4
„Sztuka proletariatowi**, która, jak widzieliśmy - występuje w róioych
postaciach, w istnieniu ich i w stosunkach między nimi okazuje nowe walory użyteczności.
Gdyby wszyscy pisarze, solidaryzujący się z proletariatem, pisali dla niego lub przynajmniej w sposób dla niego zrozumiały, byłaby to hiperprodukcja, niezgodna z zasadami dobrze zorganizowanej gospodarki społecznej. Poza tym to jednostronne i wąskie pojmowanie zadania przeczyłoby naturze nowoczesnej pracy społecznej, która jest współpracą na odległość. Chodzi o to, aby lud miał pokarm wzruszeniowy, prawda ? Tymi karmie! cl a mi nic muszą być wcale pisarze najlepsi, bo lud, jak w ogóle „szeroki og󳳣, wzrusza się najsilniej dziełami średniej wartości. Ale tętnicza rola najlepszych pisarzy, mistrzów fachu, wybitnych speców słowa pulsuje i tutaj: są oni karmi ciel a ml karmi ci cli. Ich zdobycze literackie zużytkowują inni w bezpośrednich stosunkach z ludem, w literaturze pisanej dla ludu, dla niego dostępnej, zrozumiałej, przez niego pożądanej.
Podobnie dzieje się w innych dziedzinach twórczości, podobny stosunek zachodzi np. między nauką o elektryczności a elektryfikacją kraju. Od uczonego, poszukującego w swym laboratorium prawdy, tylko prawdy, i zdobywającego ją w niezrozumiałych dla ogółu odkryciach i wynalazkach, biorą jego dorobki elektrotechnicy i każą im świecić nie tylko światłem nowych prawd, ale węglowymi drucikami żarówek.
Ci odkrywcy w nauce i w sztuce to dostawcy pożytków na odległość. W społeczeństwo przewodzą je towarzysze fachu. literatura taka, która pragnie być centralą poszukiwań i znalezień, jest jedną z odmian literatury, która nie jest dla ludu, a jednak jest ludowi.
Użyteczność dzieła sztuki należy więc sprawdzać pytaniami dłuższymi niż gest wręczania, pytaniami badającymi użyteczność dzieła na długiej drodze, którą przekazywać ono może pożytki.
Nie jest to rzecz prosta oceniać socjalistyczną wartość dzieł artystycznych, a nie jest prosta nie dlatego, że z góry trzeba w niej przyjąć możliwość różnych ocen, bo fakt ten powtarza się stale w zetknięciu ludzi z człowiekiem. Lecz nie jest prosta, bo wymaga daru odrzucania niektórych rzeczy jako niepotrzebnych lub szkodliwych, a iluż ma w oczach tyle wzroku, by widzieć filarowe końce cienkich początków.
Nie jest prosta zwłaszcza u nas, gdzie myśl socjalistyczna nie stworzyła własnych organów poznania i gdzie szczególnie na polu selekcji artystycznej wieje bez zapór duch znikąd. Wierzyć się nie chce widokowi bezładnych ruchów, w jakie pogrąża krytyków i publicystów pism robotniczych uległość wobec niesocjaliatyczncj opinii artystycznej. Dochodzi do tego, te młodzi literaci nie umieją znaleźć najbliższych sobie kolegów, że, obwodząc uchem współczesną poezję polską i szukając w niej głosów, na które nastawione jest ich ucho, nie słyszą w niej wcale już nie tylko socjalistycznych szeptów, ale nawet gniewnego krzyku, jakim obejmuje robotnika Bruno Jasieński Działa tu pomyłka, umożliwiona u nas brakiem socjalistycznych chwytnikńw myśli, szkodliwa pomyłka, zatrzymująca się przed wierszem, który sepleni jakąś aktualną idejkę, jakieś hasło, haselko, jakiś frazes propagandowy, a mijająca poemat, który duszę socjalistyczną wyraża całym sobą.
Różnice klas społecznych są równocześnie różnicami kultur. Nieprawdą jest, te proletariat nie ma żadnej kultury, ma on kulturę odrębną, bardzo charakterystyczną, określoną ścisłym splotem poglądów życiowych i ruchów
141