w grę wchodzi życie, jest mniej jasne, niż kiedy rozważamy interesy takie jak unikanie 1x51 u i doświadczanie* przyjemności. W tym rozdziale* przyjrzymy się niektórym poglądom na wartość życia i zło, jakim jest jego pozbawienie; w ten sposób przygotujemy grunt pod kolejne rozdziały, w których podejmiemy takie praktyczne problemy, jak zabijanie zwierząt, aborcja, eutanazja i etyka środowiskowa.
Ludzie często mówią, że życie jest święte. Prawie nigdy nie mają na myśli tego. co mówią. Nie mają na myśli, jak wynika z ich słów, iż życic samo w sobie jest święte. Gdyby mieli, zarżnięcie świni czy wyrwanie główki kapusty byłoby dla nich tak samo odrażające jak zamordowanie istoty ludzkiej. Kiedy ludzie mówią, że życie jest święte, mają na myśli życie ludzkie. Ale dlaczego życie ludzkie powinno mieć szczególną wartość?
Dyskutując doktrynę świętości ludzkiego życia, nie będę używa) terminu „święty" w s|x*cyficznic religijnym sensie. Doktryna ta może mieć z powodzeniem religijne źródła, jak zasugeruję później w tym rozdziale,
89