rolę diabla. Jest w tej scenie Kosakowski sługą szpitalnym, więc jego prace są lak diabelskie, jak i Chrystusowe. A rzucając „nagie do jamy”, zdaje sobie ..diabeł Klemens” sprawę z diabelskiej roli, którą mu przyszło grać w Barze. I choć wie, że jest wyklęty, mówi, że to on jest tym, który ma zbawić księdza Marka: więc w inną, całkiem inną wchodzi rolę.
Pomiędzy tymi swoimi rolami Kosakowski jawi się — to zapamiętajmy — jako ktoś, kto jakby właśnie w tych rolach poszukuje siebie: swojego losu i swojego przeznaczenia. Nie tylko Judyta pyta go: „Któż ty jesteś?” On sam o to pyta: „Kto ja jestem? skąd przychodzę?” A tak pytając, mówi zarazem: „błądzę jak pjany.” Los ludzki jest niepewny i zmienny, bo role są zmienne i niezbyt jasne. Trzeba więc ten swój los odnaleźć i trzeba się z nim połączyć. Człowiek błąka się ,jak pjany” w poszukiwaniu własnego losu. Kosakowski to wie:
A potrzeba znów człowieka.
Co by się na wszystko ważył.
I los, który się wałęsa.
Ćwiekami przybił do siebie.
ta. I. w. 986 - 990)
Są w literaturze dzieła, o których mówi się, że pisane były na kolanach. Jeśli jest takie dzieło w literaturze polskiej, to jest to Ksiądz Marek. Pisany był na kolanach i czytany, całkiem serio, też powinien być na kolanach. Jest to bowiem tekst pełen świętych i blużnierczych tajemnic, tekst święty i bluźnierczy, którego pojąć nigdy pewnie do końca nie będziemy w stanie. Mówiąc o Kosakowskim. Chrystusie i Diable, czyż nie dotykamy takiej blużnierczej i świętej tajemnicy, przed którą umysł nasz cofa się, przerażony, i której pojąć nie tylko nie możemy, ale i nie chcemy? Więc może dlatego od tak dawna nie widzieliśmy na scenie Księdza Marka? Choć jest zapewne inny tego powód: wystarczy uświadomić sobie, gdzie i kiedy rzecz się dzieje, i czyj tam duch, i kogo zwycięża — i kiedyś, jeszcze w to przecież wierzymy, zwycięży — by ten powód znaleźć.
Łatwiej niż tajemnicę Kosakowskiego pojąć tajemnicę samego Marka. Ten barski prorok ukształtowany jest przez Słowackiego na wzór Chrystusa: jest Chrystusem Baru. Jawi się nam w tej roli już w pierwszej scenie poematu, w opowieści Towarzysza Pancernego,- który mówi o nim jako o kimś. kto przypisuje sobie — czy może po prostu ma — prawo sądzenia żywych i umarłych. To Chrystusowe prawo sądzenia każe Słowacki wykorzystać księdzu Markowi wtedy, kiedy Judyta prosi go, żeby ją przeklął. Marek mówi wówczas coś, co tylko Syn Boży ma prawo powiedzieć: że wola Boga jest jego, Marka, wolą. I wolą tą oświecony, wstrzymuje się przed wydaniem na ducha Judyty wyroku, który byłby „na wieki tracący”.
A to odpuszczenie grzechów, którego Judycie udziela, nie ludzkie jest i nie księże, ale Boże: bo odpuszcza jej wszystkie zbrodnie „na wieki wieków”.
Los, cały los księdza Marka wzorowany jest na losie Chrystusa. Jak Chrystus, czyni cuda. Jak Chrystus, jest pasterzem - sam siebie nazywa
pasterzem — barskiej trzody. A jego męczeństwo także ma być męczeństwem Chrystusowym. Pojmany przez żołnierzy Kreczetnikowa, mówi bowiem: „A teraz krzyża i ćwieków”. 1 nawet zaślepieni nieprzyjaciele - w szyderczym zaślepieniu - widzą Marka jako kogoś podobnego Chrystusowi. Branecki, lżąc barskiego proroka i nazywającego oszustem i klechą, mówi do niego tak:
Czas ci na osiołka siadać,
Przejechać się przez stolicę;
Gdzie już nie podolskie mózgi I szlachecka cię głupota Przyjmą, ale kat i rózgi.
ta. II. w. 724 -728)
Na to szydercze porównanie do Chrystusa Marek odpowiada słowami, w których ujawnia swoje zwykłe człowieczeństwo:
Pokornie proszę waćpana.
Abyś me piersi rozdarte Lekarzom opatrzyć kazał.
iw. 733-735*
Ale to człowieczeństwo Marka też jest oczywiście Chrystusowe. Marek jest dwoisty: jest Chrystusem Baru i jest karmelitą z Baru. Te dwie role są w istocie jedną rolą. Chrystus też był dwoisty i Marek jest dwoisty — tak tajemniczo dwoisty — jak Chrystus. Łączy się w nim to. co ziemskie i człowiecze, z tym, co święte i niebiańskie. I dlatego właśnie może stać się Chrystusem Baru. Ma — jak mówi w pierwszym akcie Przełożonemu Karmelitów, który chce wywieźć z Baru sakramenty — tylko „biedne serce człowiecze”, ale to serce jest miejscem świętym, w któryrh ukryte są tajemnice sakramentów. I to dwoiste serce, ta podwójna rola. którą gra w Barze, czyni go w akcie trzecim zbawicielem Baru: zbawicielem tych wszystkich, którzy, dotknięci zarazą, ani żywi. ani zmarli, czekają na zbawiciela. Marek zstępuje między nich — jakby dopełniając tego, co zostało zapowiedziane w scenie Judyty i Kosakowskiego przed bramą karczmy — tak jak Chrystus zstępował do piekła. Bo Bar Słowackiego, będąc małym kresowym miasteczkiem, jest piekłem, które ma stać się zarazem i miejscem zbawienia Akcja Księdza Marka — didaskalia mówią to wyraźnie - rozgrywa się na placu — w Barze, w barskiej szopie i w ustawionym w Barze namiocie Kreczetnikowa. Słowacki całkiem dowolnie poczynał sobie z realiami historycznymi , ale trudno zaprzeczyć, że patrząc na Księdza Marka, widzimy konkretne miejsce w konkretnym czasie. Z biegiem akcji krajobraz barski staje się jednak coraz bardziej fantastyczny. Taki oto. niewątpliwie piekielny;
Wyją psy na pustych bramach
I rwą zębami łańcuchy.
A w polu. przy trupich jamach.
Jakieś płomienie, jak duchy.