i poczuć, jak jego krew wlewa mi się do ust, wypełm i moje żyły. Coś we mnie rosło, próbowało wydostać się u ■ zewnątrz.
- Lepiej nie przestawaj mnie rżnąć - warknęłam i zob.i czyłam uśmiech rozjaśniający jego twarz. — Jeśli to zrobis/. wyssę cię do sucha.
Bones zaśmiał się dziko, radośnie.
— Wyssiesz z pewnością, ale nie szyję. Zanim skończę. będziesz błagała, żebym przestał. - Po tej obietnicy zatrać il się w walce.
- Obudź się, skarbie. Już prawie południe.
Uniosłam powieki i napotkałam spojrzenie ciemnych oczu. Bones siedział na łóżku... a raczej jego szczątkach.
Gwałtownie oprzytomniałam. Na widok mojej miny Bones się roześmiał.
- A oto i moja nagroda: rumieniec na twojej twarzy. Jesteś wystarczająco zgorszona swoim zachowaniem? Gdybyś była katoliczką, uszy księdza, któremu byś się spowiadała, pewnie stanęłyby w ogniu. Pamiętasz, jak kazałaś mi przysiąc, że powtórzymy wszystkie te brzydkie rzeczy bez względu na to, co powiesz rano?
Teraz, kiedy o tym wspomniał, przypomniałam sobie, że rzeczywiście coś takiego powiedziałam. Świetnie. Zdradzona przez własną rozwiązłość.
- Boże... niektóre z tych rzeczy były naprawdę zboczone.
- Potraktuję to jako komplement. - Bones przysunął się do mnie. - Kocham cię. Nie wstydź się niczego, co robiliśmy, nawet jeśli jeszcze nie wyleczyłaś się z pruderii.
315