Tatę, Juan i Cooper już siedzieli z tyłu vana. Wszyscy mieli ręce skute kajdankami, usta zaklejone szeroką taśmą. Trzy niezużyte rolki leżały przy ich nogach. Samochód nie zaliczał się do luksusowych: nie miał odtwarzacza DVD, systemu dolby stereo ani podgrzewanych foteli. Właściwie to w ogóle brakowało w nim tylnych siedzeń, a kabinę kierowcy od reszty wnętrza oddzielała metalowa krata. To Rodney dostarczył furgonetkę. Sądząc po jej wyposażeniu, moi ludzie nie byli pierwszymi więźniami, których nią przewożono.
Prowadziła Annette. Nie protestowałam, bo dobrze to wyglądało. Bones powiedział łanowi, że wysyła ją z zakładnikami do jego ludzi, a łan miał przekazać tę informację dalej. Dla mnie przewidziano rolę miłośniczki kłów, którą Annette zamierzała później wykorzystać. Prawdziwie napaloną, biseksualną miłośniczkę kłów, bo miałam również zasugerować ludziom lana, że czekają ich duże atrakcje, jeśli zechcą sobie z nami trochę pofolgować. Annette i Bones uważali, że przekonanie wampirów nie sprawi żadnych trudności, bo jakie niebezpieczeństwo mogło im grozić ze strony trzech pozostawionych bez nadzoru, związanych ludzi?
- Jesteśmy prawie na miejscu - oznajmiła Annette.
Były to jej pierwsze słowa od chwili, kiedy wyjechaliśmy. Godzinne milczenie wcale mi nie przeszkadzało. Rozmowa z wampirzycą nie znajdowała się zbyt wysoko na mojej liście priorytetów.
Z tyłu samochodu dotarł do mnie nowy zapach, któremu towarzyszył wzrost tętna u moich ludzi. Na wieść o końcu podróży nastąpił u nich przypływ adrenaliny. Ponieważ nie mieliśmy czasu, żeby jeszcze poćwiczyli z Belindą, nie oczekiwałam, że zdołają przytrzymać ludzi lana na tyle długo, byśmy mogły ich związać razem z Annette. Miałyśmy jednak nadzieję, że Tatę, Juan i Cooper przynajmniej ułatwią nam zadanie. I oczywiście, że przy tym nie zginą.
Jeszcze raz głęboko wciągnęłam powietrze nosem. Rozpoznawanie ludzkich emocji po zapachu było wyjątkową umiejętnością. Dużo odziedziczyłam po moim nieumar-łym ojcu, ale wyostrzony zmysł węchu nie należał do tych cech. Może, jeśli go dzisiaj spotkam, podziękuję mu za pozostałe. Tuż przed tym, jak go zabiję.
Wzięłam kolejny głęboki wdech i zmarszczyłam brwi. Zapach Bonesa przywarł do mnie mimo porannego prysznica. Właśnie dlatego Bones chciał, żebym później skorzystała ze spa, ale teraz do spotkania z ludźmi lana zostało dziesięć minut.
- Wciąż pachnę Bonesem - powiedziałem do Annette. - Czy to nie wzbudzi podejrzeń, kiedy będziemy odstawiać szopkę przed strażnikami?